V

81 1 0
                                    

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Zegar wskazywał 20:07. Nikt oprócz mojego rodzeństwa by się nie odważył przyjechać do mnie wiedząc, że wczoraj zabalowałam. Alisson pewnie trzyma się jeszcze gorzej niż ja, wiec najprawdopodobniej to Connor.

Otworzyłam drzwi i zastałam wysokiego bruneta z małą dziewczynką trzymającą go za rękę. Oczywiście że mój braciszek.

- Heeeeeeej Noamiiiiii - wyszczerzył się do mnie - Co tam u mojej najukochańszej siostrzyczki...

- Jest ok. Żyje. - zostawiłam otwarte drzwi i się odwróciłam oczekując że goście zamkną za sobą.

- No okazało się, że potrzebują mnie w studiu, a możliwe ze wrócę jakoś nad ranem i nie chciałem młodej za sobą ciągnąć. - spojrzał się na mnie tłumacząc się - Poza tym, Meg bardzo się cieszyła, ze będzie spała u swojej ulubionej cioci, co nie?

- Taaak! - uśmiechnęłam się do szatynki pełnej euforii.

- Nie było łaskaw chociaż zadzwonić?

- Przecież dzwoniłem. Nie odbierałaś. - i sobie przypomniałam, ze przecież spałam. Byłam zmęczona, ale jednak jako ciotka musze też sie zajmować Meghan.

- Dobra to tata idzie śpiewać sobie z kolegami a my idziemy coś porobić, ok? - zwróciłam się do 5-latki.

Musze przyznać ze jak na swój wiek była bardzo dojrzała, wyrośnięta w sumie też. Ale no co sie dziwić jak oboje rodzice mają z 2 metry wzrostu.

- Dobra, to ja przyjadę po ciebie jakoś jutro po południu, dobrze? Kocham cie skarbie. - big Mendes pożegnał się z bratanicą i ruszył w stronę drzwi.

best friend • calum hoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz