8. Nieoczekiwana propozycja

876 70 18
                                    


~ "Nanakorobi yaoki" - "七転び八起き" (Dosłownie: "Siedem upadków, osiem powstań". Po polsku: "Do trzech razy sztuka".~

Pov. Misaki

- Uważaj! - usłyszałam nagle krzyk blondyna. Z początku nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. Usłyszałam tylko odgłos wbijania noża w czyjąś skórę, a dokładniej w moją skórę. Dzięki bogu, że mój instynkt podpowiedział mi, żeby odrobinę się ruszyć. Inaczej moje nerwy w ramieniu mogły zostać poważnie uszkodzone. Czułam piekący ból i przecięty materiał mojej bluzki. Na moim ramieniu znajdowało się dość płytkie rozcięcie, jednak na ziemi widniała już duża kałuża krwi, którą cały czas traciłam. Sam Kiyomasa stał osłupiały tym, że jego plan znowu się nie powiódł. 

- Draniu, zapłacisz za to! - tym razem do moich uszu dotarł krzyk Drakena, który w jednej chwili znalazł się przy mnie - Cholera, trzeba to czymś obwiązać - próbował złapać moje ramię, ale mu się wyrwałam.

- Wiesz Kiyomasa, zauważyłam jedną, bardzo ważną rzecz - zwróciłam się do niego - Straszny z ciebie dupek - wyznałam - Atakowanie od tyłu Drakena, tym bardziej, jeśli wiesz, że nie ma czym się obronić, jest po prostu żałosne. Skoro jestem jedyną tu osobą, która posiada nóż, to ja będę twoim przeciwnikiem.

- Proszę cię bardzo - zaśmiał się, jakby ze mnie kpił - Wątpię, że taka mała dziewczynka jak ty, może mi cokolwiek zrobić - uśmiechnął się złowieszczo.

- Misaki, do cholery! Nie ma opcji, żebyś z nim walczyła w takim stanie! Odpuść - próbował powstrzymać mnie Mikey.

- Zamknijcie się - syknęłam w jego kierunku. Kątem oka dostrzegłam jego zaskoczoną oraz zmartwioną twarz - Przyszłam tu z własnej woli i doskonale wiedziałam, z czym to się wiąże, a poza tym odpowiadam za siebie - z każdą chwilą moje ciało opuszczało coraz więcej krwi, więc chciałam zakończyć sprawę najszybciej, jak się dało.

Wokół mnie i Kiyomasy uformował się krąg mężczyzn, zarówno z Toman, jak i z Moebiusa. Wyglądało to, jakby na chwilę całkowicie zapomnieli o walce i skupili się tylko na nas.

Może to dlatego, że jako jedyni mieliśmy broń....

Postanowiłam zacząć jako pierwsza. Już na początku miałam przewagę, ponieważ posiadałam dwa noże, a nie jeden, tak jak on. Ruszyłam szybkim krokiem w jego kierunku i wzięłam zamach, celując obok jego głowy. Tak jak przewidziałam, uniknął tego, jednak zrobiłam to tylko dla zmyłki i od razu wycelowałam w jego brzuch. Nie miał zbytnio czasu na reakcję, ale zablokował mój atak trzęsącą się ręką. Nie był taki zły, ale nie był też doświadczony. W tym aspekcie nadal nad nim górowałam. Niespodziewanie podcięłam mu nogi, a ten mógł tylko paść z hukiem na ziemię. Miałam szczęście, że w przeszłości poduczyłam się co nieco sztuk walki, bo dzięki temu moja mała, niepozorna sylwetka mogła powalać takich wielkich typów, jak między innymi Kiyomasa. Mój przeciwnik złapał się za głowę i mozolnie wstał.

- Czemu nie atakujesz? - syknął wyraźnie zmęczony w moją stronę.

- Nie kopie się leżącego - odparłam. Nagle znalazł się przy mnie i wymierzył cios w okolice mojego uda. Myślał, że jeśli mnie zagada, zrobi lukę w mojej obronie, jednak dobry refleks towarzyszył mi od urodzenia.

Zręcznie zablokowałam cios, przemieściłam się za jego plecy, obiegłam go dookoła dla zmyłki, a kiedy odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, żeby za mną nadążyć, sprzedałam mu porządnego kopniaka w brodę. Tak jak przypuszczałam, stracił przytomność i upadł swoim ciężkim cielskiem na beton. Zapewne dostanie od tego upadku wstrząśnienia mózgu. Dobrym znakiem było to, że żadna krew nie wypływała z okolic jego głowy, jednak z mojej ręki ta czerwona ciecz wciąż się lała.

A world devoid of coloursOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz