31. Dwuznaczna wiadomość

400 32 13
                                    

~"Lepiej  być panem w piekle niż sługą w niebiosach." John Milton~

24.07.2022

Pov. Mikey

Dzień walki. Starcie Valhaalai z Toman wreszcie ujrzało swój początek. Czekałem tak długo. Tak długo, żeby w końcu obudzić się jak co dzień, umyć i wyjechać na wcześniejsze spotkanie Toman.

Toman stanowiło dla mnie oazę spokoju, jak absurdalnie by to nie brzmiało. Zawsze, gdy nie umiałem poradzić sobie z rzeczywistością, wsiadałem na motor i uciekałem do siedziby gangu. Czułem się tam bezpiecznie. Oddychałem miarowo, zapominając momentalnie o wszystkich otaczających mnie problemach. Udawałem, że nie istnieję, a gdy widziałem wokół wszystkich ludzi skandujących na mój widok, czułem, że moja osoba żyje przynajmniej w sercach innych. Oczywiście brnąłem przez każdy dzień głównie dla Emmy, Kenchina, mojego dziadka i dowództwa gangu. Misaki miała ten problem, że nie posiadała osób, dla których mogłaby żyć. Każdego dnia budziła się tylko po to, żeby odnaleźć mordercę swoich rodziców lub poznać tajemnicę kryjąca się za ich śmiercią. Tylko ogromna determinacja trzymała ją przy życiu.

Co się stanie, jeśli osiągnie swój cel?

Nie, nie chciałem o tym myśleć. W tamtym dniu byłem zobowiązany: obronić ważnych dla mnie ludzi i cały gang, pokonać Valhaalę, odzyskać Misaki i samemu wyjść ze starcia żywym. Więcej nie pragnąłem. O więcej nie prosiłem. Chciałem, tylko żeby życie bliskich mi osób zostało oszczędzone. Byłem skłonny poświęcić nawet sam siebie. 

- Wezwałem was tutaj, żeby przekazać informacje istotne podczas dzisiejszej walki – powiedziałem na wcześniejszym spotkaniu dowództwa, na co wszyscy pokiwali głowami w zrozumieniu – Po pierwsze: Bądźcie niezwykle ostrożni podczas walki. Dajcie pochłonąć się w jej wir, jednak z umiarem, żeby nie utracić refleksu i szybkiej reakcji. Pamiętajcie, że rozkojarzonego człowieka najłatwiej zaatakować. Po drugie: Koordynujcie nawzajem swoje dywizje, a gdy ktoś zobaczy gdzieś lukę w szeregach, od razu starajcie się ją uzupełnić. Po trzecie: Skupcie się głównie na pokonywaniu dowódców Valhaali, a potem zwykłych członków. Za to Hanmę i Kazutorę zostawcie mnie – stwierdziłem z pewnością – Po czwarte i ostatnie: Motywujcie innych do walki. Bez motywacji nie ma wygranej – zakończyłem swój monolog – Zrozumiano?! – wykrzyknąłem najgłośniej, jak mogłem zachrypniętym głosem. 

- Tak jest! – odpowiedzieli mi chóralnie.

- I proszę – zwróciłem się bezpośrednio do dowództwa gangu po zakończeniu ogólnego zebrania – Uważajcie na siebie. Nie chcę widzieć nikogo z was w karetce – odpowiedzieli klepiąc mnie po barkach. Kenchin zmierzwił moje blond włosy, przyciskając moje ciało do siebie. Wykrzywiłem usta w nieznacznym uśmiechu satysfakcji.

Ominąłem temat Misaki. Nie wspomniałem ani słowem, że zamierzałem odebrać ją Valhaali, nawet wbrew jej woli. Nie pytali. Najwyraźniej walka pochłonęła ich tak mocno, że porzucili w niepamięć mniej istotne problemy.  Jednak Misaki w żadnym wypadku nie była pomniejszą sprawą. Mimo że ostatnio powinienem skupić się na planie walki, nie mogłem przestać o niej myśleć. Wyobrażałem sobie ją samą leżącą w apartamencie w Shioto półprzytomną, bo taką ją zastawałem od czasu jej dołączenia do Valhaali. Misaki cierpiała mniej, kiedy należała do Toman. Nie mogłem jej tam zostawić, nawet z własnego późniejszego poczucia winy. Nie zniósłbym myśli, że jest gdzieś, gdzie musi zmieniać nawet swoją osobowość.

Może szukam tylko własnego spokoju? Przecież nie troszczę się o nią do takiego stopnia. 

Pov. Misaki

Nie zmrużyłam oka. Przez całą noc nie spałam nawet dobrych pięciu minut. Nie wiedziałam, czy to przez stres, czy przez odkrycie tajemnicy o morderstwie Schinichiro. Myślałam o tym i o tamtym podobną ilość czasu. Nie miałam nawet krzty siły, żeby obrócić ekran telefonu komórkowego, sprawdzając godzinę. Spóźniłabym się, gdyby nie moja ogromna siła woli, żeby zsunąć się powolnie z łóżka.

A world devoid of coloursOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz