~"W chwili, gdy udowodnisz jedną rzecz, każą ci udowodnić każdą następną" - Arrick "Malowany człowiek"~
04.07.2022
Pov. Mikey
- Siema - przybił ze mną piątkę Baji, którego od razu po zebraniu Valhaali poprosiłem o spotkanie.
- Dowiedziałeś się czegoś? - zapytałem z nutką obawy. Podejrzewałem, że Misaki już wkroczyła w szeregi gangu Hanmy i próbuje zrealizować swój plan, który wydawał się ciężki do przejrzenia. Po jej ostatnich wypowiedziach coraz częściej miewałem wątpliwości dotyczące jej ukrytych motywów. Niczego nie byłem pewien.
- Dwa dni temu Misaki się ode mnie wyprowadziła - Czyżbym się przesłyszał? Wyprowadziła? Czyli gdzie teraz mieszka?
- To znaczy, że jednym z jej warunków ustalonych z Hanmą było nowe mieszkanie - wydedukowałem - Aż tak chciała się od nas odciąć? - nie miałem nawet siły wypowiedzieć tego zdania z przekąsem, więc westchnąłem głośno w rozczarowaniu.
- Wiesz, gdzie może przebywać? - zadał pytanie wyraźnie zmartwiony Baji. Mógł pokazywać, że nie obchodzi go życie Misaki, ale ja wiedziałem, że w środku naprawdę się o nią troszczył, ponieważ z całej naszej grupy on znał ją zdecydowanie najdłużej i w największym stopniu wiedział, przez co przeszła.
- Podejrzewam, że w Shioto - kontynuowałem - Blisko siedziby Valhaali i daleko od ciebie - brunet prychnął pod nosem usłyszawszy moje argumenty, jednak mi nie było do śmiechu.
- Tak, pewnie nie chce mnie widzieć do końca swojego życia - rozbawienie natychmiast zniknęło z jego twarzy. Wyraźnie dostrzegłem błysk żalu w spojrzeniu bruneta. Najpewniej żałował słów rzuconych w stronę Misaki i miał świadomość, że całkowicie spieprzył sprawę.
- A ja wcale jej się nie dziwię - Gdyby ktoś wytknął mi brak zaufania innym, którego przyczyną były najprawdopodobniej traumatyczne doświadczenia, nie powstrzymałbym swojej niekontrolowanej furii. Misaki miała pełne prawo trzasnąć wtedy drzwiami, odcinając się od nas. Miała prawo nienawidzić Toman z całego serca. Mimo tego że wydawało mi się rozumieć przyczynę jej zachowania, od tamtego momentu moje ciało nawiedzało tępe kłucie serca. Ja także żałowałem. Ja także częściowo przyczyniłem się do zaistniałej sytuacji. Ponosiłem winę. Mogłem się odezwać, uspokajając tę dwójkę, jednak nie chciałem interweniować, wiedząc, że powinni byli rozwiązać to między sobą. Chciałem dać im prywatność, okazać wyrozumiałość.
Może czasem gest kultury należy zastąpić impertynencją.
- Co do Valhaali, nie byłem w stanie zbliżyć się do ich obskurnego budynku, zwiększyli ilość ludzi. Kilku ich członków stało przy głównym i tylnym wejściu, jednak widziałem wchodzącego na ich zebranie chłopaka, który wydawał mi się znajomy. Nie dostrzegłem jego twarzy, ale miał charakterystyczne białe włosy. Zdawało mi się, że widziałem go na spotkaniach Toman - bingo.
- Szpieg Valhaali - oznajmiłem, nawet nie zadając pytania. Brunet w odpowiedzi pokiwał głową - Skoro nawet ty go ledwie kojarzysz, musi to być osoba z mało znanej dywizji - doszedłem do takiego wniosku - Popytaj o niego wszystkich kapitanów dywizji i zobacz, czy coś z tego wyjdzie. Jeżeli szpieg pojawi się na naszym kolejnym spotkaniu, z pewnością go złapiemy. Od dawna podejrzewałem, że w naszych szeregach jest szpieg, ale bardzo umiejętnie się do tej pory maskował.
- Tak jest - westchnął Baji - Ale nie wydaje ci się to trochę podejrzane? - zadał pytanie, które mnie zaintrygowało. Uniosłem brew w geście zdziwienia.
- Co takiego? - ciekawość wzięła nade mną górę.
- Białe włosy są dość charakterystyczne, nie sądzisz? - pokiwałem w zrozumieniu głową - A ja zwracam uwagę na ludzi z nietypowym wyglądem, prawda? - ponownie pokiwałem głową - Znałbym chociaż numer jego dywizji i pamiętałbym jego twarz, a w tym momencie mam w pamięci tylko te cholerne białe włosy... - powiedział zirytowany, opuszczając ramiona zrezygnowany. Na moją twarz wypływało coraz większe zdziwienie.
CZYTASZ
A world devoid of colours
FanfictionMisaki Mei z przyczyn osobistych pewnego dnia zmuszona jest wyjechać do Tokio, gdzie ma nadzieję na zaczęcie od nowa i wymazanie swoich wcześniejszych postępków. Mieszkanie musi dzielić z Bajim - synem znajomych jej zmarłych rodziców, więc już pierw...