11. Mroczna przeszłość

862 60 18
                                    

~"Alea iacta est." - z łac. "Kości zostały rzucone." (Juliusz Cezar)~

04.03.2022

Pov. Misaki

Ten tydzień zleciał w mgnieniu oka, a weekend nadszedł jeszcze szybciej....Przez cały dzień leżałam w łóżku i rozmyślałam nad wczorajszą rozmową z Drakenem. W tym, co mówił, miał całkowitą rację. Od momentu pojawienia się Hanmy pośrednio zaaferowałam się konfliktem z Moebiusem, ponieważ wiedziałam, że to zwiastowało nic dobrego. Słysząc śmierci brata Mikeya, w moim sercu zaczął rosnąć niewytłumaczalny dyskomfort. Z jednej strony mu współczułam, z drugiej strony czułam wagę zdobytej przeze mnie informacji, jednak na tamten moment nie miałam zamiaru włączać jej w użycie. 

Nagle poczułam wibracje w kieszeni moich dresów. Szybko wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz.

Baji? Dlaczego do mnie dzwoni  zamiast po prostu przyjść do mojego pokoju?

- Halo? - usłyszałam jego głęboki głos po naciśnięciu zielonej ikony słuchawki.

- Czego chcesz? - od razu przeszłam do sedna, nie mając najmniejszych chęci na rozmowę.

- Nie tak wrednie - skarcił mnie - Mikey chce się z tobą spotkać. Godzina dwudziesta na dachu wieżowca  "Vaneko" przy ulicy Shizuki - nie znałam metropolii na tyle dobrze, żeby wiedzieć, o jaki budynek chodziło brunetowi. 

- Dlaczego miałaby- - przestałam mówić po usłyszeniu dźwięku sygnalizującego rozłączenie się. Zacisnęłam usta w wąską linię. 

Nie muszę przychodzić, ale co jeśli chcę? Doprowadziłabym sprawę do końca, otrzymując swój upragniony, święty spokój. 

Zostały mi jeszcze dwie godziny.  Musiałam prędko się zdecydować. 

Cholera....

Finalnie, mimo swojej własnej woli, moje ciało poniosło mnie na ulicę prowadzącą na miejsce spotkania. Sprawnie posługiwałam się nawigacją wgraną domyślnie w moim starym telefonie. Im bardziej oddalałam się od mieszkania, tym głośniejsze kołatanie mojego serca docierało do moich uszu. Branie głębokich wdechów nie pomagało. 

Jeżeli tego nie skontroluję....

Miałam okrojony plan rozmowy. Postanowiłam wdrożyć go jak najszybciej. Wymyśliłam składny powód, przez który rzekomo użyczyłam pomocnej ręki Toman. 

Po mozolnej, przydługiej wędrówce w górę klatki schodowej, dotarłam wreszcie przed wejście na dach wieżowca. Nie byłam w stanie użyć starej, niedziałającej windy.  Po stanie budynku wnioskowałam, że musiał być opuszczony od jakiegoś czasu. Tłumaczył to brak zabezpieczeń, wszechogarniający brud, a nawet taśmy blokujące przejścia w kondygnacjach, W momencie, gdy moja stopa chwiejnie stanęła na powierzchni pokrywającej najwyższy punkt budynku, od razu dostrzegłam znajomego blondyna, odwróconego do mnie plecami. Chłopak siedział na krawędzi dachu, jego krótkie nogi zwisały bezwiednie nad tokijskimi wieżowcami. Poczułam się zahipnotyzowana. 

- Mikey - zawołałam go, podchodząc nieco bliżej. Odwrócił głowę w moim kierunku, jednak nie powiedział ani słowa. Po chwili namysłu, postanowiłam pójść w jego ślady i także usiąść na krawędzi wieżowca, podziwiając miejski krajobraz nocą - Żeby było jasne - chciałam się określić na samym początku - Jestem tu tylko dlatego, że nie mam jak ci się odwdzięczyć za wszystkie rzeczy, które zrobiłeś dla mnie zupełnie bezinteresownie. Czyste sumienie  - powiedziałam na jednym wdechu, oczekując jego reakcji.

- Zastanawiałem się, czy przyjdziesz - nagle powiedział - Jak zostali zamordowani twoi rodzice? - moje źrenice momentalnie się rozszerzyły. Zawładnęła mną niekontrolowana irytacja. 

A world devoid of coloursOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz