~"You see, power, real power doesn't come to those who were born strongest, or fastest, or smartest. It comes to those who will do anything to achieve it." pl. "Widzisz, moc, prawdziwa moc nie przychodzi do tych, którzy urodzili się najsilniejsi, lub najszybsi lub najmądrzejsi. Przychodzi za to do tych, którzy zrobią wszystko, żeby ją osiągnąć." Silco, serial "Arcane"~
18.07.2022
Pov. Misaki
Miałam nadzieję, że się przesłyszałam, jednak usłyszawszy nieustające, donośne pukanie do drzwi, nie miałam innego wyjścia, niż tylko powitać mojego niespodziewanego gościa. Przekręciłam zamek, po czym zrezygnowanym wyrazem twarzy powitałam znajomą osobę.
- Czego chcesz - nawet nie wysiliłam się, żeby nadać wypowiedzi pytający ton. Chłopak natychmiast przybrał zirytowany wyraz twarzy, marszcząc w konsternacji brwi. Nieznacznie skrócił między nami dystans, czego nie mogłam pozostawić bez reakcji.
- Nadal nie pojmuję, jak Hanma mógł wytrzymać z twoim brakiem szacunku i ignorowaniem wszystkich i wszystkiego. Nawet jego pachołki potrafią zwracać się z szacunkiem do swoich. Jesteś nie do zniesienia - podsumował, wpatrując się we mnie pretensjonalnie.
- To wszystko? W takim razie, proszę, powiedz Hanmie, że nadal na jego nieszczęście oddycham tokijskim tlenem i mam się przy tym całkiem nieźle - zamknęłabym drzwi, gdyby wytatuowana ręka nie powstrzymała ich swoją zaskakującą siłą.
- Nie tak prędko - odparł zmęczony siłowaniem się ze mną - Mam przeszukać twoje mieszkanie, żeby upewnić się, że nas nie zdradziłaś - poinformował mnie, naparł całym ciężarem swojego ciała na drzwi i w końcu udało mu się przepchnąć przez mój próg tak, że prawie upadłam od jego naporu. Przed chwilą potwornie skłamałam. Wcale nie miałam się tak świetnie, jak powiedziałam to na głos. Prawda była taka, że ledwo co stałam stabilnie na nogach. Zacisnęłam usta w wąską linię, poddając się chłopakowi.
- Jaja sobie robisz? - moją winą było wpuszczenie go do środka, ponieważ na chwilę z zaskoczenia rozluźniłam uścisk - To, że jednego dnia ominęłam pracę, świadczy o mojej zdradzie? Byłby z ciebie wyśmienity komediant, Hanemiya? - próbowałam się uspokoić, jednak moje starania były bezcelowe. Nie mogłam nawet opanować swojego chaotycznego oddechu - Złapałam wczoraj Mitsuyę, do cholery - warknęłam zdenerwowana jego brakiem myślenia.
- W takim razie nie powinnaś mieć problemu z wyjaśnieniem mi, dlaczego nie pojawiłaś się dzisiaj w naszej siedzibie - Właśnie, że miałam problem. I to bardzo poważny. Nie mogłam przecież szczerze wyznać: "W sumie nic większego się nie stało. Wiesz, tylko uderzyłam gołą ręką w lustro i próbowałam zabić się kawałkiem szkła, a potem byłam tak wyczerpana moją próbą samobójczą, że zaczarowana piękną pogodą spałam tak dobrze, jak niedźwiedź zimą." Moje usta zacisnęły się w wąską linię. Nie miałam pojęcia, co mam robić dalej. Czekałam aż mój umysł zostanie zasypany kreatywnymi wymówkami, jednak dzisiaj całkowicie odmawiał mi posłuszeństwa.
- Co ci się stało w rękę? - zapytał, kierując wzrok na mój niezwykle gruby bandaż, a potem na mnie, patrząc mi prosto w oczy. Prawie ugięłam się pod jego spojrzeniem, jednak z zewnątrz nie dałam tego po sobie poznać.
Oddychaj.
- Zacięłam się szkłem. Moje lustro zleciało wczoraj na podłogę i chcąc posprzątać bez rękawiczek, przecięłam mocno prawie całą wewnętrzną część dłoni - odpowiedziałam, wymyślając na poczekaniu nawet niezłe kłamstwo.
- W takim razie dlaczego bandaż jest taki gruby? Od zwykłego zacięcia się szkłem nie powinno lecieć aż tak dużo krwi - spojrzał na mnie podejrzliwie, nieznacznie mrużąc powieki. Stalową siłą woli powstrzymałam odruch schowania ręki za plecy, finalnie tylko prychnęłam ignorancko pod nosem.
CZYTASZ
A world devoid of colours
FanfictionMisaki Mei z przyczyn osobistych pewnego dnia zmuszona jest wyjechać do Tokio, gdzie ma nadzieję na zaczęcie od nowa i wymazanie swoich wcześniejszych postępków. Mieszkanie musi dzielić z Bajim - synem znajomych jej zmarłych rodziców, więc już pierw...