38. Wspomnienia Emmy cz.1

216 12 0
                                    

~"Nie ma znaczenia, na co patrzysz, znaczenie ma to, co widzisz." Henry David Thoreau~

05.08.2022

MIESIĄC PRZED ŚMIERCIĄ SCHINICHIRO, TOKIO

Pov. Emma 

- Emma, wstawaj i złaź na śniadanie! - zostałam zawołana przez znajomy głos należący do mojego "ukochanego" brata, jednak wybrałam wygodniejszą opcję,, którą stanowiło ignorowanie go i kontynuowanie swojego płytkiego snu - Emma! - ten sam krzyk dobiegł do mnie z dużo bliższej odległości. Z ciekawości obróciłam głowę w stronę źródła dźwięku i ujrzałam sylwetkę Mikeya opierającą się o framugę drzwi do mojego małego pokoju. Jego ręce umiejscowione na biodrach i zwężone oczy patrzące na mnie z góry wskazywały na to, jak bardzo przepełniało go poczucie wyższości. Zacisnęłam usta w wąską linię i nadal go ignorując, przerzuciłam się na drugi bok, żeby nie oglądać ponownie jego twarzy.

- Idź sobie, akurat ten jeden dzień mam wolny od szkoły i innych zajęć, więc mogę na spokojnie odespać - wymruczałam niewyraźnie w kołdrę, która po chwili została ze mnie wyjątkowo brutalnie zerwana - Co ty robisz, Mikey?! - zirytowanie wzięło nade mną górę. Zostałam zmuszona do zwinięcia się z materaca, jednak nie wstałam, tylko siadłam po turecku, uważnie mu się przyglądając.

Mikey...

Ten Mikey, którego znam, spałby w weekend do południa, a on już o dziewiątej nad ranem stoi przede mną w pełni obudzony....

Czyżby role pomiędzy nami się odwróciły?

Zazwyczaj to ja byłam zmuszona budzić blondyna prawie każdego ranka, ponieważ nawet nie raczył się fatygować, żeby nastawić sobie budzik w telefonie. Od kiedy pamiętam, zawsze niemiłosiernie mnie to irytowało i wytykałam mu to w kłótni przy każdej możliwej okazji, jednak bywały momenty, w których nawet mój głośny na całe Tokio krzyk, nie budził go. Dlatego właśnie tak bardzo zdziwił mnie obecny stan sytuacji. 

To jest nawet więcej, niż dziwne...

- Dziadek nie będzie odgrzewał dwa razy tostów, więc lepiej zwlecz swój gruby tyłek z tego łóżka - spojrzałam na niego z wielką żądzą mordu, ale on w odpowiedzi tylko zaśmiał się pod nosem.

Czy on naprawdę codziennie musi mi tak dogryzać?

Przecież wie, jakie mam słabe nerwy...

- Przecież właśnie przez to słyszysz takie obelgi, idiotko - powiedziałam sama do siebie pod nosem, odgadując tym samym przyczynę stanu tej beznadziejnej sytuacji.

- Co mówiłaś? - w tamtej chwili zdałam sobie sprawę z jednej, istotnej rzeczy.

- Mikey, ty idioto! - cisnęłam w niego poduszką tak mocno, że musiał podeprzeć się o framugę, żeby nie upaść z trzaskiem na podłogę. Zaśmiałam się głośno w ramach rewanżu, na co tym razem on obdarzył mnie chłodnym spojrzeniem. 

Rzeczy tak szybko się zmieniają....

Raz na wozie, raz pod wozem, co?

- O co ci chodzi? - spytał z wyrzutem, nadal trzymając w ręku poduszkę. Wyglądał tak, jakby chciał mnie ją udusić, co tylko jeszcze bardziej mnie rozbawiło.

- Nie wiedziałam, że jesteś aż tak głupi, braciszku. Może cię przeceniłam? - wykrzywiłam swoje usta w okrutnie złośliwym uśmiechu, nie spuszczając ze wzroku jego zirytowanej twarzy - Sama jestem w stanie zrobić sobie śniadanie, więc teraz mów - posłałam mu znaczące spojrzenie.

- Co mam mówić? - zapytał obojętnym tonem, patrząc w sufit i udając zupełnie niezainteresowanego otoczeniem, a tym bardziej mną.

- Powiedz, dlaczego budzisz mnie o tej godzinie i mówisz mi o  zupełnie nieistotnych pierdołach? I jakim cudem jesteś z rana na nogach, co? Pierwszy raz spotykam się z ósmym cudem świata - złość sprzed chwili powróciła do niego ze zdwojoną siłą, jednak w porę zdołał nad nią zapanować.

A world devoid of coloursOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz