5. Prezent powitalny

1K 71 12
                                    


~"Ot, patrzę na fotografię, zamykam oczy i - już tej twarzy nie pamiętam. Pamiętam ściany, widzę kształt grzejnika, ale obraz twarzy gospodarza tego pokoju całkowicie znikł i w żaden sposób nie mogę go sobie przypomnieć. Twarz, której nie da się namalować, narysować w komiksie ani w żaden inny sposób przedstawić. Otwieram oczy, patrzę - ach, to tak, to tak ona wyglądała - i nawet nie odczuwam satysfakcji, że ją pamiętam."~ Dazai Osamu "Zatracenie"

05.12.2021r.

Pov. Misaki

Nasza wspólna jazda motocyklem z blondynem zleciała w mgnieniu oka. Zanim się obejrzałam, przybyliśmy na miejsce oddalone nieco od ustalonej przez Hanmę lokacji. Wzięłam głęboki wdech w celu zredukowania mojego płytkiego oddechu przypuszczalnie wywołanego stresem.

Mikey zsiadł z motocykla i poinformował, że oddali się na bezpieczną odległość, żeby nie został odkryty.  Blondyn nie chciał ujawniać swojej obecności w świątyni jako najbardziej rozpoznawalna osoba w Toman. Zgodziłam się na jego logiczną propozycję. 

Weszłam szybkim krokiem na parking, poszukując wzrokiem "przystojnej", dobrze znanej mi twarzy. Niemalże natychmiast dostrzegłam ciemne włosy, rozjaśnione w jednym, charakterystycznym miejscu. 

- "Grzech" i "kara", co ? - zadałam sobie retorycznie uwagę, przyglądając się jego tatuażom na obu dłoniach - Jak kuźwa nostalgicznie.... - westchnęłam i złapałam się załamana za głowę. 

Dlaczego zgodziłam się na to spotkanie?

Zaledwie moment nieuwagi wystarczył, żeby straciła Hanmę z oczu. Nagle poczułam czyjąś rękę oplatającą moje ramię oraz ciężki oddech przy uchu. Ktoś odciągnął mnie od wszystkich zgromadzonych i zaprowadził do pobliskiego lasu. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi, więc przepadłam jak kamień w wodę.  Mikeya straciłam z oczu już dużo wcześniej. 

Będę musiała poradzić sobie sama.

Jak zawsze.

- Puść mnie! - wysyczałam, wyrywając się z uścisku  oprawcy. Patrząc na wykrzywioną w psychopatycznym uśmiechu twarz, moje ciało zalała fala obrzydzenia. Przełknęłam gorzką gulę formującą się w gardle. 

- Kopę lat, Misaki.... - przywitał się, śmiejąc się zawadiacko - Niespodziewanie, ale przyszłaś sama.  Nie żebyś miała w zwyczaju prosić kogokolwiek o pomoc. Bardzo dobrze - przejechał językiem po swoich wargach - Właśnie o to mi chodziło - zbliżył się do mnie i dotknął mojego policzka. Odruchowo odsunęłam twarz od jego ręki, wyraźnie zwiększając między nami dystans.

- Czego chcesz? - zapytałam pretensjonalnym tonem.

- Nie bądź taka ostra - ostrzegł -  Przecież pamiętasz, jaki mogę być....

- Pamiętam i to za dobrze, dlatego gadaj, czego ode mnie chcesz - wyplułam te słowa z niechęcią, czekając na odpowiedź. 

- Dlaczego zgodziłaś się na to spotkanie? - zadał pytanie, jednocześnie upewniając się, że na pewno rozmawiamy w cztery oczy.

- Proste: nie chciałam skończyć pobita na śmierć lub martwa w rzece - próbowałam mijać się z prawdą, ale racjonalnie. 

- Przecież zawsze mogłaś z łatwością pokonać moich ludzi. Sam uczyłem cię posługiwać się nożem. To byłaby dla ciebie drobnostka - powiedział pewnie, myśląc, że mnie zagiął.

- Znając ciebie, wyposażyłeś  już tych ludzi w pistolety lub inne innowacyjne bronie. Z moimi nożami nie miałabym szans. Za duże ryzyko - nadal starałam się tłumaczyć, chociaż wiedziałam, że zaraz zacznie kończyć mi się kreatywność na kłamstwo.

A world devoid of coloursOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz