17. Desperacka ucieczka

598 32 61
                                    


~"Pobożność zmienia ludzi żądnych władzy w potwory(...)Nawet najszlachetniejszą naukę wykoślawiają tak, by usprawiedliwiała ich nikczemności." - Eadaz, "Zakon Drzewa Pomarańczy"~

05.06.2022

Pov. Misaki

Nie ma mowy-

Nie, nie, nie, to nie może się dziać.

TO NIE MA PRAWA SIĘ DZIAĆ.

KAZUTORA.

KAZUTORA.

KAZUTORA.

To on zabił brata Mikeya. To on pozbawił Mikeya jednej z najbliższych mu osób.  Byli wtedy razem z Bajim. Z Bajim. Baji i Kazutora. Wtedy. Zabili brata Mikeya. Kazutora zabił brata Mikeya. 

Zabił. Kazutora.

A teraz mówi, że chce się zemścić? Przecież tylko Mikey mógłby się mścić.

Chwila, moment

Potrzebuję chwili do namysłu...

Osunęłam się bezwładnie na ziemię, moje brwi zbliżyły się do siebie z geście zamyślenia.

Wdech, wydech.

Nie pomaga.

Wdech, wydech.

Odrobinę lepiej. 

Wdech, wydech.

Jest znośnie.

- Misaki, weź się w garść, do cholery! - krzyknęłam pod napływem tak ciężkich emocji. Czułam ucisk w klatce piersiowej. Nie mogłam zaczerpnąć powietrza. Zupełnie jakbym już wieki temu zużyła zapas tlenu na całe życie.

- Słyszeliście to? - nagle usłyszałam męski głos odległy o dosłownie kilkadziesiąt metrów. Ostry ton głosu.

 Kazutora.

Cholera, jak mogłam być tak bezmyślna i nie pomyśleć o tym, że przed chwilą robiłam wszystko, żeby ukryć swoją obecność? Jak mogłam to zniszczyć w jednej sekundzie? Jak można być tak nierozważnym?

Całe szczęście, że te obskurne budynki miały drabiny wejściowe, dzięki którym mogłam wspiąć się na niezauważalne z pozoru miejsce. Jeden krok dla architektury, ratunek życia dla mnie. Wręcz panicznie zaczęłam wbiegać po stopniach prowizorycznej drabiny, głośno stukając przy tym butami. Przeklęłam pod nosem, przyspieszając. 

Po tym, jak dostanę się na dach,  będę musiała skakać między budynkami. 

Szczerze po raz setny dziękowałam losowi za nie pierwsze i miałam nadzieję, że nie ostatnie podarowanie mi szczęście. 

Chociaż kiedyś na pewno się skończy.

Po kilku chwilach moja stopa postawiła krok na twardym jak stal betonie, z którego został zbudowany dach jednego z blokowisk. Co mnie niepokoiło, nie słyszałam już głosów, ani nie widziałam osób, które prawdopodobnie poszły mnie szukać.

 Zasadzka? Czyżby specjalnie czekali, aż wykonam jakiś wyraźny ruch, żeby pobiec do źródła dźwięku z całkowitą pewnością? 

Musiałam natychmiast wydostać się z tej dzielnicy dla własnego bezpieczeństwa. Nie miałam zbytniego problemu z wykonaniem skoku z jednego budynku na drugi z uwagi na to, że zostałam obdarzona niemalże gimnastyczną rozciągliwością, dodatkowo byłam obeznana w sztukach walki. 

A world devoid of coloursOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz