~ Rozdział 39 ~

1.3K 122 260
                                    

Tymon

Z dziadkiem było coraz gorzej. Miewał momenty, że w ogóle nie kontaktował. Starałem się spędzać z nim maksimum czasu, wiedząc, że liczą się dni. I znów czułem się jak w pułapce. Co miałem wybrać? Ostatnie chwile, trzymając dziadka za rękę? Szukanie, kto był nadawcą listu? Czy zadbanie o Julię? Próbowałem połączyć wszystko, tylko że to mnie wykańczało.

Zanim dotarłem do Any, było późno. Julia skarżyła się na ból głowy, wzięła odprężający prysznic i poszła spać. Mimo mojej zmiany nastawienia musiałem odpuścić amory. A chciałem spróbować, naprawdę chciałem.

Od rana znów musiałem załatwić mnóstwo spraw, zawalając pracę w firmie. Byłem tak nerwowy przez sytuację z wujkiem, że wysłałem Julię do mojej mamy. Niby miała w czymś jej pomóc. Rozmowa z mężczyznami najbliższej rodziny sprawiła, że chociaż funkcjonowałem, odnosiłem wrażenie, że tkwi we mnie sopel lodu. Znów zwalił nam się na głowę cały świat i znów musiałem przeprowadzić poważną rozmowę z Julią.

Zaparkowałem przed domem tuż za czerwonym samochodem, w którym już na mnie czekali.
– Przepraszam za spóźnienie. – Wysiadłem pospiesznie i podszedłem się przywitać.

– Też dopiero przyjechaliśmy. – Uśmiechnął się Marcel.

– To bierzemy się do roboty? – Spojrzał na mnie mężczyzna, którego znałem z widzenia. Na pewno był kumplem Marcela z dawnych czasów. Tylko kiedyś wyglądał trochę inaczej, bardziej buntowniczo.

– Tak, chodźcie. – Wpuściłem ich przez bramkę i już chciałem pójść za nimi, gdy ktoś zaczął mnie wołać.

– Sąsiedzie, można na chwilę?

– Tak. – Podałem klucz do domu Marcelowi, jemu mogłem na tyle zaufać. I nie musiałem pilnować jego znajomych, bo sam będzie patrzył im na ręce. Nie bałem się kradzieży. Ja po prostu przestałem ufać ludziom jakimikolwiek. Wszędzie węszyłem spisek. Odwróciłem się w stronę sąsiada. – Co się stało?

– Słyszał pan o listach?

– Jakich listach? – Zmarszczyłem brwi, bacznie przyglądając się jego twarzy. Jeszcze nie zaczął, a już coś kręcił.

– Jakieś gówniarze powrzucały do skrzynek durne teksty. Pan nic nie miał?

– I jak wyglądały te listy? – Zaplotłem ręce na torsie, mrużąc oczy. Sąsiad się zmieszał, próbował naprędce coś wymyślić. Im intensywniej w niego patrzyłem, tym bardziej uciekał wzrokiem.

– Normalnie, a jak miały wyglądać? Karta z napisem.

Zagryzłem wargę. Mógłbym walnąć mu tekstem, który by go zmiótł i od razu wyśpiewałby mi wszystko. Nie wiedziałem tylko, czy go zastraszono, czy przekupiono. Ktokolwiek to zrobił, był skończonym idiotą. Nie miesza się osób trzecich w działania Wspólnoty. To zbyt niebezpieczne. Tak, miałem pewność, że to ktoś ze Wspólnoty, bo ledwie wczoraj narobiłem hałasu.

– Nie wiem, o czym pan mówi. – Pokręciłem głową, starając się przybrać zdziwiony wyraz twarzy. To mój sąsiad i nie chciałem, żeby podejrzewał mnie o ciemne interesy. Zacznie wtedy nas uważniej obserwować. – Ja nic nie znalazłem. Jakieś głupie żarty zrobili?

– Poważnie? – Kompletnie się skołował. – No, patrz pan... Świat wariuje chyba, same świry... – Spojrzał na kumpla Marcela, który coś wyliczał przy drzwiach wejściowych, a sprzęt rozłożył obok siebie. – Monitoring pan montuje?

– Tak, mówią, że taka bezpieczna okolica, a sam pan widzi. Na drugi raz nagram rozrabiającą młodzież, to będziemy wiedzieć. – Uśmiechnąłem się do niego konspiracyjnie. – Program o złodziejach oglądałem. Na jakie oni pomysły potrafią wpaść, to nie wierzyłem. I jakoś tak zacząłem myśleć o kamerach. Sam widok ich odstraszy.

Wspólnota III - Jestem sobą (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz