~ Rozdział 59 ~

1.2K 120 91
                                    

Brzuszek rósł, dziecko kopało, cały świat wokół się zmieniał. Razem z coraz piękniejszą pogodą stawałam się radośniejsza i mocniej cieszyłam się życiem. Rzadko narzekałam na niedogodności ciąży. Podchodziłam do tego trochę inaczej. Jak do cudu, bo to cud, że po tym wszystkim odliczałam dni do porodu. Codzienne powiadomienia na aplikacji odliczały razem ze mną. A każde kopnięcie, ściśnięcie, parcie na pęcherz i zgagę traktowałam jako coś, co było dane mi przeżyć, bo zdawałam sobie sprawę, że nam to nie przyszło łatwo i mogło skończyć się zupełnie inaczej. Wszyscy dogadywali, że mała wyrośnie na silną kobietę, bo już pokazała swoją siłę przetrwania. Tymon zawsze dodawał, że ma to po matce. I miałam nadzieję, że tak właśnie będzie. Moja córka będzie silniejsza, niż ja kiedykolwiek byłam.

A co do Tymona, to on też się zmienił. Wiedziałam, że jego regularność w powrotach do domu nie będzie trwała wiecznie. Był następcą tronu i to się nie zmieni. Tylko chwilowo odłożył to na boczny tor. Jednak poza większym zaangażowaniem w dom, zaczął inaczej postrzegać świat. Bardzo przejął się przyszłą rolą ojca. I nie były to słowa rzucane na wiatr. Widziałam, jak siedział po nocach nad jakimiś dokumentami i wielkimi księgami. Starannie robił notatki. Gdy był w pracy z ciekawości zajrzałam do jego biura. Niczego nie schował, więc uznałam, że niczego nie ukrywa. Okazało się, że pracuje nad prawami Wspólnoty. Obliczał jakieś procenty dotyczące przemocy w rodzinie, przemocy wobec kobiet. Zaznaczał w książkach naukowych, jaki to ma wpływ na rozwój dzieci i jak rzutuje na dorosłość. Na biurku leżały nawet książki, niektóre powieści, na temat aranżowanych małżeństw. Nie ruszałam tego, nie chcąc pomieszać zaznaczonych stron. Czułam, że na kolejnym zjeździe Alf mój mąż znów sprawi, że zatrzęsie się ziemia. Przygotowywał się do tego sumiennie. Ten fakt ocieplał moje serce. Wiedziałam, że zamierza walczyć o lepszą przyszłość naszej córki. Ona stanie się dorosłą kobietą, a on miał osiemnaście lat na to, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo w przyszłym małżeństwie. Mogłam mu ufać. Tymon się nie podda, dopóki tego nie dokona. I myśl, że mam tak cudownego męża sprawiała, że kochałam go z każdym dniem bardziej, choć jeszcze dnia poprzedniego, wydawało mi się, że nie da się już mocniej.
Pod wpływem chwili i emocji wróciłam na dół i napisałam do niego wiadomość:
„Miłego dnia. Kocham Cię bardzo."

Odpowiedź przyszła po kilku sekundach:
„Po takiej wiadomości od razu dzień stał się milszy. Dziękuję, wzajemnie i też Cię kocham, skarbeczku."

Dzień upłynął mi podobnie jak każdy poprzedni. Obejrzałam coś w telewizji, pograłam w gierki, posprzątałam i ugotowałam obiad. Tymon, jak zwykle o tej samej porze, włożył klucz do zamka, a gorący obiad czekał na stole.
– Jestem! – krzyknął z przedpokoju.

– Cześć! – odkrzyknęłam radośnie, a gdy odwróciłam się za siebie, mąż stał z bukietem kwiatów i słodkim uśmiechem na ustach. Zdziwił mnie tym gestem. – To dla mnie?

– A dla kogo? – Przewrócił oczami roześmiany. – Dla sąsiadki?

– A mamy jakąś fajną sąsiadkę? – Położyłam rękę na zaokrąglonym biodrze, unosząc w górę brew.

Parsknął krótko, kręcąc głową.
– Jula, proszę, nie zapędzaj mnie w kozi róg. Ja tylko kupiłem ci kwiaty. Miło mi się zrobiło, gdy przeczytałem twoją poranną wiadomość i postanowiłem też zrobić dla ciebie coś miłego.

– Dziękuję. Są piękne. – Odebrałam bukiet, wąchając kolorowe kwiaty. – Znajdę dla nich ładne miejsce.

– Kobiety... – Westchnął pod nosem, siadając do stołu.

– Mówiłeś coś?

– Nie mam na tyle odwagi, kochanie. – Zaśmiał się, biorąc do ręki sztućce. – A jak się czujesz?

Wspólnota III - Jestem sobą (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz