Tymon przeprowadził ze mną poważną rozmowę, informując, że ściągnie psychologa. Na początku nie dowierzałam, że mu się udało. Później poczułam dumę, że dotrzymał obietnicy i stanął na głowie, żeby mi pomóc. Jednak rodził się we mnie również lęk. Jakoś nie potrafiłam wyobrazić sobie tych spotkań, rozmów, zwierzeń. To lekarz, ale ja bałam się, że uzna mnie za wariatkę.
W naszym środowisku nie rozmawiało się o takich rzeczach. Owszem, każdy miał kogoś, komu się zwierzał, ale nie korzystało się ze specjalisty. To było trochę jak przyznanie się do słabości, bezradności, niedomagania umysłu. Wiedziałam, że nikt nie będzie o tym szeptał, bo Kwiatkowscy utrzymają to w tajemnicy...
Olśniło mnie... Może to ten sam człowiek, który pomógł Marice?– Od kogo się dowiedziałeś o tym lekarzu?
Tymon zastanowił się chwilę, przygryzając wargę.
– Wolałbym nie plotkować i uszanować prywatność innych.– W porządku. – Uśmiechnęłam się delikatnie.
– No, dobra... Od Brochowiaków. Tylko nie mów nikomu. Nie wiem kto, ale ktoś od nich też potrzebował kiedyś pomocy.
– Nie powiem. – Oddałam mu pustą szklankę, z której wypiłam cały sok pomarańczowy. Smakował mi jak nigdy wcześniej.
Przymknęłam oczy, rozważając różne myśli. Za i przeciw. Gdybyśmy nie trzymali tego w tajemnicy, może przestano by się bać pomocy psychologiczniej? Gdyby nie sekrety, ten człowiek mógłby być częściej wzywany i pomóc większej ilości osób. A może nawet znalazłoby się ich więcej?
– Nie chwal się na lewo i prawo, ale też nie ukrywaj, że będę się leczyć.
– Słucham? – Z wrażenia usiadł na krześle, opierając łokcie o moje łóżko.
– Po co? To nie ja powinnam się wstydzić. Nie zgadzasz się ze mną?
– Za dobrze cię znam, kochanieńka. – Oparł dłoń na podbródku, uśmiechając się półgębkiem. – Chcesz to wykorzystać. Skoro sama pani Kwiatkowska potrzebowała pomocy, to po pierwsze, przemoc zostawia piętno. Po drugie, nie zostawiajmy ofiar samym sobie. A po trzecie, potrzebujemy większej swobody ludzi, którzy powinni studiować, jeśli tego chcą.
– Masz rację, dobrze mnie znasz.
– I wykorzystasz to, gdy tylko dadzą ci głos, prawda?
– Skoro już dotknęło nas zło, zamieńmy je w odrobinę dobra. Nikt nie słucha zwykłych ludzi, ale państwa Kwiatkowskich?
– Och, Julia. – Pokręcił głową. – Ciebie wrzucić do wulkanu, to wrócisz władając ogniem.
Zaśmiałam się cicho.
– Tymon, ale nie bierz tego całkiem poważnie. Tylko rozmyślam. Dobrze wiesz, że przy tobie jestem odważna, jednak gdybym znów miała wystąpić przed Alfami to oblałabym się potem ze strachu.– Nie dziwie się. Dlatego najpierw skupimy się na tobie, później na reszcie ludzkości, dobrze?
– Dobrze. Gorzej, jak się przyzwyczaję, że tak mnie obsługujesz i jesteś na każde skinienie. Będziesz musiał tak do końca życia.
– Co ja z tobą mam. – Westchnął gdzieś za moimi plecami. – Trzy światy i pół Ameryki.
Nie odpowiedziałam, przymykając powieki. Poczułam zapach mandarynki, którą zapewne obierał dla mnie mąż, ale nie zareagowałam.
– Jula? – Podszedł bliżej. Wyczułam, jak przechylił się w moim kierunku. – Obraziłaś się?
Nadal nie reagowałam.
– Przecież żartowałem, no daj spokój. – Pogłaskał mnie palcem po brodzie. – Ej, Jula...
CZYTASZ
Wspólnota III - Jestem sobą (zakończona)
RomanceJulia i Tymon starają się naprawić swoje małżeństwo. Poskładać to, co ich rozdzieliło i odnaleźć to, co ich kiedyś połączyło. Z każdym krokiem w przód, będą musieli na nowo nauczyć się przeskakiwać przeszkody. A przeszkód będzie wiele...