~ Rozdział 49 ~

1.2K 119 250
                                    

Wcześniej...

Marcel

Ojciec kazał mi pracować w domu rodzinnym. Jego zdaniem siedzenie przed komputerem mnie nie zmęczy i nie zaszkodzi. Miałem zamówić potrzebne części i jakoś zareklamować nas w Internecie. Naciskali też, żeby przyjechała Weronika, bo chcieli zobaczyć wnuka przy okazji. Wiedziałem, że nie jest zadowolona. Na szczęście moja żona nigdy nie stawiała na swoim. Wolałem nie zaogniać sytuacji między mną a ojcem. Nie miałem pewnego planu na przyszłość. Musiałem stąpać ostrożnie i z rozwagą. Słuchałem się, przynajmniej na razie...

Gdy ja pracowałem, on w pokoju obok siedział sobie z Gracjanem i Gabrielem. Pewnie chciał mnie ukarać w ten sposób. Pokazać, że nie będzie mnie szanował i brał na poważnie, dopóki się stawiam.
Wypiłem duszkiem szklankę wody i wstałem, żeby otworzyć okno. W domu było gorąco jak w tropikach. Mama mówiła, że Kubuś potrzebuje odpowiednio wysokiej temperatury, żeby się nie przeziębić. Weronika twierdziła, że maluchy powinny przebywać w przewietrzonych pomieszczeniach, bo bakterie namnażają się w cieple i braku wentylacji. Bądź tu człowieku mądry, skoro każda kobieta mówi inaczej.

Wziąłem głęboki wdech, wciągając w siebie zimne powietrze docierające z okna. Miałem już wracać do pracy, gdy na taras wyszli Mareccy. Odpalili papierosy, a we mnie się zagotowało. Docierający do mnie dym kusił. Jakby wołał, żebym poszedł do nich po jednego. Przewróciłem oczami, karcąc samego siebie. Nie mogłem pokazać ojcu, że biegnę do nich jak piesek. Niech się dobrze bawią we własnym towarzystwie.

– I co robimy? – zapytał Gracjan, wypuszczając z siebie nerwowo dym.

– Kurwa nie wiem! – warknął Gabriel, chodząc w kółko.

Zostałem w miejscu, chcąc się przysłuchać rozmowie.

– Powinniśmy kogoś powiadomić? – Gracjan podrapał się kciukiem po czole, między palcami trzymając papierosa. – Ej, może się mylimy... A co, jeśli nie?

– Właśnie! Albo się mylimy, albo nie... I co teraz?

– Wiesz, ja jej nawet nie lubię. Ale kurwa... – Gracjan rozłożył ręce. – Nie życzę im aż tak źle...

– Są, jacy są. Jest, jak jest. Różnie między nami bywało, jednak ona jest nasza, on też.

– Jeśli Hania się dowie... Nigdy nie spojrzy na mnie tak samo. Ona wiele mi wybaczy, ale nie to. Nie chcę mieć w domu śmiertelnego wroga.

– Gorzej, jak Starszyzna zarzuci nam współudział... Zmiotą nas kurwa z powierzchni ziemi. Nasze żony zostaną same.

– To, co robimy? – Gracjan stanął przed Gabrielem, zatrzymując go w miejscu. Gabriel nadal nie potrafił spokojnie ustać i tupał nogą. Patrzyli na siebie, a ciśnienie w mojej czaszce zaczęło wzrastać.

Coś się działo... Coś bardzo złego...

Gabriel złapał się za głowę, a później spojrzał w niebo.
– Jeśli ogłosimy fałszywy alarm i wujek się dowie, to zniszczy nam życie. Okażemy się nielojalni. Ojciec też nas ukatrupi. Jeśli nie ogłosimy alarmu, ktoś może umrzeć. Tym razem nie chcę robić za alibi. Może tylko dlatego po nas zadzwonił? Wróci tu i powie nam, że jak coś, cały czas był w domu. Nie chcę mieć jej na sumieniu...

Miałem dość słuchania. Z mocno bijącym sercem wyszedłem z pokoju, kierując się w stronę tarasu. Musiałem wiedzieć, o co chodzi. Teraz, zaraz, natychmiast.
Stanąłem za ich plecami. Ze stresu, pogrążeni we własnych myślach, nawet mnie nie zauważyli. Gracjan niechlujnie zgasił papierosa, trzęsącą się ręką i chyba chciał sięgnąć po następnego.

Wspólnota III - Jestem sobą (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz