Weronika i Marcel mieszkali w budynku Wspólnoty. Przygotowano jedną z sal, dostosowując ją na ich potrzeby. Tymon zapewnił mnie, że był w tym pomieszczeniu i będzie im tam dobrze. Mój mąż twierdził również, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy dla nich zrobić. Teraz wszystko zależy od przebiegu kolejnych dni. I lepiej, żeby aktualnie przebywali tam niż u nas. Dzięki temu ludzie poczują, że Marcel nie ma żadnych ulg. Dano spokój kobietom, proces miał dotyczyć Marcela i tylko Marcela.
Straciłam z nimi tymczasowo kontakt, ale miałam nadzieję, że to ostatnie ciężkie chwile. Przebrniemy przez to i będziemy mogli pójść naprzód. To oczekiwanie w napięciu nas wykańczało fizycznie i psychicznie. Tymon uciekł w pracę, a ja w gotowanie na zapas. Małą zajmowaliśmy się na przemian. Któregoś wieczoru przyjechał do nas niezapowiedzianie Wojtek z teściem. Po miłym przywitaniu zamknęli się z Tymonem w jego domowym biurze i spędzili tam niemal trzy godziny. Zamilkli, gdy przyniosłam kawę, więc więcej nie przeszkadzałam.
Usiadłam na podłodze tuż przy wyjściu na taras, obserwując jak ogród tonie w nadchodzącym zmroku. Zacinało deszczem i straszyło głośnym wiatrem, a my siedzieliśmy w cieple. Opowiadałam Biance, co widzę za szybą. Noemi, siedząc obok, obserwowała świat z tak wielkim zainteresowaniem, jakby też słuchała, o czym opowiadam.
W końcu nasi goście wyszli z pokoju męża. Z uśmiechami zagadywali do Bianki na moich rękach. Później z sympatią i ciepłem pożegnali się ze mną. A to tylko maska. Mogłabym dać sobie odciąć rękę za to, że tak naprawdę głęboko w środku byli kłębkami nerwów. Sprawa Marcela nie była prosta. Nikt nie potrafił przewidzieć, jak będzie przebiegał proces i jak się skończy.
To nie była łatwa noc, a i dzień nie przyniósł ukojenia. Nikt nie mógł kontaktować się z Marcelem i było nam ciężko z myślami o nich. Na pewno byli strzępkami nerwów, chcieli usłyszeć jakieś dobre słowo. My nie mogliśmy zrobić już nic. Nic, poza bronieniem go na sali Wspólnoty. Z roztargnienia oparzyłam sobie palec gorącym żelazkiem i mało nie przeklęłam w głos przy małej. I tak nie rozumiała, ale wolałam tego nie robić. Czułam się wypełniona emocjami po brzegi. To było wręcz podobne do morderczego kaca. Za każdym razem, gdy zerkałam na zegarek, czułam, że za kilkanaście godzin wydarzy się coś, czego nie da już cofnąć.
Schowałam żelazko, a nasze ubrania powiesiłam w szafie. Będą tu czekały na wielki dzień. Zazwyczaj szykowałam nas na miłe chwile. Urodziny, chrzciny, wesela i inne imprezy. Tym razem nie sprawiało mi to grama radości.
Usłyszałam, że Tymon wrócił. Zgadywał do Noemi i Bianki. Zeszłam po schodach, witając go słabym uśmiechem, bo na nic więcej nie umiałam się zdobyć.
Odruchowo mnie do siebie przytulił.
– Nie martw się. Będzie dobrze – wyrzucał z siebie w moje włosy. – Dasz radę jutro? Jesteś tego pewna?
– Potrzebuję pobyć sama. Muszę pozbierać myśli.
Nie potrafiłam wysiedzieć, nie mogłam. Zostawiłam Biankę pod opieką męża i musiałam wyjść. Byłam tchórzem. Zawsze wybierałam ucieczkę, zamiast stawiania czoła problemom. A teraz przy dziesiątkach siedzących tam ludzi będę musiała opowiedzieć cały przebieg przeklętej krwawej nocy. Odpowiem na mnóstwo niewygodnych pytań i zmierzę się z oceniającym wzrokiem tak wielu par oczu, które będą wypalały znamiona na moim ciele.
Mijałam kolejne drzewa znacznie szybciej niż chciałam. Miałam się wybrać na spacer, a był to niemal trucht, jakby coś mnie goniło, chciało dorwać, chwycić swoimi brudnymi pazurami.
To cała upchana w zakurzonym kufrze przeszłość wypełzła na zewnątrz, pozostawiając za sobą śluzowaty ohydny ślad.Mogłam zrobić tylko jedno. Urwać gadowi łeb.
Dotarłam do pobliskiego kościoła, nie pamiętając drogi. Weszłam do środka, a zapach kadzidła jak zwykle podziałał na mnie z mocą. Uklęknęłam w pierwszej lepszej ławce, chowając twarz w dłonie. Poruszając ustami bezgłośnie wypowiadałam modlitwę o siłę i odwagę. Prosiłam o łaskę dla nas wszystkich. Dla całego przegranego pokolenia. Gdy miałam wrażenie, że powiedziałam już wszystko, uniosłam głowę, wpatrując się w wielkiego Jezusa nad ołtarzem.
CZYTASZ
Wspólnota III - Jestem sobą (zakończona)
RomanceJulia i Tymon starają się naprawić swoje małżeństwo. Poskładać to, co ich rozdzieliło i odnaleźć to, co ich kiedyś połączyło. Z każdym krokiem w przód, będą musieli na nowo nauczyć się przeskakiwać przeszkody. A przeszkód będzie wiele...