Tymon
Czekałem przed domem na Krystiana. Wolałem zniknąć jak najszybciej, zanim obudzi się Jula i Bianka. Tchórz ze mnie? Być może. Bałem się spojrzeć żonie w oczy, a później wyjść nie informując, jak wiele ryzykujemy.
Podjechał czarny samochód, a za kierownicą rozpoznałem tego, na którego czekałem. Obok niego siedział Łukasz. Wsiadłem na tylne siedzenie i wszytko im wytłumaczyłem. Zapowietrzyli się, słysząc, że chodzi o Sławka. Większość osób pewnie sądziła, że on zwyczajnie nie żyje, a ta wywózka to tylko taka bajeczka. Nie było tak. To ja napadłem na Alfę w jego domu i miałem zostać ukarany za to, co mu zrobiłem. Starszyzna zastanawiała się nad karą dość długo, bo niektórzy walczyli o moją niewinność, zasłaniając się działaniem pod wpływem silnych emocji i zarzucali, że Sławek również złamał prawo, bo skrzywdził córkę Alfy. Mieli twardy orzech do zgryzienia, bo kto tu był bardziej winny? Które prawo powinno być bardziej respektowane? W tym czasie Sławek wypisał się ze szpitala na własne żądanie i wrócił, grożąc całej mojej rodzinie nożem, w tym dzieciom, czego się nie wybacza. Dlatego postanowiono zastosować nadzwyczajne rozwiązanie, aby pogodzić obie rodziny. To Sławek, a nie ja, stwarzał zagrożenie, więc został wywieziony, ale darowano mu życie.
A później... działo się już głównie źle. I ze mną, i z Marcelem, a nawet z Aną. Miałem tylko osiemnaście lat i głowę pełną ideałów, które zostały zmiażdżone. Nie poradziłem sobie. Piłem, ćpałem, imprezowałem, bo nie potrafiłem znaleźć rozwiązania. A ja zawsze muszę panować nad życiem, nie ono nade mną. Wyłączałem uczucia, bo tak było łatwiej. Dopiero myśl o małżeństwie z Julią, dała mi bodziec do tego, żebym oprzytomniał.
Poinstruowałem chłopaków co mają robić, w jakich sytuacjach. Zerknąłem na zegarek, bo czas uciekał. Nie mogłem się spóźnić na zebranie, które sam zwołałem. Pożegnałem się. Przesiadłem się do swojego auta i odjechałem z ogromnym ciężarem w sercu. Nie chciałem ich tutaj zostawiać. Nie mogłem zostawić Marcela. To była jedna z najtrudniejszych decyzji, które przyszło mi podjąć. Wiedziałem jedno... Znienawidzę się, jeżeli cokolwiek pójdzie niezgodnie z planem.
Dojechałem pod budynek Wspólnoty. Otworzył mi Paweł, informując, że czekają na mnie w sali numer dwa i zapewne napiłbym się kawy o tej porze. Podziękowałem z uśmiechem, dopiero przez jego słowa zdałem sobie sprawę, że nie napiłem się nawet kawy, ale przez adrenalinę nie odczuwałem zmęczenia.
Wszedłem do środka, gdzie czekali na mnie członkowie Starszyzny, w tym pan Władek i mój ojciec. Przywitałem się, bez zbędnych gestów wyciągając telefon z kieszeni. Kliknąłem SMS i położyłem komórkę przed nimi. Czytali po kolei treść lekko zdziwieni. Usiadłem, dopiero gdy ojciec oddał mi urządzenie, jednocześnie wskazując krzesło.
– Co z nimi? – Przeszedłem do rzeczy, w momencie, w którym Paweł postawił przede mną kawę.– Zamierzaliśmy ich zatrzymać dawno temu – burknął z niezadowoleniem Grabowski. – To twój ojciec nadstawił swoją głowę w imię przepuszczenia ich, więc mamy nadzieję, że nie naraziłbyś własnego taty.
Mój ojciec zignorował docinki i złożył ręce na blacie, przemawiając wprost do mnie.
– Są śledzeni, zmieniamy tylko osoby, które za nimi jadą. Aktualnie jedzie za nimi Marek Pietruszewski. Zatrzymali się raz na stacji paliw. Sławek pobrał klucz i poszedł do toalety, w tym samym czasie Marcel płacił za paliwo i kilka artykułów. Jeżeli nadal będą poruszać się w tak szybkim tempie, około dziewiątej rano dotrą do granicy naszego regionu. Nie wjadą na nasz teren, choćby nie wiem co. Wy będziecie tam na nich czekać. – Rozłożył mapę przede mną. – Będziemy na bieżąco informowani. Znaleźliśmy miejsca, w których ruch jest znikomy, a widoczność słaba ze względu na otaczającą przyrodę. Tam wszystko się rozegra.
CZYTASZ
Wspólnota III - Jestem sobą (zakończona)
RomanceJulia i Tymon starają się naprawić swoje małżeństwo. Poskładać to, co ich rozdzieliło i odnaleźć to, co ich kiedyś połączyło. Z każdym krokiem w przód, będą musieli na nowo nauczyć się przeskakiwać przeszkody. A przeszkód będzie wiele...