~ Rozdział 51 ~

1.1K 121 199
                                    

Tymon

Opowiadałem Julii o naszym ogrodzie, o tym, że powinniśmy zasadzić bez. Może tym razem wyrośnie? Pytałem ją o kolory róż, jakie chciałaby mieć. Starałem się oderwać jej myśli od wszystkiego, co złe. W końcu zasnęła. Upewniłem się, że śpi twardo, zanim zdecydowałem się puścić jej dłoń. Wstałem, żeby rozprostować nogi. Bolało mnie to, że zagnieździły się w niej lęki i szczerze mówiąc, nie wiedziałem, jak jej pomóc.

Moim zdaniem powinno się zrywać plaster jednym ruchem. Tak mnie wychowano, taki byłem z natury. Powinna krzyczeć, płakać, coś rozwalić, wyżyć się. Zwyczajnie wyrzucić wszelkie złe emocje. A później pójść tańczyć i pić. Oczyścić się. Tylko tak można coś oddzielić grubą krechą. Ale była w ciąży... I to wszystko zmieniało. Musiałem znaleźć inne wyjście.

Odpisałem na kilka SMS-ów. Każdy pytał, co u Julii, jak się ma, czy mogą ją zobaczyć. Nie zgodziłem się, bo wiedziałem, że skoro nie chce patrzeć w lustro, to na pewno nie życzy sobie gości.

Obgryzałem własny kciuk, zanim skontaktowałem się z teściem. Musiał dowiedzieć się od nas, bo inaczej mi nie wybaczy. Martwiłem się jednak, czy moja teściowa nie zaszkodzi Julii swoimi tekstami. Kasowałem i pisałem wiadomość wielokrotnie. Jak można przekazać takie wieści w miarę spokojnie?! W końcu poszedłem do łazienki. Przymknąłem drzwi tak, żeby zauważyć ewentualne ruchy żony. Wolałem wiedzieć, gdyby się obudziła. Nacisnąłem zieloną słuchawkę, nabierając głęboki wdech, który aż rozsadzał płuca.

– Cześć, Tymon! – przywitał się radośnie. – Co u was?

Nie wiedział.
Dzień dobry, tato. Muszę wam coś powiedzieć i nie są to dobre wiadomości. – Starałem się mówić względnie cicho, obserwując żonę przez szparę w drzwiach.

– Co się stało? – Od razu się zdenerwował.

Przymknąłem oczy, idąc prawie w róg łazienki. Nie mogłem jednocześnie patrzeć na Julię i mówić o tym, co ją spotkało.
– W nocy Julia została napadnięta.

– Co?! Jak?! Przez kogo?! Co tam się stało?! Co z nią?!

– Spokojnie, tato. Sytuacja jest już opanowana. Została pobita, ale jest pod opieką Czarneckich. Jednak to nie wszystko...

– Kto ją pobił?! I gdzieś ty wtedy był?! – wydzierał się na mnie, a w tle usłyszałem zatroskaną teściową.

– Proszę, posłuchajcie mnie, bo to bardzo ważne. Później może tata na mnie nakrzyczeć, ale jest coś, co musicie wiedzieć.

– Co takiego?

– Pozwolę zobaczyć wam się z Julią pod pewnymi warunkami, bo ona...

– Ty nam będziesz warunki stawiał?! – przerwał mi. – Co z ciebie za człowiek?!

– To zalecenia lekarza. – Nadal starałem się zachować spokój.

– Jakie to zalecenia? – spuścił z tonu, oddychając nerwowo do słuchawki.

– Julii nie wolno się denerwować. Nie możecie komentować jej wyglądu, ani dziwnie na nią patrzeć, żeby później tego nie przeżywała.

– To, co jej się stało? Coś z twarzą? – brzmiał, jakby miał dostać zawału.

– Jest w ciąży.

W słuchawce zapadła cisza, więc mówiłem dalej.

– Dość już przeszła, więc nie wolno jej się denerwować, bo straci dziecko. Ona teraz musi być otoczona miłością, wsparciem, naszym ciepłem i pełną akceptacją. Proszę was... Ja rozumiem emocje, ale to dla jej dobra. Dla dobra nas wszystkich, bo wiemy, jak ciężko będzie jej się pozbierać po poronieniu.

Wspólnota III - Jestem sobą (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz