~ Rozdział 54 ~

1.1K 109 80
                                    

Tymon

Wróciłem do żony. Teściowie siedzieli przy jej łóżku, w tym teść udawał, że nic się między nami nie wydarzyło. I dobrze, bo Julii niepotrzebne były dodatkowe nerwy. Zebrali się szybko, żegnając z nią z uczuciem.

– Przywiozłem ci wszystko, o co prosiłaś. – Wskazałem na torbę, a później na jej mokre włosy. – Kąpałaś się?

– Mama mi pomogła.

– Ja też mogę pomóc, jeśli będziesz chciała.

Wzięła głośny oddech, poprawiając się na łóżku.
– Tymon, musimy porozmawiać. Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość, ale zacznę od złej.

– Skoro tak, to słucham. – Złapałem krzesło i przesunąłem je bliżej.

Julia mimo wcześniejszych słów wcale nie chciała rozmawiać. Skubała pościel zdrową ręką, patrząc wszędzie tylko nie na mnie.
– Bo... wiesz... – zaczęła niepewnie. – Nie mam zęba.

– Którego? – Zbliżyłem się, ale ona energicznie odwróciła głowę, zaciskając usta. Nie zamierzała mi tego pokazywać. Usiadłem na swoje miejsce. Szkoda, że nie wiedziałem wcześniej, bo wybiłbym Matrysowi ze trzy. Zaśmiałem się, całkowicie dezorientując swoją żonę. – To piąteczka, weteranie. Ja kiedyś straciłem dwa w bójce. – Pokazałem palcem na dwa zęby. – Ten i ten. Mam implanty.

– Naprawdę? – Zrobiła wielkie oczy, a w jej źrenicach kryła się ulga. Poczułem się fantastycznie, bo po raz kolejny udało mi się utrzymać ją nad przepaścią. – Nie robi to na tobie wrażenia?

– Ani trochę. – Wzruszyłem ramionami. – Pojedziemy do dentysty, jak tylko będziesz mogła. Nie wiem, co poradzi w czasie ciąży, ale się dowiemy. To była ta zła wiadomość?

– Tak.

– To czekam na dobrą. – Zacierałem ręce, wpatrując się w jej delikatny uśmiech.

– Gdy taty nie było, Czarnecka mnie zbadała. Powiedziała, że dziecko rozwija się całkowicie normalnie. Do tego leżę od kilku dni i ani odrobinę nie krwawiłam, więc mogę chodzić do łazienki, ale tylko do łazienki, a później nadal muszę leżeć. Dodała tylko, że nie powinnam sama wstawać z łóżka, żeby nie zakręciło mi się w głowie.

– To fantastycznie! – Poderwałem się, całując żonę we włosy. Rozpierała mnie radość i nadzieja na lepsze jutro. – Bardzo, ale to bardzo się cieszę.

Usiadłem na krzesło, patrząc w oczy Julii. W końcu była w niej przynajmniej odrobina radości. Miałem nadzieję, że to dobry znak. O ile teściowa zachowywała się, jak powinna.
– A jak mama?

– Popłakała się dwa razy. Pierwszy raz przy badaniu USG, bo mogła popatrzeć na dziecko. Drugi raz, gdy pomogła mi rozebrać się przed kąpielą. Ogólnie była miła, opiekuńcza i bardzo dobra dla mnie. – Chwyciła moją rękę. – Przepraszam, że nie zaczekaliśmy na ciebie z badaniem. Czarnecka ma dzisiaj pacjentki w prywatnym gabinecie, więc trochę jej się śpieszyło.

– Nie szkodzi. – Ucałowałem wierzch jej dłoni. – Najważniejsze, że oboje czujecie się lepiej.

*****

Minął kolejny i kolejny dzień, w którym jeździłem do Matrysa, do domu i do Julii, spędzając z nią noce. Poprosiłem również o spotkanie z członkami Starszyzny. Oznajmiłem im, że bez względu na zostanie starszym Alfą, nie będę przez najbliższe miesiące odpowiadał na wezwania. Nie zamierzałem zostawiać Julii nawet na jedną noc, nawet na jeden wieczór. Potrzebowała poczucie bezpieczeństwa. Na osobności ustaliłem też z ojcem, że po powrocie Julii do domu, będę pracował od siódmej trzydzieści do piętnastej trzydzieści. Wszelkie nadgodziny mogę nadrabiać w domu. Chciałem wracać, zanim zapadnie zmrok. Tak doradziła mi Czarnecka. Musiałem stworzyć żonie namiastkę normalności i stabilności. Starałem się z całym sił podołać temu zadaniu.

Wspólnota III - Jestem sobą (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz