Sceny walki- Zdolności i ułatwienia dla Maryśki

303 16 54
                                    

Otóż, nasza kochana Mary może wszystko:

1. Walczyć jak bóg, mimo że całe życie spędziła w króliczej norce

2. Wzbudzać pragnienie co drugiego napotkanego faceta

3. Skakać z auta na auto

4. Porywać prezydentów

5. Całować prezydentów

No i tak dalej i tak dalej. A to wszystko oczywiście wychodzi jej na sucho. Bo olśniewa każdego, kto spróbuje ją pojmać. A nawet jak komuś się uda, to jej tata zapłaci miliony bóg-jeden-wie-komu. No i co poradzić? Nasza Maryśka może wszystko. I już. No bo wiecie: musi być idealna. A każdy jej plan wypala. A ona może zostać kim zechce, czy to królową piekieł, czy to bogiem gówna- jak woli. Ale wiecie, cokolwiek postanowi, i tak wszyscy będą ją wielbić. 

Pokaże wam coś na podstawie mojej pierwszej książki. Jest w niej typowa Mary Sue, ale nie ma tam takich erotycznych scen... no wiecie. Ale już. Prezentuję:



"Wykonałam szybkie salto w tył i pod czas skoku wystrzeliłam trzy strzały, strzelając każdemu z orków w głowę. Wylądowałam na drzewie gdzie miałam dobry widok na pole walki. (...)

Zobaczyłam że dzieci z wioski znalazł wielki ork.

Skoczyłam z drzewa i torowałam sobie drogę mieczem i udało mi się do nich dotrzeć. Później siedziałam z nimi na drzewie i korzystałam z łuku. Ani razu nie spudłowałam. Kiedy skończyły mi się strzały zeskoczyłam na dół i ze zwinnością tygrysa cięłam moim Excaliburem i odpierałam ataki orków.

- o nie! - usłyszałam przerażony okrzyk (Kogoś)

Walczył on z wielkim orkiem. Wszędzie była krew (kogoś). Ork przygotował się do ostatniego ciosu. Wykorzystałam ostatnią szanse jaką miałam rzuciłam nożem ukrytym w nogawce spodni. Patrzyłam jak z idealną precyzją przebija się przez głowę potwora na wylot. Upadając ciężkie ciało przeciwnika przygniotło (kogoś). Szybko podbiegłam do niego i pomogłam mu go zdjąć."



Jezu, nie pytajcie. Nawet nie muszę robić z tego parodii, bo i tak każdy się z tego śmieje. Ale i tak pewnie zrobię z tego parodię... chwila co?

No dobra, uznajmy to za zwykły przykład Ałtoreczkowego opisywania scen walki. To wszystko jest takie... zbyt idealne. Pokonała kurde wszystkich i jeszcze pomogła wszystkim, bo oprócz niej oczywiście, nikt sobie nie radził. Jak zwykle u Mary Sue, to się dzieję. A ona, mimo że całe życie spędziła w zamku jako królowa to i tak umiała robić to salto, ze zwinnością  tygrysa władała mieczem no i jeszcze ANI RAZ NIE SPUDŁOWAŁA. No bo ona po prostu musi. I pomyśleć, że kiedyś uważałam tą książkę za fajną... no ale nic, miałam wtedy 10 lat... Wracając. W krótce pokonują tych orków, no i ona oczywiście wyleczyła tego kogoś i stała się skromniutką bohaterką. Sceny walki pisane przez Ałtoreczki zwykle tak wyglądają. Są zbyt przerysowane i do tego stopnia nieprawdziwe, że... po prostu są słabe. Lepiej by było opisywać jak to tej postaci ktoś ratuje dupę, a nie odwrotnie. No chyba, że postacie ratowały by się nawzajem. Wtedy to co innego. Ale i tak. A co do tych idealnych ruchów to... Weźcie nie piszcie co chwila, że postać "z idealną precyzją" coś robi. Że ciągle coś jej wychodzi. Tak po prostu nie jest. A z resztą. Żaden człowiek by tak nie walczył. Więc jeżeli coś piszecie (a wasza postać to człowiek) to porównajcie ją sobie ze sobą i pomyślcie, czy tak się da. No chyba, że tak jak u mnie, OC'ka przez 1000 lat uczyła się walczyć i to jest jej... Dziedzina? Coś takiego. Ale wtedy tylko to może być jej najlepszą umiejętnością. TYLKO TO. 

Mary Sue- Czyli mini poradnik jak uniknąć porażkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz