Bohaterowie drugoplanowi

133 10 23
                                    

Kanon jest w każdym Dziele standardem. Ja sama ledwo unikam tego słowa w co drugim zdaniu. 

Podobnie jest z kanonem jeżeli chodzi o postacie.

I mówię tu o postaciach, które zawsze przybierają bardzo podobny wygląd trzymający się tej jednej jedynej i niezmiennej formy. Zawsze wygląda to praktycznie tak samo, a mówiąc to, mam namyśli dokładnie i dosłownie to słowo. 

Postacie, jak to bywa stosunkowo dość często, mają własne życie. Trzeba nakierować każdą z nich tak, aby w niedalekiej przyszłości sama nas nim zaskoczyła. Często efekt tworzony może być pod wpływem chwili, okazji, momentu, a nawet z czystej determinacji. W każdym razie nasz twór ma zmienić kanon i zostać kreatywną postacią, żywą jak Dedalowy Labirynt. Uwierzcie, że da się tego dokonać, no ale trzeba wszystko wymyślić po swojemu. 

Bo trzeba robić rzeczy PO SWOJEMU. 

No bo w jakim procencie twoja postać ma być oryginalna, skoro stworzyłaś ją na istny wzór czego istniejącego? I nie mówię tu o inspirowaniu się kimś/czymś, ale o totalnym odwzorowywaniu czegoś. To duża różnica, przez wielu za grosz nie zauważana. Proszę was użyjcie boskiego daru, zwanego mózgownicą i stwórzcie coś za co będą podziwiać WAS. 

Bo ludziom- konkretnie Ałtoreczkom- po ludzku nie chcę się tworzyć własnych, dobrych i wielocechowych postaci. Wolą użyć czegoś istniejącego i dać mu tylko dwie główne cechy. I do tego takie postacie się powtarzają. 

Ta jest zawsze miła i pomocna, ta pewna siebie, a ten, tak ten, będzie nieśmiały i skryty. 

Co w tym za myślenie? Wystarczy o tak na wiatr puścić sobie cechę, która ma się ukształtować sama, tak? 

Otóż nie. 

Ja sama nad każdą postacią namyślam się kilka godzin, ba, nie raz zdarza się, że kilka dni a nawet tygodni. Z puszczonej na wiatr cechy nie stworzy się dobra postać, jeżeli nad nią nie popracujesz. Jeżeli skupisz się jedynie na głównej postaci i dodawaniu jej pozytywów, z twojej książki nic a nic nie wyniknie. 

A teraz przejdźmy ziomki głębiej do tematu, bo trochę za bardzo rozwinęłam się nad moim użalaniem. 

A więc tak.

Jakby... ja wiem, zdziwicie się, ale aż za dobrze, jak bardzo ciężko jest stworzyć jedynie dwóch głównych bohaterów, dobrych i wyrafinowanych, z duszą i charakterem, a co dopiero jeszcze ich przyjaciół, wrogów i Bogowie wiedzą kogo tam jeszcze. Ałtoreczki tworzą je po prostu tak by były i hop siup. Ale problem w tym, że to tak nie działa. Trzeba nad wszystkimi głębiej się rozpisać, podać ich historie, cechy, miłości, myśli, zachowania i wszystko to musi być oryginalnie przeznaczone dla nich.

Na Bokserki Aresa, których (zawierzcie mi) wolelibyście nie wąchać, przestańcie robić samych skopiowanych idiotów. Co wam to da? CO, DO CHOLERY JASNEJ, WAM TO DA?!

Podajcie chociaż ich wygląd (szczególniejszy niż to, że jest niebieskooką blondie), płeć, charakter, orientacje, poglądy itd. Żeby było w nich cokolwiek. 

Efekty was zszokują, ale ja sama na tworzenie postaci bliskich, krewnych, przyjaciół i wrogów, spędzam czasu dużo więcej niż nad samym owej postaci tworzeniem. Taka prawda, bo postaci drugoplanowych jest stosunkowo więcej a w fabule, są one podstawą, nawet jeśli z pozoru wydaje się inaczej. 

Mary Sue- Czyli mini poradnik jak uniknąć porażkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz