.18.

265 8 0
                                    

Otworzyłam oczy, i miałam szczęście widzieć te jego jeszcze mocno przyciśnięte, acz rozluźniające. W końcu otworzyły się. Coś czuję, że zdąże jeszcze naprawdę polubić ten widok. Uśmiechnęłam się do niego, a on zrobił to samo. Po chwili głowę umieściłam obok jego szyi zagłębiając twarz w pobliżu jego perfum. Ich zapach był wspaniały. Niby męski, acz kolwiek pokazywał dokładnie charakter Olivera.  delikatna brzoskwinia...

-Nieźle całujesz. - zaśmiał się.

-Dziękuję, ty też niczego sobie. - uśmiechnęłam się.

-Czy mogę teraz wreszcie powiedzieć, że uwielbiam twój uśmiech bo wtedy zawsze czuję się szczęśliwy, a gdy jesteś przy mnie mam motylki w brzuchu i całą ciebie...Uwielbiam? - spytał mówiąc szybko.

Zrobił zamyśloną minę. Nie widziałam go bo jedyne co to czułam jego tętno w szyi ale wiedziałam, że tak wtedy wyglądał.

-Nie możesz. - zaśmiałam się całując go krótko w szyję.

-No proszę proszę, nasz kapitan. - usłyszeliśmy głos który był tuż nad nami.

Momentalnie podniosłam głowę i spojrzałam jak się okazało na dwóch identycznych rudzielców.

Szybko wstałam z Olivera a on podniósł się i byliśmy już na nogach.

-Wy nie wyjechaliście na święta? - spytał Wood.

-Może Percy. - zaśmiał się jeden z nich patrząc na drugiego.

-Mniejsza o to, jak się ktoś dowie to połamię wam miotły! Jasne? - spytał zdenerwowany.

-W takim razie z pałkami w ręce będziemy chronić zawodników przed tłuczkami na ziemi. - zaśmiał się Fred.

-Zmiatajcie stąd! - krzyknął nagle Oliver robiąc krok w przód.

-Jak się piękności czuję po tym wstrząsającym przeżyciu? - spytał George patrząc na mnie.

-W tej chwili! - krzyknął donoślniej Wood.

Szatyn już zdesperowany złapał ich za ubrania i zaciągnął w stronę drzwi wejściowych.

-A przynajmniej dobrze całuje? - spytał mnie z daleka któryś z dwójki.

-Sam będę musiał się kiedyś przekonać - odpowiedział mu drugi.

-Jeszcze jedno słowo a pójdziecie na ławkę rezerwowych! - wtrącił się Oliver.

-Już już. - powiedzieli pod nosem odchodząc.

Wood cały czerwony wrócił do mnie a ja zaniosłam się śmiechem ledwo trzymając się na nogach.

-Ta ta. Very funny. Yhym. - powiedział krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Brak szacunku. Bachory. - dodał po chwili.

-Już się na nich tak nie unoś. - ledwo wydusiłam przez śmiech.

-Ugh...

Widząc w jakim jest stanie uspokoiłam się i podchodząc przytuliłam.

-Już już... - powiedziałam cicho masując go ręką po plecach.

Przywracając na twarz kremowy odcień odwzajemnił uścisk i umieścił głowę na moim ramieniu. Po chwili zobaczyłam dwie rude twarze wychylające się zza drzwi i patrzące na nas. Uśmiechnęłam się do nich i ruchem ręki pokazałam aby odeszli, bo wolałam aby ich miotły i karki zostały w całości. Ci odeszli szybko.

-Co się stało? - spytał czując, że moja ręka oderwała się od jego pleców.

-Nic, nic...- powiedziałam przywracając ją na poprzednie miejsce.

Mimo to Oliver odwrócił się i szybko spojrzał na korytarz przy drzwiach wejściowych. Najwyraźniej zobaczył dwie odbiegające rude czupryny.

-FRED, GEORGE! - krzyknął.

***

W końcu spałam już w moim łóżku. Cały czas przypominając sobie co działo się dzisiejszego wieczora. Marzeniem było przeżyć to jeszcze raz. Po jakimś czasie zasnęłam.
Aż nastał ranek. Za dwa dni wrócą ci co wyjechali, a lekcje zostaną wznowione. Chciałam nacieszyć się ostatnimi wolnymi chwilami i poszłam spać. Mój spokój jednak nie twał długo.

-Remeny! Ty ślamazaro wstawaj! - krzyczał Ge wbiegając do mojego pokoju.

-Czego... - wydusiłam.

-Preeezenty! - uśmiechnął się szeroko.

-Otworzę później.

-Poza tym ktoś do Ciebie przyszedł. - dodał.

Ożywiłam się od razu.

-Kto?

-Sama idź zobacz. - uśmiechnął się.

Momentalnie wstałam i zaczęłam ubierać się od razu jak dziecko na wieść o Świętym Mikołaju. Zdejmując piżamę Ge odwrócił się a ja ubrałam się momentalnie i dopinajśc pasek do końca wybiegłam z pokoju. W pokoju wspólnym ci młodsi i starsi odpakowywali prezenty, a ja przebiegłam przez salon i wypadłam na korytarz o mało nie przewracając się na twarz. Po chwili jednak poczułam na sobie ciepłe ręce które szybko złapały mnie i przyciągnęły do siebie. Już po chwili byłam w czyiś objęciach. Jednak po chwili poczułam dobrze znane mi perfumy.

-Przepraszam. - powiedziałam cicho.

-W porządku. - odpowiedział patrząc na mnie. - Jak się spało? - spytał żeśko.

-Dobrze dobrze...- odpowiedziałam przecierając oczy ze zmęczenia.

-Ojej. Obudziłem cię? Przepraszam... - powiedział patrząc na mnie.

-Nie szkodzi. - uśmiechnęłam się. - wolę to niż dalszy sen.

Oli zaśmiał się.

-Może wpadniesz teraz do mnie? - zapraponował.

-Jasne, ok. - uśmiechnęłam się.

We Know Every Star... Mój Nikt ~Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz