Słońce wpadało do wnętrza mojego dormitorium przez stłumione wodą okno. Wokół była głucha cisza przerywana naszymi oddechami. Leżałam na torsie Olivera słysząc jego bicie serca. Byłam spokojna. Mogłam czuć się przy nim bezpiecznie.
Jego brązowe oczy były zamknięte, a krótkie włosy porozrzucane. Uwielbiałam gdy tak wyglądał. To uświadamiało mi to w co wciąż trudno było mi uwierzyć - Oliver Wood jest moją drugą połówką, jesteśmy razem, a ja znalazłam chłopaka, który zmienia mnie na lepsze i nie muszę mieć przed nim żadnych tajemnic. Podobnie jak on nie musi przede mną. Uwielbiałam jego zapach delikatnej brzoskwini mieszający się z zapachem trawy z boiska Quidditcha. Nie wiem co bym zrobiła bez mojego nikogo. Jakbym uciekła od wiedzy, że moja przyjaciółka zmieniła się w śpiącą królewnę, po szkole grasuje ktoś lub coś co zmienia ludzi w posągi, a my możemy niedługo wrócić do domów. Czyli tam gdzie nie chciałabym wracać.
Mogłam tak patrzeć na niego bez końca.
Nagle usłyszeliśmy jak drzwi z gigantyczną siłą uderzają o ścianę. Ja i Wood momentalnie się podnieśliśmy by po chwili zobaczyć zdyszanego i przestraszonego Gedeona.
-Remeny! Dumbledora wypierniczyli z posady dyrektora, a Hagrid siedzi w Azkabanie! - wrzasnął.
Po chwili zobaczył obok mnie Olivera, który nie wydawał się zadowolony z faktu, że został tak brutalnie wybudzony.
-Ty tak masz tu codziennie? - spytał szatyn patrząc na mnie zirytowanymi i zaspanymi oczami.
-To ta spokojniejsza wersja. Zwykle w bonusie mamy tu jeszcze Nilke.
-Przepraszam Oliver nie miałem pojęcia, że tu jesteś. - wydał Naake siadając nieśmiało obok mojego łóżka.
-Nie szkodzi. Opowiadaj co się stało z Dumbledorem i Hagridem.
Gedeon uśmiechnął się dumnie po czym pewny siebie oparł się o krzesło.
- Ojciec tego gnojka Malfoya ponoć zebrał jakieś podpisy na odwołanie dyrektora z roli dyrektora. No i ten debil się zgodził i odszedł. A żeby było ciekawiej to oskarżyli o coś Hagrida i wysłali do Azkabanu!
Gdy tylko dokładniej zrozumiałam co blondyn chciał nam przekazać momentalnie spojrzałam zdziwiona i przerażona to na Wooda, to na Gedeona.
-Ale bez Dumbledora dojdzie do jeszcze większej ilości osób spetryfikowanych! Hogwart właśnie pozbył się osoby, która może mogłaby jakoś na to wszystko zaradzić. - podsumowałam przejęta.
-Zgadza się Remeny. Choć niestety sądzę, że gdyby dyrektor wiedział jak na to zaradzić już by coś z tym zrobił. Jak na razie grono pedagogiczne jest bezradne. Ale fakt, pozbywanie się ze szkoły tak inteligentnego czarodzieja to głupstwo. - dodał Oliver.
-Debile z nich, no debile. - wydusił pod nosem Naake.
Spojrzałam na kołdrę, którą byłam przykryta. Starałam się wszystko poskładać i zrozumieć. Mieć pod kontrolą.
- A gdzie Teofil? - spytałam szybko podnosząc głowę.
-Rozmawia jeszcze z Liam' em i Matt' em. A ja postanowiłem przyjść tutaj.
-Co oni o tym sądzą?
-To samo co my! Mówili, że ta szkoła schodzi na psy.
***
Po chwili byliśmy już na zajęciach transmutacji prowadzonych przez profesor McGonagall. W klasie panowała cisza. Każdy przepisywał do zeszytu zdania podyktowane przez nauczycielkę na tablicy. Między pojedynczymi słowami zerkałam na miejsce obok Percy'ego, które było puste. Zawsze siedział tam Oliver. Bardzo zaniepokoiła mnie jego nieobecność. Nigdy nie zaniedbywał zajęć bez powodu, tak samo jak nigdy nie zdarzyło mu się uciekać na wagary jak jakiemuś nastolatkowi z burzą hormonów. Rano nie wyglądał na chorego, z resztą pojawił się na pierwszej lekcji.
Nie zanurzając się dłużej w pytaniach bez odpowiedzi posłałam Weasley'owi znaczące spojrzenie z pytaniem "Gdzie Oliver"
Rudzielec nie musiał długo dochodzić do tego co miałam mu do przekazania. Jedynie marszcząc brwi wzruszył ramionami i wrócił do przepisywania.
Rozejrzałam się po klasie wodząc spojrzeniem od profesor McGonagall przemienionej w kota do drzwi sali tuż pod którymi siedział Liam, Teofil, Gedeon i Matt. Zawsze jednak siedzieli tam w piątkę z Marcus'em tak jak przez wspólny pokój mieli w zwyczaju.
Poczułam pot spływający po moim czole gdy zdałam sobie sprawę co to może oznaczać. Wytrzeszczyłam oczy nie mogąc się skupić na przepisywaniu. Adrenalina rozlała mi się po organizmie i jak się po chwili okazało to było widoczne. Po mojej lewej kątem oka zobaczyłam jak Percy z wystraszonym wyrazem twarzy macha do mnie ręką. Chciał wiedzieć co się stało, a ja doskonale wiedziałam, że nie znam alfabetu morsa ani języka migowego i nic mu nie przekażę, dlatego zrozpaczona i nie ukrywam poddenerwowana jedynie gorzko przełknęłam ślinę.
Nagle wszystkich uczniów rozproszył dźwięk drzwi które otworzyły się z głośnym hukiem. W ich progu stanął drobny czwartoklasista z wytrzeszczonymi oczami i podekscytowanym wyrazem twarzy.
-Marcus Flint bije się z Oliver'em Woodem na korytarzu! - zakomunikował co wywołało intensywne zaskoczenie i rozmowy.
Szybko pognałam spojrzeniem do Weasleya pokazując mu jasno odpowiedź na jego pytanie.
Wszyscy uczniowie wybiegli z sali pozostawiając za sobą tylko głos bezradnej profesor McGonagall „Proszę w tej chwili wrócić do swoich ławek!”
Cały nasz rocznik podążał za czwartoklasistą który w biegu prowadził nas do centrum wydarzeń. Sprawnie przecisnęłam się między uczniami by po chwili być już na czele. Zza moich pleców dobiegał jeszcze głos Percyiaka, który jak przypuszczam chciał abym wszystko mu wytłumaczyła jednak nie było na to czasu.
Po chwili zza zakrętu wyłonił się tłum uczniów Hogwartu którzy okrążając dwóch szóstoklasistów krzyczeli "Bójka, bójka!", a spośród krzyków i wiwatów dobiegały jeszcze słowa "Oliver! Oliver" lub "Marcus! Marcus!"
Zaczęłam przepychać się przez tłum który się tam zebrał. Nie było tam żadnych nauczycieli. Sami uczniowie Hogwartu, którzy nie planowali namówić ich do przerwania. Za mną wciąż ciągnął się Weasley, który nie chcąc mnie zgubić w tłumie trzymał mnie za końcówkę szaty.
Nareszcie dochodząc do samego środka, zobaczyłam Marcusa i Olivera. Brunet leżał na ziemi. Jego twarz była cała pobita i posiniaczona, a w okół jego głowy leżała rozlana krew. Starał się podnieść jednak nie miał na to szans. Na trzy silne uderzenia Olivera przypadało jedynie jego jedno.
Nad Marcus'em był Oliver, który nieustannie lał Flinta po całej fioletowo - czerwonej twarzy. On miał zaledwie podbite oko i strasznie wściekły wyraz twarzy. Ani na chwilę się nie zatrzymywał.
Postanowiłam to przerwać.
-Stop! Marcus, Oliver przestańcie!
Jednak oni nie zważali na mnie a w dodatku parę gryfonów z tłumu kazało mi się zamknąć.
Za mną był Percy który nieudolnie starał się zatrzymać walkę. Jednak zupełnie nikt go nie zauważył.
Znajdując w głowie odrobiny rozsądku wyjęłam z mojej kieszeni różdżkę i skierowałam między Flinta a Wooda.
-Depulso! - powiedziałam głośno, a po chwili Oliver wraz z Marcus'em nagle z wielką siłą odskoczyli do tyłu a pozostałości zaklęcia rzuciły pierwszymi osobami z tłumu w tył tworząc domino.
Wszystkie krzyki, wiwaty i dźwięki uderzeń ucichły a oczy uczniów spoczęły na mnie. Spojrzałam na poobijaną twarz Flinta, który mimo krwi i siniaków wciąż miał ten obrzydzający mnie uśmiech. Czułam satysfakcję widząc, że te jego irytujące, ohydne wargi teraz były całe od krwi. Po chwili spojrzałam na Olivera, który wyglądał jakby chciał mnie przeprosić a jednocześnie pokazać co jest w stanie zrobić z osobami, które choć trochę mi podpadną lub zrobią jakąś krzywdę.
Byłam jednak zmęczona tym widokiem. Tak jak byłam zaskoczona i nie miałam siły dyskutować ani z Oliver'em ani z Marcus' em.
Wybawił mnie jednak po chwili głos profesor McGonagall
-CO SIĘ TUTAJ DZIEJE?!
CZYTASZ
We Know Every Star... Mój Nikt ~Oliver Wood
FanfictionŚlizgonka zakochana w quidditchu spotyka na drodze Gryfona o podobnych upodobaniach. Jej przyjaciółka w związku z prefektem Gryffindoru przymusza ją do relacji z domem Godryka. Dziewczyna angażuje się w życie prywatne swoich przyjaciół nie czując g...