.36.

184 5 0
                                    

Dni w Hogwarcie robiły się powoli coraz cieplejsze. Brak pozostałości śniegu, powoli rozkwitające rośliny, a mimo tak pięknej, zielonej aury w szkole wciąż panował strach, niepokój i bezradność.

Słońce świeciło jasno, a zielonkawe szyby okien farbowały jego blask rzucając światło na moją książkę, którą czytałam siedząc na parapecie wśród korytarzy szkoły.

Mimo tego, że tak wiele się ostatnio wydarzyło byłam spokojna. Dawno się tak nie czułam. Przejmowałam się tym, że odeślą nas do domu, związkiem z Oliver'em - że się ktoś o nim dowie. Przejmowałam się Marcus'em, Nilką... Moją siostrą i ojcem. A czytając książkę w tak pięknym miejscu, które nazywałam domem pomagało mi na chwilę o wszystkim zapomnieć.

Ale jak to mówią "Nic nie trwa wiecznie”

-Remeny, Remeny!- usłyszałam zdyszany i przarażony głos Gedeona.

-Co się stało? - podniosłam się nagle zamykając odruchowo książkę.

-Matt mi powiedział, że Liam mu powiedział, że Marcus wspomniał bo usłyszał w skrzydle szpitalnym, że McGonagall powiedziała Pani Pomfrey, że potwór porwał Ginny Weasley do komnaty! - powiedział przejęty ledwo łapiąc oddech. - wszędzie cię szukałem! Wie już Teofil, Oliver, a Percy to już na pewno! - dodał na jednym oddechu.

Przerażona zeskoczyłam z parapetu i podeszłam do Naake kładąc dłonie na jego ramiona.

-Ge uspokój się. Spokojnie. - powiedziałam spokojnym głosem, mimo, że sama w środku umierałam z przerażenia. Ugryzłam się w język by nie spytać o to czy ten głuchy telefon niczego sobie nie dopowiedział, czy Oliver na pewno wie i przede wszystkim czy Percy to jakoś przeżył.

-Jak ja mam być spokojny?! Ty nie rozumiesz? Odeślą nas do domu! Będę musiał siedzieć z tymi homofobami, nie zobaczę już Teofila, a Nilka zostanie w tym zakichanym szpitalu! Percy popadnie w depresję, a Oliver razem z nim, a jeśli Oliver popadnie w depresję to ty też, a jeśli ty popadniesz w depresję to i ja, a jak ja to też Teofil i zbiorowo skoczemy z wieży astronomicznej na twardy beton, a jak Nilka się obudzi to wróci do pasztetu który z nas zostanie i żeby nie musieć nas zeskrobywać skoczy za nami! - wykrzyczał za czym ja ledwo nadążyłam.

-Po pierwsze - na błoniach nie ma betonu  po drugie - ja to w depresji żyje odkąd was poznałam i jeszcze nie zginęłam więc zapobiegnę temu twojemu łańcuszkowi, po trzecie - Percyiak ma nas i w żadną depresję nie wpadnie, a po czwarte przypominam Ci, że za niedługo mandragory już będą dojrzałe i na pewno Nilka będzie już obudzona przed naszym powrotem do domu. - wyjaśniłam co uspokoiło tego jełopa.

Spojrzałam mu głęboko w oczy doszukując się w nich chwili spokoju jaką próbowałam w nim rozbudzić, a gdy tak się stało przerwałam chwilę ciszy na złapanie oddechu.

-Gdzie jest Percy? - spytałam w końcu.

***

Tak jak mi polecono udałam się do skrzydła szpitalnego. Nie byłam pewna czy było wolno mi tam przybywać zważając na okoliczności. Na jednym z łóżek zobaczyłam śpiącego Flinta który na całej twarzy miał opatrunki i plastry a tors odkryty przez jakiś eliksir, który wchłaniał się w jego siniaki.

Dobrze mu tak

Idąc cztery łóżka dalej zza zasłonki ujrzałam Percy'ego. Siedział przy łóżku Nilki i on nie był cały we łzach ani w ataku paniki. Jego spojrzenie było puste, zmęczone i nijakie. Odpływał myślami dalej niż tam gdzie mogły zaprowadzić go niebieskie migdały. Nawet mnie nie zauważył. Trzymał dłoń na ręce spetryfikowanej Wans nawet nie czując już dotyku.

We Know Every Star... Mój Nikt ~Oliver WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz