Chuuya: Jesteś zły na siebie za ten związek?
Dazai: Nie. Wcale. Nie miałem poczucia, że chciałbym cofnąć czas. Dużo się nauczyłem.
Chuuya: Tego, że nie powinieneś być w związku...?
Dazai: Między innymi. Drugi raz. Ta sama lekcja. Jakiś debil ze mnie wychodzi.
Chuuya: Jeszcze większy....?
Dazai: *ignoruje przytyk* Nie powtórzyłem starych błędów, ale zrobiłem nowe. Nie chce mi się już.
Chuuya: Psst, Dazai *czka, sięgając po kieliszek z winem* Ale serio miałeś dziewczynę? Może nie widzieliśmy się dziesięć lat... Cholera, nie umiem sobie tego wyobrazić nawet po pijaku!
Dazai: *smutno uśmiecha się na jej wspomnienie, gdy na jego oczach zeskoczyła z klifu wprost w spienione fale morza; wydała mu się wtedy najprawdziwszym Aniołem, który zamiast pognać do niebios, przez poharatane skrzydła upadł tuż przed bramą Piekieł*
Dazai: Czasem sobie myślę, że mógłby to być sen i też byłoby dobrze... *zamawia kolejną szklankę whisky, proponując także Chuuyi*
Chuuya: *prycha w geście odmowy* Whisky to trunek cierpiących, a nie tych, którzy się z takowymi muszą użerać...
Dazai: Tak myślisz? Przynajmniej to jedno pozostaje niezmienne od lat...
Dazai:
Dazai: Jak twój wzrost, oczywiście.
Chuuya: Draniu!
dedykowane
CZYTASZ
SOUKOKU: headcanons
Fanfiction~ W TRAKCIE KOREKTY Przeczytacie, bo to Soukoku, a potem zamkniecie tę stronę oburzeni, a część z Was może nawet rozbawiona. Zapraszam ;)