Dom Connora zapamiętałam inaczej, ze względu na to, że ostatnio było w nim pełno ludzi. Teraz było tu spokojnie. Żadnych hałasów. Po prostu głucha cisza.
— Moja mama już śpi. Jest przyzwyczajona do tego, że wracam późno. O ile w ogóle wracam — wytłumaczył, po czym zaczął się wspinać po schodach, prowadząc mnie do siebie do pokoju.
Pomieszczenie było bardzo przestrzenne i od razu było widać, że rodzice nie szczędzili na niego pieniędzy. Czarne ściany idealnie odzwierciedlały właściciela pokoju, a tego samego koloru meble wpasowały się w klimat pomieszczenia. Na lewo stało ogromne łóżko, które przeżyło pewno więcej, niż ja w swoim całym życiu. Biurko z kilkoma monitorami i brudnymi kubkami stało zaraz pod oknem, a na ścianie po prawo wisiał telewizor, pod którym znajdowała się komoda z konsolą i jakimiś papierami. Duża, dwudrzwiowa szafa była lekko uchylona, a wystające z niej ubrania niemal sięgały podłogi.
— Chodź. Dam ci jakieś ciuchy do spania — powiedział i ruszył w stronę szafy. Dał mi pierwszą lepszą koszulkę i zaczął szukać czegoś na dół. — Chyba wszystkie bokserki mam w praniu. W moich dresach czy spodenkach zapewne utoniesz, więc jedyne co ci mogę zaoferować to jakieś stare bokserki, które mają dość krótkie nogawki.
Powiedział, a ja pokiwałam głową i przyjęłam od niego bieliznę
— Spoko. Najwyżej dostaniesz gazem pieprzowym — uśmiechnęłam się, a ten ze śmiechem dał mi jeszcze ręcznik, żebym mogła się umyć i wskazał łazienkę.
— Powinienem mieć jakieś nowe szczoteczki do zębów w szufladzie. Poszukaj — dodał i położył się z telefonem na łóżko, a ja pokiwałam głową na znak, że przyjęłam.
Weszłam do środka, zdjęłam znoszone ciuchy i zlustrowałam wzrokiem pomieszczenie.
Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie, kiedy to ostatni raz byłam w tym pomieszczeniu. Obraz zgonującego Ethana i wściekłego Connora, który z nerwów prawie spuścił przyjaciela w kiblu, na długo zostanie mi w pamięci.
Weszłam pod prysznic i puściłam na siebie gorącą wodę. Skorzystałam z jego żelu do mycia, bo nie mogłam znaleźć żadnego damskiego, co absolutnie mi nie przeszkadzało. Lubiłam męskie zapachy. Wytarłam się, założyłam bokserki Cheney'a, po czym przełożyłam przez głowę jego koszulkę, która przesiąknięta była zapachem proszku do prania i jego wody kolońskiej.
Włosy rozczesałam grzebieniem leżącym na blacie, a zęby umyłam wcześniej znalezioną białą szczoteczką. Złożyłam ciuchy w kostkę i położyłam obok kosza na pranie.
Obejrzałam się w lustrze i widząc, że spod koszulki wystaje mi pół tyłka, westchnęłam. Nie było szans, żeby go nie zobaczył i jakoś niespecjalnie chciałam czuć tam jego wzroku.
Wyszłam powoli, a ten od razu zerwał wzrok z nad telefonu i spojrzał na mnie. Szłam, ściągając rękoma koszulkę jak najniżej i stanęłam na środku pokoju. Connor się zaśmiał i wstał. Przerzucił sobie przez ramię ręcznik i spojrzał się na mnie mierząc mnie od góry do dołu.
— Jak obciągasz tak tą koszulkę to prześwitują ci sutki — zaśmiał się, a ja w odpowiedzi zmordowałam go wzrokiem, czując wewnętrzne zażenowanie.
Uśmiechnął się szerzej i poszedł do łazienki, a ja stałam tak chwilę osłupiała.
Po moim chwilowym transie, ocknęłam się i podeszłam do drugiej strony łóżka po czym wślizgnąłem się pod kołdrę. Wszystko pachniało nim, co coraz bardziej mi odpowiadało. Cynamon zmieszany z miętą pieprzową, które kryła woda kolońska bruneta, przyjemnie łaskotały moje nozdrza, a chłodne powietrze, które uderzało od uchylonego okna powodowało na moim ciele gęsią skórkę.
CZYTASZ
Imperfection
RomantizmNigdy nie chciałam, żebyś był perfekcyjny. Perfekcja była nudą. Nie stanowiła dla mnie żadnego wyzwania. A ty byłeś moim najciekawszym, a zarazem najcięższym wyzwaniem. To co było w tobie perfekcyjne, to twoja niedoskonałość. I jeżeli byłoby trzeba...