3.Never Have I Ever.

2.1K 45 9
                                        

Dzień w szkole minął mi dość szybko co miałam nadzieję, będzie egzekwować się przez najbliższe kilka miesięcy nauki. Nie byłam fanką ani nauki, ani zajęć prowadzonych przez nauczycieli, którzy usilnie próbowali wbić nam do głów swoją wiedzę.

Od zawsze uczyłam się dobrze, więc nigdy nie miałam problemu z przyswojeniem jakiegokolwiek materiału. Jednak nigdy nie pałałam sympatią do tego zajęcia. Każdorazowo było wiele innych rzeczy, które wolałam robić w momencie kiedy wybijała godzina, o której powinnam zabrać się za wkuwanie.

Jechaliśmy właśnie z Ethanem na nasze osiedle,  głośno śpiewając piosenki, które grały akurat w radiu. O ile śpiewem można było to nazwać, bo czasem dźwięki, które z siebie wydawaliśmy, przypominały zdychającą fokę.

Gdy wjechaliśmy na ulicę, przy której znajdują się nasze domy, szatyn ściszył muzykę i zaparkował na podjeździe przed jego domem.

— Dzięki za podwózkę, szoferze — uśmiechnęłam się, wychodząc z samochodu chłopaka, co ten po chwili również zrobił.

— Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a obiecuje, że był to twój ostatni raz w tym samochodzie — mruknął zamykając pilotem pojazd, a ja zaśmiałam się na jego oburzenie.

Pożegnaliśmy się i po chwili się rozeszliśmy. Ruszyłam w kierunku schodków prowadzących na ganek mojego domu.

Ethan strasznie naciskał na mnie, żebym poszła na tą wcześniej wspomnianą przez niego imprezę. Od zawsze lubiłam imprezować. Kochałam bawić się w towarzystwie innych oraz naprawdę cholernie mocno uwielbiałam imprezową atmosferę, która działała na mnie jak wiatr w parny dzień. Orzeźwiająco. Odcinałam się zawsze dzięki temu od przytłaczających myśli, które nieraz męczyły moją głowę w Nowym Orleanie.

Weszłam do domu i rzuciłam klucze na komodę. Ruszyłam w kierunku salonu i widząc moja mamę oglądającą telewizję, podeszłam do niej i usiadłam na oparciu kanapy.

— Jak w szkole? — zapytała, odciągając na chwilę wzrok od plazmy.

— W szkole jak w szkole. Nudno — wzruszyłam ramionami, a ta wróciła wzrokiem na telewizor oświetlający pomieszczenie. — Mamo? — podniosła wzrok i spojrzała na mnie czekając, aż coś powiem. — Idę dziś na imprezę. Nie czekaj na mnie.

Powiedziałam, a ta uniosła brew ku górze.

— Oczywiście, że możesz — odpowiedziała sarkastycznie po tym jak oznajmiłam kobiecie swoje wyjście, olewając jakąkolwiek prośbę o pozwolenie. — Weź klucze. Wolę nie wiedzieć w jakim stanie wrócisz.

Przewróciłam oczami i podeszłam do mamy, całując ją w policzek, po czym pognałam do swojego pokoju. Rzuciłam rzeczy na podłogę i położyłam się na łóżku.

— Tego mi było trzeba — szepnęłam sama do siebie, rozkoszując się wygodnym materacem pode mną.

Dzisiejszy dzień był dla mnie nieco męczący i nie wiedziałam do końca czy winić za to szok spowodowany nową szkołą czy może pewną blondynkę, która pociągała za sznurki mojego zdenerwowania.

Mój telefon, który niechlujnie rzuciłam na łóżko zawibrował i na jego ekranie ukazała się wiadomość od Ethana.

Ethan: będę po ciebie o 9
Madeline: skąd masz pewność że idę?

Zaśmiałam się pod nosem na przejaw jego olbrzymiej pewności, co do mojego wyjścia, po czym odłożyłam telefon i wstałam po laptopa w celu odpalenia odcinka Przyjaciół.

Wróciłam na łóżko i sprawdziłam telefon czy Ethan zdążył mi już odpisać.

Ethan: bo jestem pieprzonym telepatą

ImperfectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz