Obudził mnie drażniący dźwięk budzika, który od kilkunastu sekund dzwonił zaraz przy mojej głowie. Skrzywiłam się i otworzyłam leniwie oczy, które po milisekundzie od razu zamknęłam. Światło dostające się przez odsłonięte okna, do środka pomieszczenia, było nie do zniesienia. Na oślep zaczęłam szukać dłonią telefonu, którym chciałam w tym momencie rzucić o ścianę. Wyłączyłam alarm i przetarłam twarz ręką.
Po chwili prób zaśnięcie, ponowiłam próbę otworzenia oczu. Zza przymrużonych powiek rozejrzałam się po pokoju i orientując się, że leżałam we własnym łóżku, jęknęłam. Jak ja się tu znalazłam?
Nie, nie, nie. Tylko nie to.
Próbowałam sobie przypomnieć jak wylądowałam w swoim pokoju, ale niestety cały ten wysiłek poszedł na marne. Moja pamięć zatrzymywała się na konkursie zerowania piwa, który skończył się solidnym zgonem Vivienne.
Boże, to nie mogło się dziać.
Moje dziury w pamięci oznaczały możliwą przegraną zakładu i jedyne co mogło mnie teraz uratować to wiadomość o tym, że Connor odpadł pierwszy. Tak przynajmniej się łudziłam.
Cheney mógł wymyślić wszystko, a ja sama powiedziałam, że cokolwiek by to nie było, druga osoba musiała to zrobić. Wczoraj nie myślałam zbytnio o tym co się stanie jeżeli faktycznie przegram, ale teraz nie byłam już tak odważna.
Jęknęłam cicho i zakryłam głowę jedną z mniejszych poduszek, która była przesiąknięta w całości zapachem alkoholu. Niemiłosierne pulsowanie w okolicach skroni rodziło we mnie jeszcze większą frustrację, a nieprzyjemny smak kapcia w buzi powodował okropne obrzydzenie. Miałam ochotę zrosnąć się z tym łóżkiem i nie pokazywać się światu, póki nie dojdę do siebie. Ale musiałam. Obecność w szkole sama się nie odhaczy.
Z niezadowoleniem podniosłam się do siadu, czego od razu pożałowałam. Ilości wypitego w nocy alkoholu i wypalonych używek od razu podeszły mi do gardła i nie trzeba było czekać długo, aż wylądowałam przed muszą klozetową, pozbywając się z żołądka resztek imprezy.
Tak jak kochałam pić napoje procentowe, tak cholernie nienawidziłam kaca, który towarzyszył mi prawie zawsze po spożyciu. Nieważne jakie ilości ich wypiłam, mój organizm miał tendencję do negatywnego reagowania na pozbywanie się alkoholu. Z reguły towarzyszył mi tylko ból głowy i solidne zmęczenie. Jednak teraz, czułam się bilion razy gorzej.
Przysięgam, chyba nigdy nie miałam takiego kaca.
Po chwili klęczenia przy kiblu, nie mając już czym wymiotować, podniosłam się do góry i podeszłam do umywalki. Uniosłam wzrok na lustro, którego odbicie przyprawiło mnie o jeszcze większy ból głowy.
Rozmazany makijaż, wręcz błagał o to, żeby się go pozbyć, a sterczące, ciemne włosy, których pojedyncze kosmyki posklejane były od alkoholu, wolały o pomstę do nieba. Przekrwione, lśniące oczy prosiły mnie o jeszcze trochę snu, którego niestety nie mogłam im dać. Nie wiem ile spałam, ale czułam się jakbym nie zmrużyła powiek nawet na sekundę.
Po chwili, wzrok mimowolnie powędrował na moją szyję. Parę siniaków i delikatne ślady ugryzień, od razu przypomniały mi o ich źródle. Nasze wczorajsze, upojne chwile w toalecie, naprawdę miały miejsce.
Moja głowa jak na zawołanie, od razu zaczęła odtwarzać te spędzone z Connorem, niecałe siedem minut. Do teraz czułam na sobie jego gwałtowny, ale niebolesny dotyk oraz ciepłe usta, które zostawiły za sobą te sine pamiątki. Wprawił mnie wczoraj w stan, którego sama nie rozumiałam. Chciałam tak cholernie więcej. Doprowadził do tego czego chciał. To w końcu Connor. Ludzie tańczyli jak on im grał. Ja też wczoraj zatańczyłam.
CZYTASZ
Imperfection
RomanceNigdy nie chciałam, żebyś był perfekcyjny. Perfekcja była nudą. Nie stanowiła dla mnie żadnego wyzwania. A ty byłeś moim najciekawszym, a zarazem najcięższym wyzwaniem. To co było w tobie perfekcyjne, to twoja niedoskonałość. I jeżeli byłoby trzeba...