24.Cisza.

1.4K 32 9
                                    

Gdyby ktoś zapytał mnie o najbardziej znienawidzoną cechę u drugiego człowieka, bezapelacyjnie postawiłabym na hipokryzję. Okej, mi też momentami zdarzało się wykazywać tą cechą, ale tylko w uzasadnionych celach! Byłam hipokrytką wyłącznie, gdy chodziło o moich bliskich. I tylko w momencie, w którym robili coś głupiego, bądź nierozsądnego. A byłam nią ze względu na to, że mi samej, często brakowało roztropności.

Ale niestety, blondwłosa siostra mojej przyjaciółki, nie stosowała tej cechy w tak samo słusznych sprawach. Od piętnastu minut świeciła oczami przed profesor Morris, żeby tylko podwyższyła jej ocenę z ostatniego sprawdzianu na C, chwilę po tym jak wyśmiała Stuarta, najmądrzejszego dzieciaka na roku, za najwyższą punktację.

Dzisiejszy, czwartkowy dzień byłby dość w porządku, gdyby nie piskliwy głos Ashley, która ku mojemu nieszczęściu, dzieliła ze mną salę lekcyjną praktycznie co godzinę. Całe szczęście, że chociaż na czas bloku fizyk miałam od niej spokój.

Kilka ostatnich dni było dość nudnych. Connora od poniedziałku nie było w Hawthorne, bo musiał pilnie pojechać z mamą do Ontario, gdzie mieszkała jego schorowana babcia. Zamieniłam z nim przez ten czas razem do czterdziestu minut rozmowy. Tłumaczył to słabym zasięgiem, ale zdawałam sobie sprawę, że od mojego gderania na temat ostatnio obejrzanych przeze mnie odcinków „Kości", mogła po prostu boleć go głowa.

Jeżeli chodziło o Alyssę i Nathana, to niestety nie miałam pojęcia czy coś ruszyło. Szatynka zaszyła się od niedzieli w domu i od tego dnia, nie widziałam jej, ani razu. Chciałyśmy w poniedziałek wraz z Vivienne do niej przyjechać, ale ta grzecznie poprosiła o pare dni samotności. Nie nalegałyśmy, mimo, że nie czułyśmy się dobrze z faktem, że nasza przyjaciółka tak mocno cierpiała i nie chciała dać sobie jakkolwiek pomóc. Potrzebowała przestrzeni.

A jeżeli chodziło o Dowella to sprawa wyglądała nieco inaczej. Z nim po prostu nikt z nas nie chciał się widzieć, a tym bardziej rozmawiać. Oczywiście, było nam przykro z tym, że stan naszej paczki był aktualnie z lekka nikły, ale po tym co zrobił, nasz smutek zszedł na drugi tor. Byliśmy na niego zbyt wściekli, żeby tak po prostu olać temat i wrócić do tego co było przed tym co zrobił i powiedział. Sam nie pojawił się w szkole, ale dzwonił do każdego z nas kilka razy dziennie. Ja, Ethan i z tego co wiem również Connor, ignorowaliśmy jego telefony, bo nie mieliśmy żadnej ochoty na słuchanie jego żali i rozterek. Z kolei Vivienne nie dawała brązowowłosemu takiej taryfy ulgowej i codziennie zdzierała sobie gardło, wyzywając go najgorszymi epitetami jakie tylko znajdowała.

Alyssa, po szóstym kubku melisy, ostatecznie wytłumaczyła nam o co poszło. Okazało się, że Liam Walker, nieoficjalny chłoptaś Ashley, zidiociały szowinista i co najważniejsze, największy wróg Alyssy, wysłał Nathanowi pare esemesów, świadczących o rzekomym pocałunku jego i szatynki. I naprawdę jak bardzo bym nie próbowała, nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego Dowell tak łatwo dał się omotać i przekonać do faktu, że dziewczyna, która nie widzi poza nim świata, byłaby w stanie zrobić coś takiego. Po pierwsze, nie było go na moich urodzinach, mimo, że zarzekał się przed brązowowłosym, że udało mu się wkręcić. Po drugie, Alyssa, gdy tylko udało się jej położyć jego i Vivienne, zamknęła się z nim w pokoju gościnnym i również poszła spać. Po trzecie, ta dziewczyna go nienawidzi. I to nie jest zwykła nienawiść. Nienawidzą siebie tak mocno, że gdyby jedno wpadło pod samochód, drugie zorganizowałoby imprezę, żeby uczcić cierpienie tej osoby. Więc, dlaczego miałaby po tylu krzywdach, które jej wyrządził, tak po prostu się z nim całować? Absurd na absurdzie.

Wróciłam myślami do sali, poprawiając bezprzewodową słuchawkę w uchu, z której od trzydziestu minut leciała moja playlista. I może nie podchodziłam do zajęć poważnie, jednak mi osobiście łatwiej mijał czas w otoczeniu tak wielu rozemocjonowanych nastolatków. A że słuchawka nie była widoczna, ponieważ zasłoniłam ją swoimi włosami, profesor nie musiała się pienić, że nie skupiałam się w pełni na jej przedmiocie. Ruszałam nogą w rytm Paranoid autorstwa Black Sabbath, patrząc beznamiętnie na zegar powieszony nad tablicą. Odliczałam minuty do końca lekcji tak samo uważnie, jak robiłam to zawsze. A gdy komórki mojego mózgu zaczynały powoli dostawać pierdolca od terkotu blondynki, zaczęłam modlić się tylko o to, żeby wskazówki magicznie przyspieszyły.

ImperfectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz