23.Problem.

1.5K 41 3
                                    

Po moich uszach rozbrzmiał się dźwięk powtarzających się uderzeń w drewnianą płytę. Zdezorientowana otworzyłam gwałtownie oczy, natrafiając na rozjaśniony promieniami słonecznymi sufit. Z przymrużonymi oczami uchyliłam głowę w stronę drzwi, wybudzając się powoli ze snu.

Leżałam opleciona ramionami Cheney'a, który również zaczął się wiercić, mocniej wciskając swoją głowę w moje nagie plecy.

Zaczęłam powoli odbierać bodźce, które zamroczył sen i gdy poczułam nasilające się z każdym kolejnym uderzeniem w drzwi, pulsowanie w głowie, jęknęłam. Znowu miałam kaca.

— Kurwa mać — usłyszałam za sobą wściekły głos Connora, który był jeszcze w pełni zagłuszony poranną i przepitą chrypą. Również czuł konsekwencje alkoholizacji. Trzymał mnie kurczowo, wypuszczając ciepłe powietrze na mój kręgosłup, co było naprawdę przyjemne. Ale odgłos stukania, niestety to zaburzał.

— Ktokolwiek to kurwa jest, zabiję — wymruczałam i czując coraz wyraźniejszy kontakt z rzeczywistością, położyłam dłonie na przedramionach bruneta. — Musisz mnie puścić. Głowa mi wybuchnie, jeżeli ten ktoś nie przestanie zaraz pukać.

Nic nie mówiąc zdjął ramiona z mojego brzucha, zostawiajac w tamtym miejscu chłód, a ja podniosłam się do siadu i kątem oka spojrzałam na jego sylwetkę. Oczy trzymał jeszcze zamknięte, a roztrzepane włosy opadały krótkimi kosmykami na materiał białej poduszki. Rozluźniony wcześniejszym snem tors, zasłonięty miał do połowy kołdrą, co niestety nie napawało moich oczu wystarczającą satysfakcją.

Ku mojemu szczęściu pamiętałam każdą minutę tej okraplanej alkoholem nocy. Pamiętałam długie otwieranie prezentów i to jak materiał koszulki Connora wchłonął pojedynczą łzę, która spłynęła wraz z zobaczeniem ostatniego prezentu od niego. Pamiętałam jak Ethan wskoczył do basenu z dachu werandy, przyodziany w odblaskową kamizelkę, którą wraz z chłopakami ukradli z budowy. Pamiętałam jak Nathan wymiotował z Vivienne w jednej łazience, po dużej dawce moich alkoholowych kombinacji i Alyssę, która pomimo mocnego upojenia, matkowała nad nimi do czasu, aż nie położyła ich spać. Oraz pamiętałam jak pod koniec imprezy, wraz z Connorem, kompletnie pijani, kochaliśmy się przy blasku wschodzącego słońca.

Na samo wspomnienie, w moim żołądku zgromadziło się tak samo, przyjemne i nienasycone uczucie, jak zawsze. Jak za dotknięciem różdżki ponownie poczułam na swoich biodrach jego zaciskające się palce oraz jego ciepłe, szorstkie wargi, które dotknęły dzisiejszego, bardzo wczesnego ranka, prawie każdego centymetra mojego ciała. I nie miało dla nas wtedy znaczenia, że na dole część imprezowiczów dalej dzielnie walczyła i bawiła się w najlepsze. Przekręcenie klucza w drzwiach było jak odcięcie się od świata. Byliśmy tylko ja i on.

Ale niestety, ktoś w końcu musiał przerwać nasz własny świat.

Sfrustrowana postawiłam bose stopy na zimnych panelach, które przez noc ochłodziło powietrze dostające się zza uchylonego okna. Wstałam z lekkim zachwianiem, spowodowanym pozostałościami alkoholu w moich żyłach i zebrałam z podłogi koszulkę Cheney'a i swoje szare dresy, które wałęsały się po podłodze. Założyłam na swoje ciało znoszone przez nas ciuchy i zaspanym krokiem podeszłam do drzwi.

Zaczesując swoje włosy do tyłu, ze skwaszoną miną, złapałam za klamkę. Uchyliłam lekko drzwi, przez które do pomieszczenia dostały się wiązki światła, uderzające z okrągłego okna zdobiącego ścianę pół piętra. Przez nagły blask słońca, przymknęłam oczy, taksując z grymasem, bladą twarz Vivienne. 

— Która jest godzina i dlaczego napierdalasz w te drzwi od kilkunastu minut? — zapytałam ciężkim tonem blondynkę, a ta przewróciła oczami i przetarła swoją twarz.

ImperfectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz