Cz. 16 - Hopps i Bajer

102 9 9
                                    

JUDY

Razem z Finnickiem zadrżeliśmy. Gdzieś na dworze pojawiły się światła latarek, które błądziły w polach dookoła. Widocznie zbliżały się jednak do chaty. Przeszedł mnie potężny dreszcz. Mieliśmy zaledwie jeden malutki pistolet!

Fenek dał mi znak, że mam siedzieć cicho i powoli podszedł do zabrudzonego okna. Był na tyle mały, że mógł to zrobić, nie zostając przy tym wykrytym. Gdy ostrożnie wyjrzał na zewnątrz, pokazał mi gestem, że mamy przechlapane.

Drżącymi łapami sięgnęłam po pistolet. Ale co on mógłby dać? Tych świateł od latarek było mnóstwo! Już po nas!
- Jakim cudem nas znaleźli? - spytał mnie, praktycznie szepcząc mi te słowa do ucha.

Wzruszyłam ramionami. Nie miałam pojęcia! Musieli nas jakoś wyśledzić. Bo jak inaczej to wytłumaczyć? Zobaczyli uliczkę tak jak my i postanowili także w nią skręcić?

I nagle wszystkie światła zgasły. Zrobiło się kompletnie cicho. Słyszalny był jedynie świst wiatru, przedostającego się do środka przez szpary w oknach i ścianach.

PAF!

Kula przebiła się przez ścianę, robiąc w niej dziurę. I to dosłownie pół metra nad głową Finnicka. Padliśmy instynktownie na podłogę, a zaraz po tym nastąpiła ogromna i głośna seria strzałów z jakichś pistoletów maszynowych. Kule trafiały we wszystko, dziurawiąc ściany, rozbijając okna i zakurzone rzeczy na półkach. Oberwała także stara sofa która dosłownie została poszatkowana! Zrobiło się tak głośno, że nie słyszałam nawet własnych myśli. Drugi raz od dawna poczułam, że mogę zaraz umrzeć. Za pierwszym razem jednak nie było to tak intensywne, bo tam miałam jeszcze jakieś szanse. A tu?

Strzały nie ustawały, a do środka przez okno wpadł granat hukowy. Chwyciłam Finnicka za ucho i pociągnęłam za sobą. Gdy granat eksplodował, byliśmy już w pomieszczeniu obok. Wciąż na podłodze. Nie potrafiłam opanować drżenia łap.

I w końcu jeden z nich wpadł do środka, wyważając drzwi. Kojot bądź wilk w czarnym kombinezonie, kominiarce i z karabinem z laserowym celownikiem. Gdy tylko nas zobaczył, kulących się na podłodze, od razu w nas wycelował. I gdyby nie Finnick, który zachował zimną krew i oddał strzał w jego bark z mojego pistoletu, byłoby już po nas.
- Na górę! - krzyknął, pomagając mi wstać i kierując się na schody. Był to strategicznie kiepski pomysł, ale nie było czasu na wymyślanie jakiegokolwiek lepszego.
- Słyszysz to?

Zatrzymaliśmy się na górze schodów. Strzały powoli jakby zanikały. Musieli więc wchodzić do środka.
- Chowaj się! - rozkazałam, biorąc od niego swoją broń.
- Mam pomysł, ale nie wiem czy wypali...
- Cicho! Idą!

Wbiegliśmy do pokoju na końcu korytarza. Tutaj to dopiero wszystko było podniszczone. Schowałam się za drzwiami, a Finnick podszedł do stojącego w rogu lustra i zaczął nim kręcić. Dopiero po chwili schował się za starą szafą. A kilka sekund później, do pokoju wszedł kolejny komandos.

I pierwsze co zrobił, to zobaczył odbicie Finnicka w lustrze. Oczywiście instynktownie oddał w jego kierunku kilka strzałów, całkowicie je niszcząc. Niestety przez przypadek wpadł na drzwi, przygniatając mnie do ściany. Gdy krzyknęłam z bólu, Finnick wychylił się zza szafy.

I wtedy też kojot oddał w jego kierunku tuzin strzałów, trafiając głównie w bok szafy, jednak niestety także w biednego fenka.

Zamarłam w przerażeniu. Finnick upadł na podłogę, chwytając się prawego barku. Kojot się nim już nie interesował, bo uchylił drzwi, wyrwał mi broń i cisnął mną przed siebie na środek pokoju.
- Mam ją! - oznajmił, najpewniej do jakiejś słuchawki.

Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz