Cz. 36 - Szach i mat

68 8 3
                                    

NICK

Otoczeni przez zgraję komandosów nie mieliśmy zbytnio opcji do wyboru. Poraniony po pysku Joel był z tego powodu wyjątkowo uradowany. Patrzył na naszą siódemkę, cały czas trzymając jedną łapę w gotowości. Nie bałem się już chwycić Karoty za łapę, by tylko jakkolwiek dodać jej otuchy. I tak nikt nie zwracał już na to uwagi. Zwłaszcza w takiej chwili.
— Zdziwiłem się, że wciąż żyjesz! — przyznał Joel, kierując te słowa do mnie — wyglądałeś na konającego, gdy sam się ocknąłem w tych tunelach. Szkoda. Mogłem dokończyć dzieło i byłoby po sprawie...
— Słabo wam coś idzie z tym zabijaniem nas! — stwierdziłem, wbijając pierwszą szpilkę — mieliście już tyle okazji, że na miejscu tego waszego zleceniodawcy zerwałbym z wami wszelkie umowy.
— Czekaj, ty tak serio? — spytał wilk, marszcząc brwi — Myślałem, że z czasem się zorientujecie, co tu jest grane...
— A o czym mówisz? — spytała Judy, licząc, że w końcu dostaniemy jakiekolwiek odpowiedzi.
— Nie mam pojęcia, kto tak naprawdę nas wynajął — przyznał wilk — ale to najbardziej sprytna osoba, jaką znam. A raczej jakiej nie znam! Doskonale zna przeszłość moją i mojej siostry. Wie, dlaczego robimy to, co robimy... i dlaczego zaangażowanie nas w cały ten bajzel z centrum klimatycznym było strzałem w dziesiątkę.
— Wy tego nie robicie tylko dlatego, bo ktoś wam za to płaci... — zrozumiała Karota, puszczając na chwilę moją łapę — wy to robicie także z powodu własnych intencji. Macie własne motywacje, prawda?
— Nasi rodzice pracowali w tym centrum — powiedziała Grace, podchodząc do swojego brata — dzisiaj powinni być zapisani na listach historii jako współtwórcy tego miejsca... ale lata temu znaleźli dowody na to, że nie zostało ono stworzone po to, by kontrolować pogodę... a po to, by kontrolować mieszkańców!
— Maszyna propagandowa — wyjaśnił Joel, brzydząc się tymi słowami — to nie była magia, mająca zjednoczyć społeczeństwo drapieżników i ofiar. To maszyna do wygrywania wyborów! Huxley był potworem! Tak, Blackburn też... ale różniło ich tylko to, że jeden zdołał drugiego bardziej oczernić w oczach Zwierzogrodzian. Dzisiaj o jednym mówi się jak o bohaterze... a drugim prawie jak o zbrodniarzu. A wiecie co? Gdy nasi rodzice chcieli ujawnić, że centrum klimatyczne jest zaprogramowane również na to, by w razie czyjegoś sprzeciwu... za pomocą pogody rozpętać chaos... zniknęli. Huxley się ich pozbył.
— Zgadnijcie czyimi łapami — dodała Grace.

Wszyscy znaliśmy odpowiedź. Niestety.
— Nie wiedzieliśmy, że to Bennett jest Upiorem — ciągnął opowieść Joel — powiedział nam o tym nasz... sponsor. Też musiał wiedzieć, że to właśnie ten koala jest odpowiedzialny za śmierć naszych rodziców, bo od razu stawka wzrosła. Również Bennett stał się celem i ogromną przyjemnością było obserwować, jak jego pomnik powoli zaczyna upadać.
— A ci dookoła? — zapytał Morrison, wskazując na otaczających nas komandosów w maskach.
— Oni robią to z jednego powodu: dla zysku! — odpowiedział wilk — ale nie wszystko jest takie czarno-białe, jak wam się wydaje. Każdy przestępca, którego kiedykolwiek aresztowaliście, stał się nim, bo ten system nie zadziałał. Spytajcie królika, który z wami tutaj sterczy.

Jack nic nie powiedział, bo chyba zgadzał się z tą sentencją. My natomiast już niekoniecznie.
— Czyli co? Cała ta akcja to zwyczajna próba zemsty? — spytał nieco pogubiony Bogo — Ile wy macie lat, ty osiem a ona sześć!?
— Kontrolując centrum moglibyśmy pokazać, do czego tak naprawdę zostało stworzone — powiedziała Grace — do szantażu i wszczynania chaosu. Wyobraźcie to sobie: ukochane miasto setek tysięcy osób obraca się przeciwko nim. Czy bylibyście w stanie mieszkać w miejscu, w którym nie czujecie się bezpiecznie? Zbudowanym na kłamstwie?
— Więc zamiast na kłamstwie, to ma być budowane w strachu? — zapytał siedzący dotąd cicho Wataha.

Zarówno Grace jak i Joel chcieli odpowiedzieć na to pytanie, jednak wilk był szybszy:
— Strach zawsze działa.
— Już jedna osoba tak twierdziła — przypomniał nam Wataha.
— I miała rację! — dokończył Joel — Obłoczek wiedziała, że strach to najlepsze narzędzie do kontroli mas. Bez niego... sami widzicie, co się bez niego dzieje! Samowolka! Dlatego tak, lepiej budować społeczeństwo na strachu, niż udawać , że "w Zwierzogrodzie to możesz sobie być kim chcesz". Owszem możesz. Albo dostosowującym się do trudnej sytuacji drapieżnikiem, takim jak my, Savage czy nawet swego czasu Bajer... albo naiwną ofiarą, myślącą, że przyjeżdżając tu, odmieni się bieg historii.
— My już mieliśmy kilka takich szans i z powodzeniem wykorzystaliśmy każdą z nich — powiedziałem, próbując jak najdyskretniej sięgnąć łapą po pistolet — a wy? Wasza szansa już przepadła! I tyle zachodu po nic? Uprowadziliście pociąg! Tak wiele osób zabiliście, a tak wiele chcieliście zabić!
— Jeszcze nie przepadła! — zaprzeczyła Grace, powolnie unosząc coraz wyżej własną broń — jest jeszcze szansa...
— I wszystko jest już przygotowane. Wystarczy, że wraz z siostrą zgarniemy klucz i kody, które trzymacie na komendzie... na której nie ma żywej duszy, prócz jednego geparda...

Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz