Cz. 4 - Wino i krew

77 10 8
                                    

NICK

Po jakże dobitnym przypomnieniu, że na nic nie jestem na komendzie potrzebny, nie miałem ochoty od razu wracać do domu. Ubrałem kurtkę i wyszedłem na miasto. Przeszedłem przez opustoszałe Savanna Central i udałem się w stronę deptaków. Oczywiście, w tej pogodzie ulice także świeciły pustkami, natomiast rzadko kiedy w tak wielu oknach świeciły się światła. Wszyscy siedzieli w domach.

Tylko jedne miejsce się wyróżniało.

Dotarłem do skrzyżowania dwóch największych i najpopularniejszych uliczek w centrum. I od razu poczułem ogromny ucisk w żołądku, gdy tylko spojrzałem na jeden z budynków, znajdujących się na rogach.

Bo znajdowała się tu oczywiście stara kawiarnia Marty. Chyba jedno z najlepszych i najbardziej uwielbianych miejsc w całym mieście. Jednak tak było do kiedyś. Dziś budynek stał dokładnie tak, jak w dniu, gdy to wszystko się wydarzyło. Pozabijane deskami okna, ślady po pożarze i porozrywana taśma policyjna na wejściu. Tak. Po dwóch latach budynek wciąż stał niewyremontowany. A było to oczywiście wina właściciela budynku, który po zorientowaniu się, jak ogromne będzie musiał powypłacać co poniektórym odszkodowania, i po tym, że budynek trzeba by było wybudować od nowa, postanowił to najzwyczajniej w świecie olać.

Przemyślenia na ten temat kontynuowałem w miejscu, do którego właśnie zmierzałem. Nieco dalej, skręcając w mniejszą uliczkę i w pewnym momencie schodząc po trzech schodkach, w podziemiu pewnej kamienicy znajdował się mały, nieco obskurny bar. Był wyjątkowy pod tym względem, że nie dostosowywał się do wzrostu wszystkich mieszkańców miasta. Po prostu był on barem dla małych i średnich zwierząt. Same drzwi wejściowe były po prostu za małe dla słonia czy hipopotama. Mimo to, a może i właśnie dlatego, tak wiele osób do niego zaglądało. Przyciemnione światła i barek z ciemnego drewna robiły swoje. Zaglądałem tu już praktycznie codziennie, ale nie z powodu taniego alkoholu... choć oczywiście też. Główny powód był jednak znacznie inny...
- I w taki oto sposób, na skrzyżowaniu dwóch tak popularnych ulic, stoi kompletnie rozwalony, rozpadający się budynek - kontynuowałem, siedząc przy barze i dopijając jakiegoś mocnego drinka - dobry... może jeszcze jednego?
- A może to nie jest najlepszy pomysł, Panie Bajer.

Stojąca za barem ruda lisica, odwróciła się w moją stronę i zabrała mi szklankę. Była nieco młodsza ode mnie i o wiele, ale to wiele ładniejsza. Miała ciemnozielone oczy i przepiękny uśmiech. Mimo to wszyscy stali klienci wiedzieli, by z nią nie zadzierać. Potrafiła pokazać pazur i dla pijanych natrętów nie miała litości. Na szczęście mnie jakoś znosiła.
- Daj spokój! Zanim dotrę do radiowozu, to wszystko spłynie razem z deszczem - odparłem, uśmiechając się lekko.
- Za często tu przychodzisz - odparła, czyszcząc moją szklankę - nie boisz się, że wywalą cię w końcu za bycie nietrzeźwym w pracy?
- Nie mogą... nie wywalą - poprawiłem się, wzruszając ramionami - ale dobrze... już starczy...
- Nie dokończyłeś opowieści - zmieniła temat, opierając się o ladę - mówiłeś że nie zabrali się za odbudowę kawiarni... ale ta sprawa była nawet przez kilka miesięcy w telewizji!
- Nadal jest - poprawiłem ją - bo oczywiście Bennett próbował przemówić właścicielowi do rozsądku. Ten jednak się nie zgodził. Chciał więc znaleźć na niego jakiegoś haka prawnego, jednak wtedy się wydało, że burmistrz przez większość życia mieszkał w kamienicy, dokładnie naprzeciwko tej kawiarni. No i się zaczęło. Jedni twierdzą, że już mu tak nie zależy na odbudowie, bo jako burmistrz mieszka w lepszym miejscu. A drudzy właśnie odwrotnie, że tak się stara ponieważ to miejsce ma dla niego osobiste i sentymentalne znaczenie. Tak czy siak kłócą się wszyscy ze wszystkimi, a ja wciąż muszę patrzeć na miejsce które tak wiele dla mnie znaczyło...
- Bennett... nie cierpię go!

Spojrzałem na nią, zaskoczony. Lisica lekko się zmieszała.
- To znaczy... ktokolwiek poruszy tu ten temat to próbuje mi wmówić jaki to ten burmistrz Bennett jest dobry dla naszego miasta i w ogóle... a tak naprawdę nic nie robi! I po części mają rację! Gdyby wciąż mieszkał naprzeciwko tej kawiarni to w tydzień by ją wybudowali na nowo, żeby tylko nie musiał patrzeć na ruiny za oknem.
- Pewnie masz rację - przyznałem - no... a ty masz jakąś opowieść tym razem?

Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz