Cz. 23 - Deszcz i mrok

73 12 2
                                    

JUDY

Po południu podjechał po nas Bogo i razem z nim wróciliśmy się na komendę. Spotkanie o którym wcześniej Bennett wspominał, że odbędzie się w ratuszu, zostało finalnie ulokowane właśnie na komendzie. I dobrze, bo chciałam jak najszybciej ponownie zaaklimatyzować się w tym miejscu.
— Sala odpraw — pokierował nas Pazurian, gdy zjawiliśmy się w wejściu — burmistrza jeszcze nie ma.
— Czy tu w ogóle ktoś żyje oprócz ciebie? — spytałam, rozglądając się po kompletnie pustym holu — gdzie są wszyscy?
— W terenie — odpowiedział gepard, nie spuszczając wzroku z Bogo — a oprócz policjantów to i tak nikt tu obecnie nie przychodzi...
— Bo nikt nawet z domu nie wychodzi — dodał Bogo, kierując się do sali odpraw.

Poszliśmy za nim. Jak się okazało, w środku czekała na nas już jedna niespodzianka:
— Judy!

Już w wejściu czekał na nas biały wilk w policyjnym uniformie. Wataha był przeszczęśliwy, że widzi mnie po tak długim czasie.
— Cześć, Wataha! — przywitałam się, przytulając go — co u ciebie? Jak Kojoto?
— Ma się dobrze. Też mam się całkiem dobrze! Cześć, Nick! Dzień dobry, szefie!
— Nie szefie... — przypomniał mu Bogo, mimo wszystko podając mu łapę.

Wtedy też zza pleców Watahy wyłonił się królik o kremowej sierści i orzechowych oczach. Widziałam go pierwszy raz w życiu, jednak po kilku opowieściach wiedziałam już kim jest.
— Miło poznać, nazywam się Otis! — przywitał się, nieco nieśmiało.
— Judy — odparłam, odwzajemniając szczery uśmiech, który zawitał na jego twarzy — słyszałam, że wytrzymujesz jakoś z tym starym wygą...
— Kto tu z kim wytrzymuje — zażartował Wataha.
— Co u ciebie, Nick? — spytał jeszcze królik, podchodząc do lisa.
— No wiesz, wszyscy giną, świat się sypie, chcą nas zabić... nic nowego. A u was? Co z tą sprawą?
— Stary, nie uwierzysz!
— Dobra, zostaw to na deser — powstrzymał go wilk, klepiąc królika po ramieniu — są już wszyscy?

Otis uśmiechnął się do Nicka, a ten nawet postarał się jakoś to odwzajemnić. Dziwne... to znaczy... poczułam się trochę...

Na marchewki, ja byłam zazdrosna o relację Nicka z królikiem płci męskiej! Czy mi odbiło!?
— Wszyscy już są?

Komendant Morrison i burmistrz Bennett akurat weszli do sali. Obydwoje wyraźnie mieli całkiem dobry nastrój. Dziwne.
— Dobra wiadomość na wstępie: jest spory postęp w sprawie centrum klimatycznego! — oznajmił Bennett, witając się z każdym po kolei — jest szansa, że jutro powita nas już coś innego, niż kolejna ulewa.

Spojrzałam na Nicka. Czyli Łapski miał rację, że w obecnych czasach pracownicy centrum klimatycznego mogą z czasem choć trochę jakoś naprawić to miejsce. Czyli czas na działanie naszych przeciwników się powoli kończył...
— Ale nie możemy spocząć na laurach — dodał jeszcze koala — owszem, chyba uda się aby pogoda była... neutralna że tak powiem... ale żeby wszystko było po staremu i algorytm mógł sobie śmigać, musimy zdobyć kody i klucze. Jeden klucz już mamy, dzięki mojemu ulubionemu duetowi...

Bennett uśmiechnął się do nas i kontynuował:
— Cokolwiek planują ci komandosi, nie możemy im pozwolić na zdobycie czegokolwiek z tych trzech przedmiotów. Odkąd wiem, że ich celem jest centrum klimatyczne, zadecydowałem o dodatkowej ochronie tego miejsca. Musimy więc znaleźć drugi klucz, który nie wiadomo gdzie jest... oraz doktor Honeybadger, która ma zbiór kodów.
— Przede wszystkim to pan burmistrz nie może przebywać sam ani przez chwilę — powiedział Bogo, kierując te słowa właśnie do niego — owszem, polują na Hopps i Bajera, ale pan także jest celem z tego co zrozumiałem.
— Chcieli bym odwołał otwarcie metra, to odwołałem! — zauważył koala, wzruszając ramionami — na co więcej im jestem potrzebny?

Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz