Cz. 6 - Są sprawy dwie

73 8 4
                                    

NICK

Jak obiecaliśmy, tak też zrobiliśmy. Wieczorem, gdy już przetrwałem męki na ulicach, razem z Otisem i Pazurianem, który także okazał się zaproszony, pojawiliśmy się pod mieszkaniem Watahy i Kojoto. Gdy tylko nas wpuścili do środka, wnieśliśmy ze sobą tonę wody. Dlatego pierwszym co otrzymaliśmy nie było wino ani przekąski, tylko suche ręczniki. A szkoda, bo byłem tak wykończony, że z chęcią bym się czegoś od razu napił.

Jednak trzeba było na to jeszcze poczekać. Wataha sam wszystko musiał ogarniać. A Kojoto? Gdy dwa lata temu otrzymał diagnozę od lekarzy, że jest sparaliżowany od pasa w dół, kompletnie się załamał. A co za tym szło, załamał się także Wataha. Samo odejście z pracy najlepszego przyjaciela było dla niego ciosem. Jednak Kojoto się nie poddał, i po dwóch latach przeróżnych rehabilitacji dokonał w zasadzie niemożliwego. Co prawda o lasce, ale potrafił się poruszać o własnych siłach. Nikt nie przypuszczał po pierwszej diagnozie, że w ogóle będzie mógł jeszcze chodzić. To wciąż było jednak za mało, by móc wrócić do pracy, za którą tak bardzo tęsknił.
- I co tam u was? - zapytał, gdy tylko wszyscy usiedliśmy w salonie. On sam siedział w swoim wygodnym fotelu.
- Po staremu - odparł krótko Otis, przecierając jeszcze ręcznikiem futro na twarzy.
- A co u ciebie? - zapytał Pazurian - jak idzie z...
- Idzie. Jakoś idzie - powiedział wkraczający do salonu Wataha - na razie bardzo wolno i kuśtykając, ale idzie.
- Z każdym dniem jest coraz lepiej! - zauważył Kojoto, dopowiadając to.
- A czy powiedziałem, że nie?
- To może już by dał radę pracować? - spytał Otis - może nie w terenie, ale za biurkiem na pewno!

Spojrzałem na królika. Szczerze mówiąc na początku zastanawiałem się, jak Kojoto zareaguje na nowego partnera swojego najbliższego przyjaciela. Na szczęście dobrze się dogadywali.
- Morrison go nie przyjmie nawet całkiem zdrowego - odparł Wataha, siadając obok nas - mam go już tak bardzo serdecznie dość...
- To może o nim nie mówmy! - zaproponował Kojoto, który najwidoczniej już i tak się o nim sporo nasłuchał - ale słyszałem, że nieźle się wam oberwało za ostatnią sprawę.
- Faktycznie, wybitna zmiana tematu - zauważył Otis z wielką ironią w głosie.
- Ale sprawę Parkera i Scotta warto omówić - zaznaczył Wataha - bo tutaj się podziało wiele rzeczy.
- To znaczy? - spytałem, zaskoczony.
- Po godzinach poszukiwań nadal ich nie znaleziono. To już przestała być trudniejsza zamieć, a jest obecnie bardzo ważną sprawą. Problem w tym, że wszyscy na komendzie mają łapy pełne roboty.
- Oprócz nas - dodał Otis - Pazurian powiedział, że Morrison chce nam ją przekazać jutro rano.
- Ale wciąż pamięta ostatnie. Już wczoraj absolutnie zakazał nam rozmawiać o jakiejkolwiek sprawie innej niż parkometry, a tym bardziej wtajemniczać cię w nią.
- W dodatku Bennett zabronił informować media - zauważył Pazurian - nie chce rozgłosu.
- Rozgłosu? - powtórzyłem, krzywiąc się z absurdu tej informacji - przecież im więcej osób będzie wiedziało, tym łatwiej będzie ich znaleźć.
- Dlatego coś tutaj nie pasuje...
- Skoro jutro rano daje wam tą sprawę, to kto zajmuje się nią teraz? - spytał Kojoto.
- Chyba Morrison - odparł Otis - oczywiście między zajmowaniem się awarią w centrum klimatycznym.
- I tu pojawia się najciekawszy element.

Wszyscy spojrzeli na Pazuriana, który to powiedział. Widziałem po minach Otisa i Watahy, że wiedzieli o czym gepard będzie mówić.
- Morrison zdążył dzisiaj sprawdzić kilka rzeczy. Kazał mi przynieść mu do gabinetu jakiekolwiek kontakty do rodzin Parkera i Scotta, jednak gdy poprosiłem o nie z archiwum, odpowiedzieli że nic nie mają. Gdyby nie pomoc kilku innych policjantów, którzy lepiej ich znali, byłoby bardzo ciężko skontaktować się z ich rodzinami. Potem sprawdzał lokalizator w radiowozie. Każdy radiowóz policyjny ma system pozwalający namierzyć go w przypadku... w przypadku takim jak ten. Musi on być jednak połączony w specjalnym systemie w archiwum. I zgadnijcie co? Ktoś go wyłączył.
- W radiowozie? - spytał Kojoto.
- Nie, na komendzie. I to nie tak, żeby dało się z powrotem włączyć. Ktoś usunął go z całej listy lokalizatorów. A to oznacza...
- Że ten ktoś wcześniej sprawdził lokalizację radiowozu i ponownie zatarł ślady - zrozumiałem - tak samo jak z danymi kontaktowymi... ktoś zaciera ślady. Ale dlaczego?
- Myślicie, że to Morrison? - podrzucił myśl Kojoto.
- Zbyt jest porządny - odparł Wataha - nikt go nie lubi... ale nie zrobiłby tego, to jest pewne.
- Ale mógł otrzymać taki rozkaz z góry - zauważył kojot - być może Bennettowi to nie pasuje... i to też by tłumaczyło, dlaczego media nadal milczą w tej kwestii.

Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz