Cz. 30 - Moja ostatnia wola

99 12 7
                                    

JUDY

Wciąż niewiele wiadomo na temat wczorajszych wydarzeń, które wstrząsnęły naszym miastem. Wszyscy jesteśmy w głębokim szoku po tym, jak podczas oficjalnego otwarcia nowej linii metra doszło do ogromnej eksplozji. Kto za nią odpowiada? Co miała na celu? I czy to może się powtórzyć? Na te pytania zapewne jeszcze długo nie poznamy odpowiedzi.
— Tymczasem pojawia się coraz więcej głosów na temat Judy Hopps, policjantki która swojego czasu zasłynęła akcją z Jagną Obłoczek i zdziczeniami. Wczoraj była widoczna obok burmistrza Bruce'a Bennetta tuż przed eksplozją. Co tam robiła? I czy to oznacza, że znów współpracuje z pomagającym jej wtedy Nicholasem Bajerem?
— Hopps?

Morrison bardzo się zdziwił na mój widok. Była bardzo wczesna pora, a na komendzie jeszcze prawie nikt nie pracował. Nawet komendant nie był jeszcze przebrany w mundur.
— Szukam Bogo — wyjaśniłam nieśmiale — podobno tutaj go mogę znaleźć.
— Masz szczęście, bo właśnie się pakuje — odparł, nie tak chłodnym tonem co zawsze.
— Pakuje? Pakuje dokąd?
— Nie wiem. Wiem tyle, że gdzieś wyjeżdża.
— Gdzie on jest?
— Teraz chyba przy magazynie... Hopps, czekaj!

Nosorożec zawołał za mną, bo już biegłam w stronę celu. Wyglądało na to, że chciał mi coś jeszcze powiedzieć.
— Hopps... wyrazy współczucia z powodu Bajera. Nie zasłużył na to.

Chciałam odpowiedzieć "wał się", wiedząc jak Morrison traktował Nicka cały ten czas. Mimo to nie miałam ochoty wszczynać żadnych konfliktów i zdobyłam się jedynie na:
— Dziękuję.
           
         
             
Następnie poszłam szukać Bogo. Bardzo dziwnym było, że dokądś go ciągnęło. Zwłaszcza w momencie, gdy Pazurian leżał w szpitalu a sprawa nadal była na chodzie.

Jednak Morrison się nie mylił. Gdy weszłam do jednego z gabinetów przy magazynie, w którym były uchylone drzwi, zobaczyłam bawoła w białej koszuli, z kaburą i walizką na biurku. Gdy mnie tylko ujrzał, zamknął walizkę i spytał:
— Co tu robisz, Hopps?
— Wyjeżdża pan? — spytałam, kompletnie zdziwiona — ale dlaczego? Dokąd?
— Dlaczego? Bo nie jestem już potrzebny — odparł, z ogromnym bólem w głosie — nie jestem komendantem i nawet nie pracuję tu w żaden inny sposób. A po wczoraj... mam po prostu dość. Odwiedziny u mojej mamy dobrze mi zrobią.

Uniosłam brwi. Bogo się uśmiechnął zrozumiale.
— Tak, Hopps, mam rodzinę. Co prawda ona ma prawie dziewięćdziesiąt lat, ale trzyma się lepiej niż my wszyscy. Może dlatego, że mieszka kilkaset kilometrów od jakiegokolwiek większego miasta.
— A co z nami? — spytałam, czując, że i tak nie mogę nic z tym już nawet zrobić — to jeszcze nie koniec tej sprawy!
— To nie moje zmartwienie. Odszedłem, nie pamiętasz? Odszedłem, bo... bo zawiodłem was jako komendant. Zawiodłem samego siebie. I chciałem, żeby już nigdy nie spotkało mnie to beznadziejne uczucie, gdy jeden z moich wychowanków ginie na służbie. I niestety spotkało wczoraj...

Doskonale go rozumiałam. Sama chciałam uciec, żeby nikomu nie stała się już krzywda. A jak się to skończyło?
— Powodzenia, Judy! — powiedział jeszcze, biorąc walizkę w łapę i podając mi drugą na pożegnanie — chcę byś wiedziała, że w całej mojej karierze... w całym moim życiu nie spotkałem się z tak utalentowaną osobą, pokazującą że te otaczające nas stereotypy to bujda. Jak na królika masz serce lwa. Mam nadzieję, że odnajdziesz swoją dalszą drogę...
— Ale...

Bogo mnie minął i już prawie zniknął za drzwiami, gdy dodałam jeszcze:
— Nick zostawił mi wiadomość.

To go na chwilę zatrzymało. Spojrzał na mnie zaskoczony i powtórzył:
— Wiadomość?
— Tak. Nagraną na długopis. Chce mi wszystko wyjaśnić i mnie przeprosić za to, jak się zachowywał. Podobno odpowiedź czeka w Szarakówku.

Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz