Cz. 19 - Witamy w Deerville

94 9 4
                                    

JUDY

Nie zamieniliśmy już z Nickiem do rana ani słowa. Gdy wstaliśmy, pociąg akurat dojeżdżał na miejsce. Nick zdążył jeszcze zapytać personel pociągu, czy nie mają dla niego jakiejś koszuli na zbyciu. Biała w której jechał przeżyła dzień wcześniej bliskie spotkanie z jaguarem.

Na szczęście użyczyli mu oni ciemnogranatową koszulę, choć nieco za dużą. Lepsze było jednak to niż nic. Ja na szczęście miałam ze sobą jeszcze dżinsową kurtkę.
— Jeśli czekają na dworcu, to mamy przechlapane — przyznałam, widząc jak zatrzymujemy się na stacji.
— Straciliśmy wczoraj mój cenny pistolet na ich pancerze, więc masz sporo racji — stwierdził Nick, zbierając się do wyjścia — musimy liczyć na szczęście.

  
   
    
Wysiedliśmy z pociągu. Już sama stacja kolejowa zapowiadała, że miejsce to nas niejednokrotnie zaskoczy. Na samym wstępie przywitała nas fala wyjątkowo gorącego powietrza. Znajdowaliśmy się w jakimś budynku, w którym naprawdę było duszno. Różnił się od dworca kolejowego w Zwierzogrodzie. Ten był cały w piaskowych kolorach. Tyle przynajmniej dałam radę dojrzeć w ogromnym tłumie turystów dookoła.
— Co w ogóle wiesz o Deerville? — spytał Nick, gdy dostrzegł jak się ciekawsko rozglądam.
— Właśnie chyba mało...
— To nie jest takie miejsce, jak Szarakówek... ani nawet jak Zwierzogród — wyjaśnił, gdy przeszliśmy tunelem na drugi koniec stacji — to jest zupełnie... inne miejsce...

I gdy wyszliśmy z dworca, od razu oślepiło mnie przeogromne słońce nad naszymi głowami. Potrzebowałam chwili, by się do niego przyzwyczaić. Na szczęście zrobiło się też o wiele przyjemniej, bo nagle pojawił się jakiś lekko chłodny wiatr. Dopiero po chwili dostrzegłam, że Nick stał już nieco dalej, przy jakimś kamiennym murku i pokazywał mi, że również mam tam podejść.
— To ci się spodoba...

I szczerze mówiąc, gdy podeszłam do tego kamiennego murka i zobaczyłam co znajduje się za nim, to odjęło mi mowę chyba nawet jeszcze bardziej, niż wtedy gdy pierwszy raz zobaczyłam Zwierzogród.

Ciężko tak naprawdę było w ogóle opisać widok, który ujrzałam. Miasto Deerville znajdowało się w czymś na kształt doliny. Znajdowaliśmy się na wzniesieniu, a przed nami widniało tysiące dachów z czerwonej cegły, które stopniowo zniżały się aż do morza.

No właśnie. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. Morze było dosłownie na całej szerokości horyzontu. Słońce odbijało się w nim i dawało w ten sposób niewiarygodny efekt. Przy brzegu oraz dookoła kilku małych wysepek pływały przeróżne statki. Widać było, że miejsce to tętniło ogromnym życiem. Był to po prostu zapierający dech w piersiach nadmorski kurort. I to taki, który wyglądał jak jakieś wakacyjne marzenie z reklamy biura podróży. Tak się też zresztą prawie od razu poczułam, nawet mimo tego, w jakim celu tu tak naprawdę przybyliśmy.
— Przecież tu jest cudownie! — wymknęło mi się w końcu, gdy na mojej twarzy zawitał także ogromny uśmiech.
— I będzie, dopóki nas nie namierzą i nie zaczną strzelać — przypomniał mi Nick i rozpiął pierwszy guzik swojej koszuli — chodź! Musimy znaleźć ten adres...

Zeszliśmy po jakichś schodkach i prawie od razu znaleźliśmy się już na poziomie pierwszych budynków. Niczym nie przypominały tych ze Zwierzogrodu. Ciasno postawiane, tworzące labirynt kamiennych uliczek. Wszystko było tutaj w jasnych kolorach. Piaskowe ściany i wygładzone od chodzących po nich tłumów kamienne dróżki. W oknach widoczne były specjalne okiennice, chroniące przed słońcem. Między budynkami często wisiały sznury prania lub doniczki z bujnymi kwiatami. A wszystko to razem było niezwykle stare. I to również dodawało temu miejscu ogromnego klimatu. Tak samo jak fakt, jak wiele osób się tutaj znajdowało. Bo im dłużej szliśmy, tym więcej osób się przed nami pojawiało. Tym więcej kawiarni i restauracji wyłaniało się w bocznych uliczkach. Widać było, że to miasto żyło z turystyki.
— Co prawda tu zawsze jest sezon, ale chyba pogoda w mieście też dała się we znaki — powiedział Nick, gdy mijaliśmy kolejne, wyjątkowo cudowne miejsca — dlatego jest szansa, że w tym morzu turystów nikt nas rozpozna. Chyba że akurat trafi się ktoś kto przyjechał na kilka dni z zalanego Zwierzogrodu.
— I tak się tu zjawią. Prędzej czy później...
— Oni już tu mogą być! Dlatego trzeba się sprężyć! Przy brzegu jest taka duża mapa...

Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz