Cz. 34 - Lis i królik

96 10 5
                                    

NICK

Zaplanowana na następny ranek akcja policyjna miała być jedną z największych w historii komendy. Zadanie było w miarę proste: odnaleźć ładunki wybuchowe i resztę zgromadzonych materiałów, a przy okazji aresztować kogo tylko się da. Wiedzieliśmy już, że wyniesienie wszystkich skrzyń które tam widzieliśmy nie było możliwe. A przynajmniej nie, bez wcześniejszego zaalarmowania połowy miasta. Nie wspominając już nawet o porwanym pociągu.

Nikt więc nie liczył, że napotkamy tam na Tryka i jego ekipę. Spodziewaliśmy się, że w tak krytycznej sytuacji będą oni musieli porzucić całe zgromadzone zapasy. Jednym problemem wciąż byli komandosi, którzy od dłuższego czasu nie dawali znaku życia. To rodziło niepokój, czy przypadkiem nie będę próbowali wyskoczyć na nas z zasadzką. W końcu byli bardziej niebezpieczni i dodatkowo wyjątkowo nieprzewidywalni.

Morrison chyba nie dopuszczał tego do myśli, bo kategorycznie zakazał zakupu nowoczesnej broni od Nestora. Bogo był wściekły, głównie dlatego, że nie mógł z tym nic zrobić. Dało się więc odczuć, że pomimo iż to my planowaliśmy zasadzkę, sami równie dobrze moglibyśmy w takową wpaść.

Popołudnie przed całą akcją było więc najdziwniejszym popołudniem od bardzo, bardzo dawna. W mieszkaniu Newta postanowiliśmy nieco się odprężyć i zrobić małą posiadówkę. Nic wielkiego, po prostu żeby spędzić razem czas. Na imprezy nie było jeszcze czasu, zwłaszcza że mimo wszystko wciąż byliśmy dalecy od całkowitej wygranej. Nie wszyscy jednak się zjawili. Bogo był na tyle wściekły po krótkim kontakcie z Morrisonem, że musiał odpocząć przed całym dniem wysłuchiwania jego rozkazów. Pazurian dochodził do siebie, a Finnick... wciąż był obrażony. Wyszedł gdzieś i od wielu godzin go nie było. Próbowałem do niego zadzwonić, jednak olewał moje telefony. Cóż, bardzo chciałem się z nim pogodzić... ale wybrał sobie bardzo słaby moment na takie sprzeczki.
— Taka akcja i mnie to ominie! — żałował Kojoto, który zjawił się wraz z Watahą i Otisem — triumf nad przestępczością!
— Lepiej poczekaj z tym triumfem jeszcze, aż wszystko pójdzie zgodnie z planem! — ostudził jego oczekiwania siedzący obok Wataha — owszem, wszystko wskazuje na to, że jutro zakończy się ten cały cyrk, ale możemy napotkać na niemałe problemy. Ci komandosi nie będą się wahać, gdy będzie trzeba kogoś zabić.
— Będą.

Wszyscy spojrzeli na mnie. Ja na szczęście już wiele o nich wiedziałem.
— To nie są niestabilni mordercy. To są zawodowcy w swoim fachu. Zabijają, gdy ktoś im za to zapłaci. Ten ich przywódca, Joel bodajże, jest bardzo rozsądny. Mieliśmy okazję się o tym przekonać. Natomiast jego siostra... z nią faktycznie może być problem.
— A Tryk?
— To w zasadzie formalność. Możliwe, że ich tam nawet nie będzie. Mogli wszystko zostawić i w jakiś sposób uciec. Przekonamy się jutro...

Spojrzałem na Otisa. Ten wyglądał tak, jakby nie do końca miał ochotę stawić się rano na komendzie. Wyraźnie się stresował i nic w tym dziwnego!
— Zaraz wrócę... — powiedział, wymuszając uśmiech i wstając od stolika — łazienka jest...
— Na końcu korytarza — pokierował go siadający akurat obok nas Newt — na pewno trafisz.
— Co z nim? — spytała Judy, nieco sciszając głos, mimo iż Otis był już dawno w innym pomieszczeniu.
— Ma tremę przed jutrem — wytłumaczył Wataha — przez ostatnie dwa lata obserwował, jak zajmuję się sekcją zwłok i czasami mi przy tym pomagał... ale tym razem jest inaczej. Martwi nie trafiają przed jego oczy długo po czasie. Oni mogą się takimi stać na jego oczach! Czego by nie mówić o ostatnich dwóch latach, to pod tym względem były one wyjątkowo spokojne. Każdy z nas widział moment czyjejś śmierci na żywo... a dla niego wciąż jest to nowość.
— Nie tylko dla niego! — zaznaczył Kojoto — niektórzy na komendzie od lat zajmują się patrolowaniem ulic, a jutro zostaną wysłani w teren.
— Dlatego do samych tuneli wejdą tylko ci najbardziej doświadczeni — przypomniałem mu — Otis nie musi tego robić, jeśli nie chce.
— Problem w tym, że chce — odparł Wataha — ale skoro od początku zakładaliśmy, że będzie miał za partnera mnie, żebym mógł go jak najwięcej nauczyć... to nauczę go również tego. Radzenia sobie w ekstremalnych sytuacjach.

Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz