JUDY
Wyjątkowo mało pamiętałam z poprzedniego wieczoru. Nie wiedziałam co mi odbiło, gdy Nick wyjaśnił mi co zrobiłam. Trzy butelki? W życiu tyle nie wypiłam!
Co się jednak zmieniło, to chyba przypomniałam mu, dlaczego zawsze miał takie a nie inne nastawienie do alkoholu. Może wyjdzie ta głupia sytuacja nam wszystkim jeszcze na dobre?
Tak czy siak, nie było czasu by o tym rozmyślać. Przez to jak późno wstałam, a było już prawie południe, ogarnęłam się i już prawie trzeba było wychodzić.
— Rano Hammond zadzwonił, że mamy wpaść koło piętnastej, więc właśnie to zrobimy — przypomniał mi jeszcze Nick, gdy już prawie się zebraliśmy — pewnie ogarnął spotkanie, więc musimy być gotowi na wszystko.
— Czyli zostawiamy tu rzeczy?
— Nie. Bierzemy wszystko i zostawiamy u niego. Po tym spotkaniu tam wrócimy i je weźmiemy.
— Wiesz, to w większości tylko ciuchy...
— Notes też zostawimy.
— Co!? Dlaczego? — spytałam, zdziwiona tą decyzją — mieliśmy się przecież z nim nie rozstawać!
— Owszem. Ale w przypadku gdy będziemy na jachcie, otoczeni przez wodę to lepiej dmuchać na zimne.
— Może i masz rację...Lis powiedział pod nosem do siebie „oczywiście, że mam” i zarzucił torbę na ramię. Coś się w nim dzisiaj zmieniło po wczorajszej małej sprzeczce. Wciąż nie był taki, jakim go zapamiętałam, ale przynajmniej dało się z nim rozmawiać. Nie był opryskliwy.
Leciutko zmieniło się to, gdy ponownie zjawiliśmy się u Hammonda. Stary lis wyraźnie działał mu na nerwy. Na szczęście nikomu nie chciało się już kłócić. Nie było na to czasu.
— Nie powiedziałem po co chcecie się spotkać — wyjaśnił, krzątając się po salonie — sami im wszystko wyjaśnicie. Powiedziałem tylko, że to pilne.
— Jakieś wskazówki przed spotkaniem? — spytał Nick.
— Jedna owszem. Bądźcie mili i chwalcie go za wszystko. To taki typ, który jest zatracony w miłości do samego siebie.
— Udało się coś panu znaleźć wczoraj? — zapytałam jeszcze, widząc rozstawione kartony na stoliku.
— Nic przydatnego — przyznał lis — ale mam coś dla Bajera...
— Tak tak, pewnie masz. Jeśli to faktycznie nic przydatnego jak na ten moment, to zostaw to na deser. Jak wrócimy.
— Niech będzie — mruknął zrezygnowany Hammond — gotowi? Musimy się kawałek przejść.Spojrzałam na Nicka. W zasadzie faktycznie nic ze sobą nie braliśmy. Mieliśmy obawy czy zostawiać notes bez opieki, ale Hammond pokazał nam, że przechowa go pod luźną deską w podłodze. Trochę nas to uspokoiło. Tam raczej nikt by nie zaglądał.
— Co z pistoletem? — spytał jeszcze, wciąż mając go przy pasie.
— Nie wpuszczą was tam z nim — powiedział starszy lis — lepiej też zostawcie...Tu Nick zawahał się jeszcze bardziej. Koniec końców uległ i położył spluwę na komodzie. Następnie oznajmił:
— Jesteśmy gotowi!NICK
— Jesteśmy gotowi?
Zerknąłem na Judy. Staliśmy już wraz z Hammondem przy brzegu, czekając na drugą stronę tego spotkania. Byliśmy nieco poza miastem, więc przynajmniej wszystko odbywało się bez tłumów dookoła. Karota wpatrywała się w morze niczym zahipnotyzowana. W morze, a być może i w płynącą w naszym kierunku łódkę.
— Powodzenia! — rzucił nam jeszcze za nami Hammond i bardzo powoli się wycofał — nie będę tu na was czekać. Jak zdobędziecie czego szukacie, to przyjdzie do mnie po rzeczy. I... nie zdradzajcie im gdzie mieszkam!Odwróciliśmy się w jego stronę. Lis zaśmiał się i dodał jeszcze:
— Na wszelki wypadek!I zostaliśmy we dwójkę. Judy wyraźnie była bardzo zdenerwowana. Może dlatego, że nigdy nie płynęła w tak otwarte morze.
CZYTASZ
Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów
FanfictionMija sporo czasu od dramatycznego finału drugiej części. Zło wygrało, kolejne wisi w powietrzu, a nasi bohaterowie są w całkowitej rozsypce. Czy może być jeszcze gorzej? W Zwierzogrodzie pojawia się kolejne zagrożenie, większe niż kiedykolwiek, któr...