Cz. 25 - Decyzje, trudne decyzje

73 9 2
                                    

NICK

Siedzenie na szpitalnym korytarzu przez całą noc było okropne. Sztuczne światło, ciągły raban i okropny zapach unoszący się w powietrzu powodowały, że byłem absolutnie zdekoncentrowany. Nienawidziłem tego miejsca całym sercem. Zresztą nie dało się inaczej. Ciężko było myśleć pozytywnie o takim miejscu. Tutaj zazwyczaj kończyło się ze złą wiadomością.

Nawet nie potrafiłem przez chwilę pomyśleć o tym, że z taką może wyjść ordynator z sali, gdzie zajmowali się Karotą.

Z drugiej strony, nie dało się myśleć o niczym innym.

Próbowałem zająć myśli tym wszystkim, czego się dowiedziałem w ostatnich godzinach. Zaginął cały skład metra? Parker i Scott byli akurat w środku? I Bennett to zataił!? Dlaczego?

To tak bardzo nie miało sensu.

Mało co miało ostatnio.

Najgorsze w tym czekaniu na jakiekolwiek informacje było jednak to, że nie byłem w tym sam. Co jakiś czas pojawiał się na korytarzu a to Newt, a to Finnick, a to Bogo. Krążyli i wiedzieli, że lepiej do mnie za często nie podchodzić. Nie miałem ochoty z nikim gadać. A brzuch ze stresu bolał mnie tak, że i tak nie wydusiłbym z siebie zbyt wiele.

W końcu jednak na korytarzu pojawił się długo oczekiwany ordynator. Opos był wyraźnie zmęczony.
— Co z nią!?
— Wyjdzie z tego. Nadal jest nieprzytomna, ale nie ma żadnego większego urazu. Jest pęknięcie czaszki, ale na szczęście bardzo łagodne. Zajęliśmy się tym, a jak z tym dalej postępować przekażemy pacjentce po przebudzeniu.
— Wszystko w porządku? — spytał Newt, który akurat dobiegł do nas.
— Tak — powtórzył opos — wyjdzie z tego...
— Całe szczęście... — odetchnął z ulgą Newt.
— Najgorzej było z nogą — przyznał ordynator — na początku z pewnością będzie miała problemy z bieganiem. A nawet możliwe, że będzie nieco utykać przy chodzeniu.
— Ważne, że jest cała — dodał Bogo, który również podszedł do nas.
— Kiedy możemy się z nią zobaczyć?
— Na razie musi odpoczywać. Obiecuję, że damy znać od razu, gdy będzie to możliwe.
— Dziękuję — odparłem cicho, podając oposowi łapę — i przepraszam za wcześniejsze nerwy...
— Zrozumiałe — odparł — nerwy są w tym miejscu codziennością...

Gdy ordynator odszedł, usiadłem na krześle na korytarzu i spojrzałem na Newta i Bogo. Wyraźnie pojawiła się w przestrzeni między nami ulga.
— Co z Judy!? — zapytał Finnick, który dopiero co się przy nas pojawił.
— Wyjdzie z tego — odpowiedział mu Newt, wciąż patrząc na mnie — ale jest nadal nieprzytomna.
— I wciąż narażona na niebezpieczeństwo — dodałem po chwili, głowiąc się nad tym od jakiejś pory — trzeba załatwić, by ktoś stał przy drzwiach i jej pilnował. Ci komandosi...
— Pogadam z Morrisonem — zaproponował Bogo — jeśli się nie zgodzi, to sam stanę na straży. I tak stoimy w martwym punkcie ze sprawą...
— Gdzie jest Honeybadger? — spytałem, nie pamiętając czy znam odpowiedź na to pytanie.
— W ratuszu. Kody również. Klucz macie wy. Został jedynie ten drugi...
— I wciąż nie wiadomo gdzie jest — dodał Finnick — ja również przejrzałem ten notes Łapskiego i nie ma tam żadnej informacji o tym.
— Szefie!

W korytarzu pojawił się także Wataha z Otisem. Bogo już nawet nie próbował ich poprawić, że nie jest ich szefem. Poważna mina wystarczyła.
— Wyjdzie z tego — przekazał im od razu bawół — co tu robicie?
— Pracujemy nad swoją sprawą, ale stwierdziliśmy że wpadniemy najpierw zobaczyć co z Judy — odparł wilk — ale to bardzo dobrze, że wszystko...
— Możemy pogadać?

Wszyscy spojrzeli na mnie. Przypomniało mi się, że powinienem im coś przekazać...
— Na osobności — dodałem jeszcze, widząc ciekawski wzrok Finnicka Newta i Bogo.

Zwierzogród III - W Obliczu Trudnych Powrotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz