Wczoraj byłam u lekarza rodzinnego. Dostałam skierowanie do szpitala.
Wróciłam do domu i się zaczęło.
Dostałam ataku paniki, zaczełam się dusić, chodzić nerwowowo po domu.
W pewnym monecie mIalam ochotę uciec. Wybiegłam na dwór, usiadłam pod ścianą i zaczełam myśleć, uciec? Ale gdzie?Wróciłam do domu usiadłam na ziemi i znowu...płacz, szloch, czułam że zaczynam wariować..
Zaczęłam się bać o swoje życie. Swoje zdrowie i zdecydowałam, ze jedziemy do szpitala już teraz bo nie mam pojęcia co się stanie do rana.
Przez panikę, nie byłam w stanie się spakować. Nie dałam rady. Zablokowało mnie.
Tak samo miałam blokadę przed mamą. Nie byłam w stanie do niej podejść. Nie dałam jej się dotknąć.
Potrzebowałam taty. W jego ramionach czułam się bezpiecznie.
Poczułam, jakby chronił mnie przed całym złem tego świata.Na sorze przyjęła mnie pielęgniarka. Zrobiła EKG, zmierzyła ciśnienie i kazała czekać na zawołanie.
Godzina 18.20
Usiadłam i czekałam.
Pierwsza godzina czekania-młode małżeństwo zrezygnowało..Półtorej godziny- dziadek z problemami wątroby został odesłany do lekarza rodzinnego, bo oni nic nie mogą zrobić.
W między czasie ja wydeptałem dziurę na korytarzu. Ile można czekać? Karty zebrali, pielęgniarki w socjalu piją kawę i siedzą na telefonach, a lekarza nie ma.
Po dwóch godzinach do socjalu wszedł jeden doktor, zapytał czy ktoś do niego jest. Dostał informacje, że nie ma nikogo.
Na korytarzu czekają cztery osoby.
Godzina 21- zostaje wezwana do gabinetu.
W środku chcą mi robić robić badanie krwi. Zapytałam ile trzeba będzie czekać na wyniki.
Dwie godziny..
Moje zdenerwowanie osiągnęło szczyt.
Czekałam ponad dwie godziny po to, żeby się dowiedzieć:
Skierowanie dostałam na sor, nie na oddział wewnętrzny.
Jeśli wyniki badań będą w miarę dobre to nie będą mieli podstawy żeby przyjąć mnie na oddział.Podsumowując. Miałam czekać dwie godziny na wyniki, które mogły okazać się dobre i mnie nie przyjmą.
Razem z mama stwierdziliśmy ze zrobię sobie badania w domu i jakość będę walczyć w domu.
Pójdę po silniejsze leki, zapisze do psychologa i jakoś będę żyć.Witamy w Polsce.
Tutaj na sorze prędzej umrzesz niż Cię wyleczą .
CZYTASZ
Nowy początek
SpiritualOgnisty feniks rodzi się z popiołu. Jestem jak ten feniks, upadam na dno po to żeby móc się urodzić na nowo. JESTEM, a więc żyję. Życie daje mi kolejną szansę.