little kid

208 19 2
                                    

Szczerze? Niezbyt rozumiałem co się właśnie dzieje. Byłem niedość że w szoku to w dodatku w lekkiej furii, cholerny blondyn potłuczony. Odpłaci mi się i to srogo.

Popatrzyłem na nią z tępym wzrokiem i tylko ją przepchnąłem, by wyjść ze szkolnego kibla i szybko pobiec do mojego przyjaciela.

Kiedy wychodziłem z toalety słyszałem jeszcze jakieś jej krzyki, żebym został i żebyśmy porozmawiali, bo „nie ma się czego bać, bo też mnie lubi", ale mój mózg był już zajęty czymś innym. Natomiast: prezent dla długowłosego, który był w jego szafce - chciałem żeby ten chłopak sam do mnie przyszedł, kiedy już odkryje ten mały upominek, ale jednak ja muszę się pospieszyć.

Kiedy przemierzałem tak korytarzami, co sekundę poprawiając torbę na ramieniu w końcu zauważyłem długowłosego, który już ewidentnie wchodził do klasy, a ku jego boku był przylepiony Todd. Cholerny Todd...

Niewiele myśląc szybko podbiegłem do chłopaków mimo swojej własnej niechęci widzenia się z Toddem i zmierzenia się z nim.

-Larry.- powiedziałem ponuro chwytając go od tyłu za ramię. Ten się odwrócił i uśmiechnął.

-Stary, dziękuje ci bardzo...- powiedział Johnson wyciągając przed siebie ręce, by mnie przytulić jednak ja go chwyciłem za rękę i odciągnąłem od drzwi, by ten już nie był obok Todda.

Przyciągając go do siebie od razu go przytuliłem dla niepoznaki, bo rudzielec dalej się gapił jak głupi w nas.

-Travis robi syf...- szepnąłem cicho. -Nic nie mów Toddowi.- dodałem również cicho i odchyliłem się od niego z szerokim uśmiechem, gdzie kątem oka mogłem zobaczyć jeszcze, że ten przybłęda się gapi, po czym wchodzi do klasy.

Larry patrzył na mnie wzrokiem, który sam w sobie mówił o wiele więcej niż chciałem. Z jego mimiki już teraz mogłem wyczytać, że ten nic nie wie i nic nie rozumie. Nie żeby to było coś nowego...

-Co?- zaczął ciemnooki poprawiając jednocześnie swoją bluzę na zamek, która była wygięta i cała popaprana chyba wszystkim czym mogła być. -Nic nie- nie dano mu dokończyć, bo nauczyciel z klasy wyszedł i wydarł się, że mamy się umówić po lekcjach.

-Panie Johnson, mógłby Pan łaskawie nie przedłużać lekcji i wejść?- odburknął nauczyciel jeszcze raz go upominając.

-Dobra, po lekcji pod moją szafką.- powiedziałem szybko nie czekając na odpowiedz i pobiegłem na drugą część szkoły na swoje lekcje.

Teraz musiałem stawić czoła Ash z którą byłem w klasie. Nie lada wyzwanie.

Nie powiem, że nie zirytował mnie „żart" czy też odpłata Travisa za to co zrobiłem rzekomo „okropnego" Toddowi.

Kiedy byłem już pod klasą, lekko wychyliłem głowę za framugę, by zobaczyć czy nauczycielka już jest na lekcjach. Na moje szczęście jej nie było, więc zdyszany wszedłem do klasy.

Od razu mogłem zauważyć jak wszystkie ślepia są kierowane w moją stronę. Nie żeby mnie to jakoś dziwiło - dzień w dzień od kilku lat chodzę do tego zasranego katola i codziennie zdarzy się jakaś osoba, która będzie się we mnie wpatrywać jak w obrazek święty. Roztargane przez większość czasu niebieskie włosy, które w dodatku są źle pofarbowane i dosyć niechlujny wygląd - tak to cały ja, Sal Fisher.

Gdy tylko usiadłem do ławki na samym końcu klasy od razu usłyszałem jak ta sama brunetka, co mnie zaatakowała w toalecie, zaczyna coś do mnie mówić.

-Sally...- zaczęła, a we mnie się już krew zbierała. - Nie bądź taki.- przeciągała ostatnie litery zdania.

W końcu zielonooka wstała z krzesła i je zabrała zgrabnie w dłonie, by je umieścić obok mnie. Specjalnie na siłę się wpieprzyła.

-Czy możesz sobie pójść?- powiedziałem do brunetki nawet na nią nie patrząc, tylko wpatrując się w okno.

-Sally...- westchnęła. Kto jej pozwolił tak mówić do mnie? -Nie musisz być taki skryty, Travis mi powiedział.- dokończyła.

-Travis jest debilem, nie słuchałbym go i wiesz co?- nie dokończyłem, kiedy zauważyłem, że nauczycielka w progu drzwi wpatruje się w naszą dwójkę jak oboje dyskutujemy. -Przepraszam Pani Profesor...- odburknąłem patrząc na swoje dłonie pod ławką z żenady.

-Widzisz Sally? Nie bądź taki, powinieneś się cieszyć z tego.- powiedziała szeptem zielonooka wpatrując mi się w oczy.

-Przymknij się. Nie wiem co ci ten kretyn nagadał, ale nie wchodźmy sobie w drogę.- odpowiedziałem krótko i zwięźle na temat, nie chciałem mieć z nią nic wspólnego.

-Panie Fisher ma Pan coś, aż tak ważnego do przekazania, że nie umie Pan poczekać na przerwę?- upomniała mnie znowu ta jędza.

-Przepraszam Pani Profesor, to ostatni raz.- odpowiedziałem i tylko ze zmieszaniem popatrzyłem się w stronę Ash.

Kiedy tak siedzieliśmy na lekcji już się łudziłem, że będę miał spokój z tą natrętną Ash, lecz jednak to nie był koniec.

Poczułem jak Campbell kładzie rękę na moim udzie i zaczyna lekko nią jeździć wzdłuż mojego uda.

Od razu zdjąłem jej łapska ze mnie, starałem się dalej skupić na lekcji, a nie dawać sie ponosić emocjom.

Do niej jednak nic nie dotarło i zaczęła robić to samo, czułem bardzo dokładnie jak jej ręka pierw gładzi moje udo, po czym kładzie mi dłoń na kroczu i powoli nią rusza.

Byłem w szoku, nie wiedziałem co robić. Skostniałem i bałem się ruszyć. Czułem jak jej dłoń zaczyna się poruszać na moim kroczu, a ja poczułem się jakbym był ociężały na tyle, że nie mogłem nic zrobić. Czułem się pierwszy raz jak we mgle.

Po kilku sekundach poczułem jak łzy mi spływają po policzkach i w końcu zdobyłem się na ruszenie ręką, by je otrzeć.

Niewiele myśląc wstałem i zabrałem niechlujnie plecak i zeszyty z ławki i wyszedłem z klasy, nawet już nie patrząc na nauczyciela i nie odpowiadając mu.

Szedłem prosto do klasy Johnsona, by go wyciągnąć ze szkoły i przeskoczyć dzisiejszy dzień u mnie w domu.

Nigdy w życiu jeszcze nie byłem pod takimi emocjami, a najgorsze jest to, że w moich myślach dalej tylko mam obraz jak kładzie na mnie swoje ręce i mnie obmacuje. Prócz tego gorsze jest jeszcze tylko to jaki jestem słaby, że nawet nie umiałem zareagować. Nawet nic nie powiedziałem.

Kiedy już byłem pod klasą Johnsona, od razu tam wparowałem bez uprzedniego pukania.

-Johnson pakuj się, idziemy.- powiedziałem zauważając jak oczy Todda i Travisa są kierowane na mnie ze zdziwieniem, a oczy Larrego były przedziwnie zmartwione.

Przetarłem policzek jeszcze raz z pozostałych łez i skierowałem wzrok na nauczyciela.

-Fisher, co ty wyprawiasz?- spytał lekko.

-Musimy iść Panie Profesorze.- powiedziałem targając Larrego przez próg, kiedy ten już się zebrał i wyszliśmy z klasy.

-Mieliśmy się spotkać pod szafką, co jest stary?-

I w tamtym momencie zatrzymałem się na środku korytarza i rozpłakałem jak dziecko.

Cigarettes || Sally x LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz