overdose

190 24 0
                                    

-Nie w ten sposób.- mruknął cicho, odwracając ode mnie spojrzenie. -Od kilku miesięcy, zaczynam lubić cię trochę inaczej.-

Zamrugałem gwałtowniej powiekami, jakby wszystko do mnie doszło. Byłem zdziwiony, ale jednak część mojej podświadomości chyba już dawno żyła takim scenariuszem. Moja głowa zaczęła postrzegać Larrego zupełnie inaczej po tej imprezie u Philipa, ale nie spodziewałem się, że on też może czuć się inaczej w moim towarzystwie i to od tak długiego czasu.

Nie spodziewałem się takie wyznania, nie teraz, nie tutaj. Chyba jeszcze za cholerę nie byłem na to gotowy zważając na fakt, że dopiero niedawno odkryłem fakt, że między Larrym a mną coś się dzieje, a ja sam zaczynam postrzegać go inaczej. Zastygłem w jednej pozycji, nie do końca wiedząc jak zareagować, a musiałem reagować szybko, żeby chłopak sobie nie pomyślał, że wyrzuciłem jego wyznanie do śmieci. Mimo że się starałem, to żadne słowo nie było w stanie wyjść z moich ust. Podniosłem się do siadu, a chłopak nie spuścił spojrzenia z moich oczu nawet na chwilę.

Dalej nie mogłem się wysłowić, więc jedyne co zrobiłem to się do niego przytuliłem, mając nadzieję, że zrozumie, że go nie odrzuciłem. Po prostu nie wiem co zrobić, jeszcze miałem szum w głowie. Chłopak odwzajemnił przytulasa, zaciskając swoje ramiona na moim ciele trochę bardziej niż robił to zazwyczaj. Chrząknął kilka razy, jakby powstrzymując się od płaczu. Odkleiłem się od niego, przejeżdżając kciukiem po jego wilgotnych oczach i starłem dwie słone łzy, jakie wypłynęły z jego oczu. Trzecia zdążył dotrzeć już do jego ust i zatrzymać się na górnej wardze.

Drżącymi dłońmi przytrzymałem jego twarz i złożyłem kolejny pocałunek na jego ustach tej nocy, scałowując z nich łzę. Chłopak odwzajemnił pocałunek niemal natychmiast, kładąc swoje dłonie na moich biodrach. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, jedynie głupio zaczęliśmy się w siebie wpatrywać, a na końcu wybuchając śmiechem.

-Wracajmy już.- stwierdził Larry, puszczając mnie i schodząc z maski. Mruknąłem niezadowolony pod nosem, ale zaraz potem sam zeskoczyłem z auta i wpakowałem koc na tylnie siedzenia, po czym wsiadłem do przodu. Larry siedział już za kółkiem, wpatrując się przed siebie. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, zupełnie jakby zbierało mu się na kolejne wyznanie.

-Muszę ci powiedzieć, czemu Travis wydzwaniał.- mruknął cicho, zapinając pasy i wyrzucił peta przez okno, które potem zaraz zamknął.

Oprał ręce na kierownicy i spojrzał na mnie wpół przytomnym spojrzeniem, a na jego ustach zabłąkał się uśmiech, którego kompletnie nie umiałem zdefiniować. Po prostu był, ale jednocześnie wydawał się tak fałszywy i pusty, że aż się wzdrygnąłem. Grzecznie czekałem na to co miał do powiedzenia.

-Todd przedawkował.- w końcu cicho wytłumaczył, spuszczając wzrok w dół. -Dostał drgawek w cholerę i prawie zwymiotował swoje wnętrzności, ale żyje.-

Larry wyglądał jakby chciał coś dodać, ale jedynie co chwile otwierał i zamykał usta, nie mogąc się wysłowić. Cierpliwie czekałem, aż wreszcie coś w siebie wykrztusi, sam też nie miałem siły mówić. Jedynie tępo wpatrywałem się przed siebie, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Todd był jaki był, ale nie chciałem go tracić, kiedy nie był na głodzie i kiedy jeszcze nie był w takim krytycznym stanie uzależnienia, był naprawdę jedną z najmilszych i najmądrzejszych osób jakie kiedykolwiek spotkałem.

-To nie było zioło.- odrzekł w końcu, wypuszczając powietrze z ust. -Nie marihuana, jak zawsze.-

-Kokaina?- spytałem cicho, nie wiedząc na czym utkwić spojrzenie. W tym momencie poczułem cholerne poczucie winy i znienawidziłem się za każe cholerne negatywne słowo jakie wypowiedziałem w stronę rudowłosego, nawet jeżeli było one prawdą

Cigarettes || Sally x LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz