-Kto to był? - spytał Johnson, niby ciekawsko, ale tak naprawdę zupełnie obojętnie. Jakby tylko chciał zapełnić czymkolwiek głucha ciszę.
-Nikt ważny.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą, zgarniając niebieskie kosmyki ze swojej twarzy i przełożyłem je za swoje ucho. Chyba powinien je odrobinę skrócić czy coś, chociaż wiedziałem że i tak tego nie zrobię, Larry za bardzo lubił się nimi bawić, ale za to ciemny odrost już mógłbym jakoś ogarnąć.
Ten na moją odpowiedź tylko pokiwał głupio głową, sprawiając że teraz to jego brązowe, o wiele dłuższe niż te moje kosmyki znalazły się na całej jego twarzy. Prychnąłem krótko, niemal od razu się do niego przybliżając i zgarniając włosy z jego twarzy. Zdjąłem sobie czarną gumkę z nadgarstka i i pozwoliłem sobie związać włosy Larrego w bardzo, ale to bardzo niechlujnego koka z tyłu głowy. Zadanie było o tyle trudne, że robiłem to od przodu, wręcz praktycznie opierałem się o jego twarz, na co ten tylko głupio rechotał pod nosem.
-Dziękuję.- odparł, gdy już skończyłem ogarniać jego włosy. Szczerze nawet było mi przykro, że skończyłem tak szybko, były cholernie miękkie w dotyku. Kilka krótszych pasemek i tak uwolniło się z koka i opadło mu na twarz, na co tylko westchnąłem zrezygnowany.
Larry nagle podniósł się z łóżka i na chwiejnych nogach podszedł do okna, bez żadnego słowa zwyczajnie znowu wdrapuje się na dach. Momentami nie miałem siły ani dla niego, ale dla jego uzależnienia. Nie żebym sam był lepszy, po prostu częstotliwość z jaką Larry palił była dla mnie czasami przerażająca. Zdecydowanie robił to o wiele za często, nawet nie wiem ile paczek w ciągu dnia był zdolny wypalić. Dwie, trzy, może więcej?
Błądziłem spojrzeniem po pomieszczeniu, nasłuchując Larrego siadającego na dachówkach. Mój wzrok na chwilę spoczął na deskorolce leżącej przy moim plecaku na jasnych panelach. Dawno nie jeździłem, zwłaszcza dawno nie jeździłem w nocy, mimo że to uwielbiałem. Nagle naszła mnie cholerna chęć na to by wybrać się na nocną przejażdżkę, więc niewiele myśląc poszedłem w ślady Larrego i wspomagając się komodą znowu wylądowałem tyłkiem na dachu.
Brunet palił już chyba drugiego szluga, a gdy tylko mnie zobaczył przysunął do mnie otwarta paczkę. Ja jednak odmówiłem, kręcąc głową. Miałem wrażenie, że samym przebywaniem z Larrym wypaliłem dzisiaj ze dwanaście szlugów, osobiście dotykając tylko pięciu.
Larry uniósł do góry brew, ale nie skomentował mojego zachowania. Sam zresztą byłem zdziwiony, chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żebym odmówił wspólnego palenia. Aż poczułem się dziwnie. Zamiast więc palić, jedynie wpatrywałem się w wyższego, analizując jak papieros powoli robi się coraz krótszy, a dachówka robiła się coraz brudniejsza od popiołu. Wiatr trochę ustal.
Obserwowałem jak jego suche usta stykają się z filtrem, jak dym powoli z nich wylatuje. Larry przymykał oczy za każdym razem gdy się zaciągał, jednocześnie wystukując swoimi szczupłymi palcami jakaś melodyjkę o ramę okna dachowego.
Nagle jego spojrzenie zwróciło się ku mnie, analizują mnie od góry do dołu. Wręcz czułem, jak skanuje całe moje ciało, aż moje podbrzusze zaczęło dziwnie boleć. Jakby tysiąc igiełek się w nie wbijało. Nagle poczułem się strasznie zestresowany, a moje dłonie zaczęły drzeć. Larry powolnie zbliżał się ku mnie, przechylając głowę delikatnie w bok.
Ja tylko siedziałem jak wryty, nie wiedząc co zrobić, myśl o tym, co tak naprawdę chce zrobić Larry doszła do mnie zdecydowanie za późno niż normalnie powinna. Kiedy wreszcie do mnie dotarło, co tak naprawdę się dzieje, możne nawet odrobinę za szybko zbliżyłem się do bruneta i przechyliłem głowę, uchylając usta.
Chłopak natychmiastowo wypuścił dym ze swoich ust, który automatycznie pochwyciłem. Smak nikotyny rozlał się w mojej buzi, a ja na sekundę otworzyłem oczy, które wcześniej przymknąłem.
CZYTASZ
Cigarettes || Sally x Larry
NezařaditelnéMiasto Edmond w wietrznym stanie Oklahoma od zawsze rządziło się swoimi prawami i kuriozalnymi zasadami. Większość uczniów uczęszczających do placówki nazwanej "Oklahoma Christian High School", szerzej znaną pod potoczną nazwą "Katol" miało wiele ok...