Urodziny

20 4 2
                                    

Nad ranem obudził go chłód. Leniwie otworzył jedno oko i ze zgrozą spojrzał na uchylone okno. Zasypiając poprzedniego wieczoru był święcie przekonany, że je zamknął. Najwidoczniej jednak zapomniał.

Wzdrygnął się lekko i szczelniej owinął się kołdrą. Wiedział, że zaraz będzie musiał wstać i się ubrać, jednak zimno panujące w pokoju skutecznie go do tego zniechęcało.

Westchnął cicho. I tak zaraz zadzwoni budzik – pomyślał, po czym raptownie zrzucił z siebie ciepłą kołdrę. Od razu tego pożałował. Lodowate powietrze owionęło całe jego ciało, powodując lekkie drgawki. Zeskoczył ociężale z łóżka i szybko zamknął okno. Odwrócił się i dość nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał po pokoju. Wtedy coś zauważył. Drzwi do jego małego królestwa były lekko uchylone.

Może i mógł zapomnieć o zamknięciu okna, ale na pewno zamknął wieczorem drzwi. Tak, tego był pewien. Alaric miał tendencję do bardzo głośnego chrapania, a Alex szybko się przekonał, że dźwięki te dość skutecznie uniemożliwiają spokojny sen. Tak więc, po pierwszych dwóch nieprzespanych nocach nauczył się zawsze zamykać swoje drzwi. Był pewien, że zrobił to i ostatniej nocy. Dlaczego więc były teraz uchylone?

Alex miał już pewne podejrzenia. Szybko podszedł do szafy i ubrał się w pierwszą bluzę i dżinsy, jakie wpadły mu w ręce, po czym udał się do kuchni. W pomieszczeniu już czekał na niego Blaise z dwoma parującymi kubkami kawy.

- Dzień dobry! – powiedział radośnie; trochę za radośnie, jak na gust zziębniętego chłopaka.

Alex przez chwilę nic nie odpowiadał, podejrzliwie wpatrując się w starszego mężczyznę. Tamten zmarszczył jedynie brwi, po czym zapytał udawanie niewinnym głosem:

- Coś nie tak? Wstałeś lewą nogą?

Chłopak nadal nie odpowiadał tylko wpatrywał się w Blaise'a, teraz już z chęcią mordu w oczach. W pewnym momencie mężczyzna nie wytrzymał i szczerze się roześmiał.

- Szkoda, że nie widzisz swojej miny – powiedział, próbując zaczerpnąć powietrza w płuca.

- Co w tym takiego śmiesznego? – prawie warknął Alex, bardzo niezadowolony z jego reakcji.

- Nic – odpowiedział Blaise bardzo poważnym tonem – absolutnie nic – może i jego słowa były spokojne, ale w jego oczach wciąż tliły się iskierki rozbawienia.

Alex parsknął tylko pogardliwie, po czym opadł na swoje miejsce przy stole.

- Musiałeś otwierać mi okno? Co gdybym się przeziębił? Nie mogłeś po prostu mnie obudzić tak jak zawsze? – zapytał, łapiąc swój kubek oburącz, by nieco ogrzać zmarznięte dłonie.

- Mam dość sciągania cię z łóżka – wyjaśnił filozoficznie Blaise upijając łyk własnej kawy – i jak widać podziałało, pobiłeś swój rekord – dodał, bardzo tym faktem rozbawiony.

Alex jedynie wymruczał coś pod nosem z niezadowoleniem, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Zmarszczył brwi.

Znowu coś było nie tak, jednak jego rozespany umysł miał pewne trudności ze znalezieniem owej nieprawidłowości. Po chwili go olśniło – „nie tak" było to, że złośliwy atak na jego zwyczaj długiego spania zakończył się zdecydowanie zbyt szybko.

- Gdzie Alaric? – zapytał, jeszcze raz rozglądając się po kuchni.

- Och, no tak – powiedział Blaise, strzelając palcami – musiał jechać w delegację. Wraca za trzy dni.

- Co? – zapytał zaskoczony chłopak.

- Kazał mi się za niego z tobą pożegnać – skrzywił się mężczyzna.

The Dark ForestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz