Wielki powrót

30 4 3
                                    

- Liam... Liam! Liam! Wiem, że gdzieś tu jesteś! - Wysoki, ciemnowłosy chłopak stanął na środku małej, leśnej polanki, uważnie lustrując las wokół siebie. Krążył po tej okolicy już od dobrej pół godziny i zaczynał myśleć, że poszukiwany przez niego chłopak w ogóle nie ma zamiaru się zjawić.

- Zaczynam się denerwować, więc lepiej wyjdź i załatwmy to po dobroci! - krzyknął ze złością wpatrując się bezsilnie w leśny gąszcz, usiłując dopatrzyć się choć najmniejszego ruchu. Jego słowa były pełne gniewu i irytacji, brzmiały prawie jak groźba.

Był to jednak blef. Chłopak bardzo dobrze wiedział, że aktualnie to on znajdował się w gorszej sytuacji. Poszukiwany przez niego chłopak mógł z łatwością rozłożyć go na łopatki..., a nawet znacznie go poturbować. Postanowił jednak spróbować. Czasami sama taka postawa wystarczała, by onieśmielić jego oponenta. Jednak miał dziwne przeczucie, że tym razem nie uratuje go tak naiwna sztuczka. Ten chłopak zdawał się być zbyt... No właśnie, sam do końca nie wiedział co sprawiało, że poszukiwany przez niego chłopak wydawał mu się inny niż wszyscy inni, z którymi przychodziło mu się mierzyć, a musiał przyznać, że trochę ich było. Jednak jedno wiedział na pewno: ten chłopak był dużo bardziej niebezpieczny.

Joe chrząknął nerwowo, nie był przyzwyczajony do takich sytuacji. Zdarzały się one bardzo rzadko lub, gdyby się nad tym zastanowić, prawie w ogóle. Zazwyczaj to on był tym najsilniejszym. Inni uczniowie liceum, do którego aktualnie uczęszczał szybko nauczyli się obchodzić go szerokim łukiem. Chłopakowi podobał się obecny stan rzeczy, jednak miał on jedną dotkliwą wadę. Oprócz paru bliskich kolegów z klasy i przyjaciół z dzieciństwa, nie miał zbyt wielu znajomych. Nie przeszkadzało mu to jednak zbytnio. Joe Wornes był typem samotnika. Gdy przychodziło co do czego dbał przede wszystkim o siebie, był arogancki i uwielbiał drwić z innych uczniów. Często zdarzało się, że prześladował słabszych uczniów lub upatrywał sobie specjalną ofiarę. Zazwyczaj była to osoba o dobrze znanych mu słabościach albo taka, która po prostu w jakiś sposób go irytowała, choćby samym faktem swojego istnienia.

Teraz właśnie płacił za jeden ze swoich „niewinnych" żartów. Tym razem jednak cena miała być nieco wyższa niż zazwyczaj, ponieważ, jak chłopak zaczynał podejrzewać, nie docenił swojego przeciwnika. Okazał się on być nieco silniejszy niż Joe przypuszczał. Na jego beznadziejną sytuację składał się jeszcze fakt, że chłopak nie do końca przemyślał plan swojego małego żartu. Był on bowiem w rzeczy samej genialny, za co wielokrotnie sam sobie gratulował, jednak posiadał jedną, bardzo ważną wadę: dawał jego rozwścieczonej ofierze dość dużą przewagę. Joe nie spodziewał się, że będzie musiał samodzielnie odkręcić całą sytuację...

Gdzieś w oddali pękła gałązka. Ciemne oczy chłopaka przez chwilę zatrzymały się na jednym punkcie, w miejscu z którego dobiegł ów odgłos. Trwało to zaledwie sekundę, ale dla łaknącego zemsty, wściekłego drapieżnika to wystarczyło. Za plecami nastolatka mignął duży, czarny kształt i już po chwili leżał przygnieciony do ziemi potężnym czarnym cielskiem. Chłopak próbował zrzucić z siebie napastnika, ale okazało się to niemożliwe. Obecnie jego oprawca był dla niego zbyt silny. Nie, Joe nie miał z nim szans. Na pewno nie w tej formie. Zaczął się szarpać i wiercić, rozpaczliwie usiłując uniknąć potężnych, wilczych kłów. Na krótką chwilę złapał z nim kontakt wzrokowy. Zadrżał. W złotych oczach olbrzymiego, czarnego wilka nie było nic prócz czystej nienawiści i wściekłości.

Nie będzie litości - pomyślał chłopak, czując jak powoli strach ściska mu gardło. Na początku uważał całe zajście za bardzo śmieszny żart. Plan był taki jak zawsze: fałszywy uśmiech, przeprosiny w obecności nauczyciela i udawana skrucha. Jeśli już zostawał przyłapany, a zdarzało się to bardzo rzadko, potrafił świetnie grać i postawić ofiarę swojego żartu w sytuacji bez innego wyjścia niż wybaczenie mu.

The Dark ForestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz