Kłamstwo

17 4 2
                                    

- Hej, Blondasku! – głośne wołanie wysokiego chłopaka poniosło się echem po opustoszałym, szkolnym korytarzu.

Przechodzący tamtędy chłopak wziął gwałtowny wdech, jednak nie zatrzymał się. Poczuł jak jego serce zaczyna bić coraz szybciej, a on nie mógł nic na to poradzić. Nie mógł uciec; nie mógł okazać strachu. Dobrze wiedział, że to tylko pogorszyłoby jego i tak już beznadziejną sytuację.

- Hej, mówię do ciebie! – usłyszał już dużo bardziej zdenerwowany głos za swoimi plecami.

Po chwili do jego uszu dotarł odgłos szybkich kroków i niezadowolonego pomrukiwania starszego chłopaka.

Drobny blondyn zacisnął mocno powieki. Nie chciał płakać, nie mógł. Musiał opanować emocje. Nie ważne, co za chwilę się stanie, pod żadnym pozorem nie mógł stracić kontroli.

- Nie słyszysz jak cię wołam? – zapytał goniący go chłopak, łapiąc go mocno za ramię i zatrzymując go tym samym w pół kroku.

Niższy chłopak stłumił jęk bólu. Uścisk na jego ramieniu był zdecydowanie zbyt silny. Poczuł wzmagającą się falę strachu, jednak nic nie odpowiedział na zadane mu pytanie. Jego prześladowca warknął jedynie coś pod nosem, niezadowolony z jego zachowania i gwałtownie popchnął go na najbliższą ścianę.

- Ogłuchłeś? – warknął wściekle łapiąc go jednocześnie za kołnierz i ciągnąc do góry.

- Nie... - odpowiedział cicho chłopak, ledwo łapiąc powietrze w płuca – p-po prostu nie mnie wołałeś – oddychanie stawało się dla niego coraz trudniejsze.

- A kogo innego miałbym wołać? – zapytał coraz bardziej rozwścieczony chłopak.

Ze zdenerwowania poluzował nieco uścisk na kołnierzu młodszego chłopaka, co pozwoliło mu na wzięcie szybkiego, w miarę normalnego oddechu. Spojrzał wyższemu prosto w oczy. Na chwilę zapomniał o strachu i bólu, który wciąż promieniował z jego ramienia. Podniósł dumnie głowę, po czym odpowiedział, bardzo poważnym i rzeczowym tonem:

- Wołałeś blondaska, to nie moje imię.

- Ty mały... - warknął starszy chłopak z powrotem przyciskając go do ściany.

Nigdy nie dowiedział się jednak, czym małym chciał go nazwać, ponieważ jego wypowiedź przerwał bardzo głośny i długi dzwonek zwiastujący początek przerwy. Odetchnął z ulgą. Wysoki osiłek, choć może niezbyt inteligentny, na pewno nie odważy się uderzyć go na środku korytarza pełnego uczniów i nauczycieli. Poczuł jak jego napięte mięśnie zaczynają się powoli rozluźniać. Stojący naprzeciw niego chłopak mruczał coś niezadowolony i zaczął powoli się od niego odsuwać. Nagle, gdzieś z ich prawej strony dobiegły dwa, bardzo radosne głosy.

- Eric, a gdzie ty idziesz? – mówił jeden z nich.

- Przecież Adrien potrzebuje pomocy w bibliotece... - powoli zbliżyło się do nich jeszcze dwóch chłopaków ze starszych klas.

Adrien poczuł, jak robi mu się niedobrze. Strach ponownie zaczynał przejmować kontrolę nad jego ciałem.

Na twarzy Erica pojawił się szeroki, dość niepokojący uśmiech.

- No tak – powiedział powoli, po czym złapał młodszego chłopaka pod ramię – chodźmy, Adrien, przecież musimy ci pomóc z tym wypracowaniem – dodał na tyle głośno, by przyglądająca się im już od dłuższego czasu nauczycielka bez problemu go usłyszała.

Jego wypowiedź chyba ją usatysfakcjonowała, ponieważ obróciła się na pięcie i oddaliła w przeciwną stronę.

Adrien obserwował ją i czuł, że razem z nią znika jego ostatnia szansa na ocalenie. Nie zawołał jej jednak. Nie mógł. Nasilone emocje uformowały coś na kształt niewidzialnej guli w jego gardle skutecznie blokując jego struny głosowe.

The Dark ForestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz