- Hej, Wornes!
Joe zatrzymał się w pół kroku. Nie odwrócił się jednak w kierunku wołającego go chłopaka.
- Wszędzie cię szukałem – kontynuował nieco karcącym tonem obchodząc jednocześnie wampira, tak by móc patrzeć mu w oczy – nie możesz tak po prostu... - jego głos zamarł.
Joe nie odezwał się ani słowem. Posyłając mu ostatnie, mrożące krew w żyłach spojrzenie wyminął wysokiego drugoklasistę.
Kto by pomyślał – szedł szybko jakimś korytarzem. Sam nie do końca wiedział, w której części szkoły się znajdował. Był zbyt wściekły, by zwrócić na to uwagę.
On... Taki mały, nic nie znaczący... Do mnie! – myślał oburzony czując jednocześnie jak gniew zaczyna powoli buzować w jego głowie.
Początkujący wampir nie miał akurat nic wspólnego z jego obecnym stanem, jednak Joe o to nie dbał. Bo czemu miałby? Przecież to on miał być zawsze na górze. To jego wszyscy mieli się bać. Tymczasem jeden z jego najbardziej zaufanych ludzi... A teraz jeszcze ten szczyl...
Gniew zaczynał przejmować nad nim kontrolę. Nie było to dla niego obce uczucie, wręcz przeciwnie, to właśnie dzięki „wypuszczaniu" negatywnych emocji udało mu się utrzymać na tak wysokiej pozycji. Teraz jednak uświadomił sobie, że już bardzo dawno tego nie robił. Nie od kiedy...
Nie – myślał na przemian zaciskając i rozluźniając pięści; z jakiegoś powodu myśl o Adrienie wcale go nie uspokoiła, a jedynie podsyciła palący go ogień – nie obchodzi mnie, kim on jest. Nie dam mu tak po prostu zabrać...
- Patrz, gdzie lezie...! – zdenerwowany obrócił się w kierunku osoby, którą właśnie potrącił.
Gdy jednak zorientował się, kto to był, jego ciało przeszyła fala euforii. Już wiedział jak pozbyć się rozpraszającego go napięcia.
- No proszę, proszę – zadrwił – kogóż my tu mamy – mówiąc to zrobił parę kroków w kierunku niezbyt zadowolonego z zaistniałej sytuacji chłopaka.
- Odwal się, wampirze – wywarczał tamten przez zaciśnięte zęby.
Na usta Joe wypłyną jego autorski, prześmiewczy uśmieszek.
- Wampirze? Serio? To najgorsze co mogłeś wymyślić?
Chłopak nic nie odpowiedział. Zacisnął tylko pięści. Joe jednak tego nie zauważył. Zbyt dobrze się teraz bawił. Fakt, że udało mu się załatwić dwie sprawy za jednym zamachem, dawał mu o wiele za dużo satysfakcji, by mógł przejmować się takimi szczegółami.
- Tak w ogóle jak tam u ciebie? Jak się czujesz? No wiesz po tym jak... zrobiłeś sobie wakacje? Jakieś... futerkowe problemy? – pytał bardzo niewinnym tonem – Och nie, czekaj. A może twoja dziewczyna już cię nie chce, co?
To było za wiele. Oczy chłopaka niebezpiecznie się zaświeciły, a zaraz po tym rzucił się na młodego wampira. Już go nie obchodziło, jak to będzie wyglądać w czyichkolwiek oczach, albo w jakiej części szkoły są. Po prostu chciał mu przywalić. Chciał sprawić mu ból, chociaż w najmniejszym stopniu przypominający ten, jaki on sprawił mu.
Reakcja wilkołaka nieco go zaskoczyła. Bądź, co bądź przez ostatnie dwa miesiące był bardzo opanowany i nie reagował na żadne aluzje do sytuacji z wakacji. To właśnie na podstawie tych obserwacji Joe postanowił się na nim wyładować. Zamierzał podejść bardzo blisko granicy, ale jej nie przekraczać. W jego obecnej sytuacji rozwścieczanie aktywnego wilkołaka zdecydowanie nie było najlepszym pomysłem... No, ale stało się.
CZYTASZ
The Dark Forest
FantasyAlex jest przeciętnym siedemnastoletnim chłopakiem, wiodącym względnie normalne życie. Wyróżnia się jedynie tym, że w jego życiu od dłuższego czasu brakuje dwóch bardzo ważnych osób - jego rodziców, którzy zginęli w wypadku gdy chłopiec miał trzy la...