18

312 13 2
                                    

Yaman:

Wiedziałem doskonale kto przyszedł wiedziałem też dlaczego przyszedł. Wiedziałem po prostu wszystko.

Wyszedłem z sypialni i żałuje, że nie zamknąłem tych pieprzonych drzwi. Zaraz za powitanie chciał we mnie strzelić.

- Coś ci nie wyszło. Czego chcesz ? - pytam.

- Twoi ludzie przejęli mój towar ! Jesteś skończony ! Zabije cię ! - mówi i celuje we mnie z pistoletu.

- Jeżeli jesteś ciota to co ja poradzę, że moi ludzie to takie mądre głowy.

-  A w mordę chcesz?

- Dawaj czekam na to całe życie żeby dostać w ryj od takiego zera jak ty.. - mówię i śmieje się.

Znów wymierza we mnie w ten biegnie Seher krzycząc.

- Niee !!!

Nic nie mogłem zrobić nim zdałem sobie sprawę z tego co się dzieje. Seher oberwała zanim mnie złapałem ją szybko.

- Wariatko kazałem ci być w łazience dlaczego wyszłaś ? - pytam kładąc ją na moje kolana i trzymając mocno jej ranę.

- B..bałam się, że coś ci się stanie... - mówiła z trudnością zaczynając się krztusić.

Mój największy wróg widząc co się dzieje uciekł. A ja wyciągnąłem broń i strzelałem za nim na ślepo. Po chwili rzuciłem broń na bok i wziąłem Seher na ręce wynosząc ją z domu.

- Trzymaj się już jedziemy do szpitala.

Nie odpowiedziała już chyba straciła przytomność. Dla pewności sprawdziłem tętno na szczęście serce biło.

- Już jedziemy - mówię do niej całą drogę by nie zamykała oczu. Po jakimś czasie dojechaliśmy pod szpital wyciągnąłem ją czym prędzej. I mocno ją trzymając czym prędzej biegłem do drzwi.

*Kilka godzin później*

Siedziałem pod salą operacyjną. Trwa już trzecią godzinę. Nagle wyszła pielęgniarka zatrzymałem ją:

- Co z Seher ? Co z nią?

- Bądźmy dobrej myśli operacja była ciężką lecz poszła pomyślnie następna doba będzie decydującą.

- Dziękuje.

Usiadłem na krześle oddychając spokojnie. Dzięki Bogu nic jej nie będzie nie wybaczył bym sobie tego jak by się jej coś stało. Po kilku godzinach widziałem jak przewożą na salę po operacyjną. Mogłem choć przez chwilę na nią popatrzeć. Złapałem ją za rękę i pocałowałem ją mówiąc : Będzie dobrze jestem tu ciągle będę czekał. Po czym ja zabrali. Czekałem pod salą do rana. W końcu podeszła do mnie pielęgniarka.

- Może pan wejść do żony.

- Dziękuję.

Po czym ubrałem specjalne ubranie które przyniosła pielęgniarka. I wszedłem w końcu do sali. Usiadłem na krześle i wpatrywałem się w spokojna twarz Seher. Nagle otworzyła oczy i rozejrzała się. Zatrzymała się wzrokiem na moich oczach.

- Co się stało ? Gdzie ja jestem ?

- Postrzelił cię ten skurwiel ale spokojnie zajmę się nim. Jesteś w szpitalu po operacji.

- Przypominam sobie - mówi i zamyka oczy.

- Spokojnie. Jest dobrze byłem tu cały czas.

- Dziękuję.

Uśmiechnąłem się wiedząc, że tamten nie odpuści. Dopóki się na mnie nie odegra. I tego najbardziej się obawiałem.

365 dni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz