- Rozdział XXVIII -

1K 63 44
                                    

Spędzałem czas wolny z moimi znajomymi z klasy oraz z Fumi. Wszystko było świetnie, dobrze się wspólnie bawiliśmy.

Ale wtedy oczywiście on musiał to zepsuć. Gdy tylko odebrałem telefon, usłyszałem zestresowany głos Fuyumi:
- Shoto, przepraszam. Ojciec wpadł na dziwny pomysł. Prosiłam, by się jeszcze zastanowił, jednak wszystko jest już przygotowane i... i... Musisz wracać. Tak bardzo cię przepraszam.

I tak właśnie skończyły się moje wspaniałe wakacje.

Kolejne godziny pamiętam, jak przez mgłę. Nawet nie przypominam sobie pożegnań. Czy w ogóle miały miejsce?

Jedyne co przebija się przez mgłę nieświadomości to Natsuo, raz po raz uderzającego w kierownicę i rzucającego bluźnierstwami w stronę ojca. Siedziałem z tyłu, więc nawet nie widziałem jego twarzy, jednak z pewnością wyrażała gniew. Co on takiego zrobił?

Dowiedziałem się, gdy tylko wszedłem do domu i zobaczyłem tam różowowłosą dziewczynę, chodząca do klasy z Fumi.
- Shoto, to jest Kato Sakura. - po wymianie grzeczności, dodał - na potrzeby rodziny, zostanie twoją narzeczoną. Nie masz możliwości odmowy. -  nagle zrozumiałem o co wściekał się Natsu i za co przepraszała Fuyumi.

Mimo usilnych prób zachowania spokoju, poległem. Byłem naprawdę zirytowany. Czy ten człowiek nie może chociaż na chwilę skupić się na sobie, a nie na gnębieniu i niszczeniu życia swoich dzieci?

W końcu, prawdopodobnie mając  dość mojego dziecinnego zachowania  - wysłali mnie i Sakurę do mojego pokoju. Nie powstrzymało to mojej irytacji, wręcz przeciwnie.

Zdziwiło mnie jednak, że dziewczyna przez całą drogę się nie odezwała. Powiedziała coś dopiero, gdy zatrzasnąłem drzwi.

- Przepraszam, że tak dziwnie wyszło, jednak - znalazła się stanowczo za blisko - proszę zgódź się. Bądź ze mną, proszę. - wydawało mi się, że widziałem w jej oczach łzy, jednak byłem zbyt zmęczony dzisiejszym dniem.

- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię. Jest ktoś... Hm... Inny, kogo lubię - odparłem, delikatnie ją od siebie odsuwając. Przez chwilę panowała cisza w trakcie, której nie miała odwagi spojrzeć w moim kierunku.

W końcu się złamała.

- Co tak wyjątkowego jest w niej czego nie ma we mnie?!

- Ona jest inna. - rzuciłem, bez dłuższych przemyśleń.

- I co w tym dobrego? Też jestem inna!!!

- Ty tak mówisz, ona to pokazuje. Na przykład wtedy gdy smucą ją sprawy które nie mają z nią nic wspólnego, gdy nie boi się oglądając ze mną horrorów, gdy wkurza się po tym jak obrazisz jej wroga lub przyjaciela, lub gdy płaczę w samotności i śmieje się w tłumie. Ty taka nie jesteś.

- Mogę taka być!

- Nie, bo wtedy ona już nie będzie inna. Będzie taka jak ty.

Z jej oczu popłynęły łzy, jednak nie odczuwałem poczucia winy. Byłem szczery. Z nią i ze sobą.

- Ty naprawdę nic nie rozumiesz, co? - wrzasnęła głosem którego u niej nie słyszałem. Wyglądało to tak, jakby w końcu znudziła jej się fasada i w końcu zaczęła mówić to co naprawdę sądzi. - nie masz już możliwości odmowy. Starałam się to powstrzymać kiedy mogłam.

- Co powstrzymać? - dezorientacja wzięła górę.

- Zaręczyny! Naprawdę myślisz, że marzy mi się przeżycie reszty życia z losowym człowiekiem u boku, bo moim rodzicom się tak podoba?! Jasne, że nie! - widząc zmieszanie na mojej twarzy, zaśmiała się, a po moich plecach przeszły dreszcze - zaraz, ty naprawdę myślałeś, że cię lubię? Ha! - zrobiło mi się trochę głupio - robiłam to, bo w taki sposób najłatwiej odstraszyć dziewczyny. Gdyby one nie kręciły się obok ciebie, może żadna nie zbliżyłaby się na tyle, by któreś z was miało złamane serce, gdyby doszło... - powoli jej głos wracał do normy - do obecnej sytuacji. Jednak teraz jest za późno. Plan spalił na panewce.

Zapanowała cisza, w trakcie której rozważałem jej słowa.

- Czyli to dlatego byłaś tak niemiła dla Fumi? - wbiła wzrok w ziemię.

- Po części. - westchnęła, siadając na rogu łóżka - w rzeczywistości nigdy nie chciałam iść do U.A.. Pomyślałam, że jeśli będę zachowywała się... Nie odpowiednio? Prędzej czy później mnie wywalą. Jednak nie zrobili tego. W końcu nawet taka szkoła musi dbać o finanse, a wyrzucenie córki sponsorów nie świadczy dobrze.

Nagle poczułem gniew.

- Ale naprawdę myślałaś, że gnębienie jakiejś niczemu winnej dziewczyny jest dobrym pomysłem? Wiesz przez co ona przechodziła?! - moja pewność opadła, gdy spojrzałem na minę Kato. Wyrażała niemal skruchę.

- Wiem. Zrobiłam źle. Byłam egoistką. Myślałam, że jest silniejsza, jednak okazała się taka jak większość. - najwyraźniej przypomniała sobie coś zabawnego, bo lekko się uśmiechnęła przy tych słowach, co wprawiło mnie w obrzydzenie - wiesz, że chodziłyśmy razem do podstawówki? Ona też nie. Zawsze mi imponowała. Nie była bardzo lubiana, jednak miała przyjaciół którym mogła powierzyć życie. Miała rodzinę, która ją kochała i pomagała we wszystkim. W tamtym czasie zmieniałam szkołę dość często, ze względu na moich rodziców. Ich praca oraz napięte relacje... z resztą, to nie to cie obchodzi, co? - uśmiechnęła się smutno. - Fumi wydawała mi się niesamowita. Tak więc, gdy po wymyśleniu planu opuszczenia U.A., ją zobaczyłam, postanowiłam, że to ona będzie głównym czynnikiem. Heh, powinnam ją przeprosić, co? - ostatnie zdanie niemal wyszeptała. Wcześniejsze emocje całkowicie z niej uszły.

- Tak, powinnaś - mruknąłem, siadając obok. Zrobiło mi się głupio. Miałem ją za płytką i wredną dziewczynę, jednak w rzeczywistości jesteśmy podobni.

Oboje potrzebujący wolności, która nie jest nam pisana.

Inna || Shoto Todoroki x oc || BNHAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz