Devon

27 8 24
                                    

~~~
Witam, witam i o samopoczucie się dziś pytam.

W końcu po około dwóch tygodniach publikuję kolejny rozdział. Powodem tego była szkoła, przez którą miałam urwanie głowy.

Jednak w końcu udało mi się znaleźć wolną chwilę i dla was poprawiać rozdział.

Tak więc zapraszam do czytania i życzę udanego weekendu.

~~~~

Nie uciekniemy stąd, te słowa dudniły mi w głowie, tak mocno,że musiałem na chwilę zamknąć oczy, w trakcie kiedy szedłem w stronę podium.

Z jednej strony jest to prawdą. Stąd nie da się uciec. Ludzie, którzy nas pilnują, nie wyglądają na osoby, które przymrużą oko na grupę uciekinierów. Ale także gdzie ja mam niby uciec. Do matki nie ucieknę, bo boję się kontaktu z ojczymem. Do Neliego i Connora też nie, bo zapewne sami mają dużo problemów na głowie, a ja tylko będę kulą u nogi.

Westchnąłem, zaczesując włosy do tyłu i dochodząc do miejsca, gdzie stoi mężczyzna, który przed chwilą nam wyjaśniał po co tu jesteśmy.

-Tutaj nie można wchodzić - warknął jednej z żołnierzy, którzy pilnowali wejścia. Popatrzyłem się na nich beznamiętnie, wkładając lewą dłoń do kieszeni bluzy, a drugą chwytając za plecak na ramieniu.

-Wpuście lidera - rzekł facet z podium, na co żołnierze bez zawahania mnie wpuścili. - Nie spodziewałem się, że taki młody chłopak będzie chciał zostać liderem. - wyjaśnił, co od razu zignorowałem jego słowa, odwracając głowę w stronę ludzi.

Było ich dużo. Ba, było ich makabrycznie dużo.

Dopiero teraz zrozumiałem na jaką skalę podali tego wirusa. Ile ludzi musiało się pogodzić z tym, że nie będzie miało normalnego życia. O ile w ogóle się z tym pogodzili.

-Przedstaw się, żeby każdy wiedział jak masz na imię. - odparł znowu mężczyzna, a ja z miłą chęcią chciałem przywalić w tą jego szczerzącą się twarzyczkę.

Jednak się powstrzymałem. Wziąłem głęboki wdech i wydech, i już chciałem coś powiedzieć, kiedy usłyszałem, jak przy wejściu na podwyższenie o coś się kłócą.

-O, widzę, że będziemy mieli już cały skład. - mężczyzna koło mnie klasną w dłonie, zapraszając resztę ludzi, których poznałem w przyczepie.

Popatrzyłem się zaskoczony na Jacka, na co on skierował, na szybko, wzrok w stronę Nightmare, dając mi do zrozumienia, że to jej zasługa.

-Ostatni raz wpakujesz się w takie gówno i ostatni raz chce mi się ratować osobę, którą poznałam parę minut temu. - dziewczyna podeszła do mnie i szarpnęła za materiał bluzy, szepcząc mi te słowa do ucha. Potem trochę odsunęła się ode mnie, wpatrując się w tłum ludzi.

Widziałem po jej twarzy, że nie chce tutaj być. Nie tylko ona chce stąd uciec.

-No dobrze - szmery zostały uciszone przez głos mężczyzny. - Mamy już całą siódemkę, więc może najwyższy czas się przedstawić.

-Devon Miller-West - powiedziałem dosyć głośno. Nie lubiłem mówić nazwiska Miller przez to, że należało do ojczyma.

-Nightmare Williams - odparła dziewczyna beznamiętnie, patrząc się przed siebie.

Te nazwisko przypomniało mi się, że moi rodzice kiedyś mieli znajomych o takim samym nazwisku z Nowego Jorku. Jednak nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek mówili, że mają oni tak piękną córkę. Co prawda Williams jest dosyć popularne w Stanach. Chociaż...

ZakażeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz