~~~
Witam wszystkich na kolejnym rozdziale.
Mam nadzieję, że u was wszystko w początku.
Ja dzisiaj życzę wam udanego długiego weekendu i miłego czytania rozdziału.~~~~~
-Można powiedzieć, że miałam ku temu pewien powód. - odparłam beznamiętnie, patrząc się przed siebie.
W międzyczasie staram się przypomnieć, co dokładnie się stało. Jednak ostatnim wspomnieniem była wypowiedź mojej matki, przez którą robi mi się nie dobrze.
Zamykam oczy, odchylając głowę, żeby się uspokoić. Jazda samochodem, jeszcze w przyczepie, nie zaliczam do ulubionych podróży.
W końcu kiedy udaje mi nie czuć mdłości, otwieram oczy i lustruję każdą osobę w przyczepie.
Szóstka osób, wliczając mnie. Nie aż tak dużo, myślę, poprawiając się na drewnianej podłodze.
Pierwszą osobą siedzącą przy wejściu, jest dziewczyna o czarnych włosach i piwnych, lekko skośnych, oczach. Opiera głowę o ramię chłopaka, podobnego jak kropla w kroplę do niej. Kolejną osobą jest blondyn o szarych tęczówkach. Opiera głowę o plandekę i patrzy się to na mnie, to na chłopaka, który siedzi obok mnie. Ten co mi podał pistolet ma brązowe, długie włosy i żółto-zielone oczy. Ostatnią osobą w przyczepie jest brunet o zielonych oczach.
Zamykam znowu oczy, bo po raz kolejny przyczepą huśta.
-Emmm... może w końcu się przedstawimy, bo zapewne będziemy na siebie skazani na jakiś czas. - ciszę, która co jakiś czas była przerywana stukotem plandeki, została przerwana przez dziewczynę. - Może ja zacznę. Mam na imię Lily i mam siedemnaście lat.
-Jak moja siostra się przedstawiła, to ja też. Zach, brat-bliźniak Lily. - odparł chłopak, przeczesując włosy do tyłu.
-Jack i dziewiętnaście lat. - rzekł Jack, poprawiając się na miejscu.
-Devon i też mam dziewiętnaście lat. - powiedział chłopak, który wcześniej podał mi broń. Odwróciłam głowę w jego stronę, w tym samym momencie co Devon, więc nasze oczy się skrzyżowały.
-Nightmare - odchrząknęłam, uciekając wzrokiem od złotych tęczówek. - I mam osiemnaście lat.
-Czyli zostałem na samym końcu - rzekł chłopak, siedzący na końcu przyczepy. - Theo i mam dwadzieścia trzy lata. I od razu mówię, nie zwracajcie się do mnie per pan. - na ostatnie zdanie, wybuchnęliśmy śmiechem.
Kiedy śmiech przycichł, każdy zajął się samym sobą. Lily coś tłumaczyła Zachowi, natomiast Jack słuchał o czym mówi Theo.
W pewnym momencie poczułam jak Devon przygląda mi się.
-Mam coś na twarzy, że tak się na mnie patrzysz? - zapytałam się, siadając przodem do chłopaka.
-Nie - odparł szybko, drapiąc się po karku niepewnie. - Po prostu zastanawiam się czemu masz przy sobie broń.
-Może kiedyś ci powiem. - wzdycham, ściągając na chwilę maskę, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Maski, które nosimy, nie sprawdzają się w takich miejscach jak przyczepa, gdzie powietrze nie ma gdzie uciec. Co prawda maski są dosyć wygodne, bo są specjalnie skonstruowane do każdego z nas. Nie są stworzone z materiału, tylko z plastiku i paskiem z gumowego materiału.
Ściągam kaptur, poprawiając kitkę, która w trakcie, kiedy mnie przenosili, została zepsuta.
Kiedy kończę wiązać włosy, samochód niespodziewanie hamuje, przez co wszyscy lecą na przód przyczepy.
CZYTASZ
Zakażeni
Science FictionRok 2048 - rok, w którym zostaje podany lek do testów miliona małych dzieci, żeby sprawdzić,czy dzięki niemu będą odporne na wszelakie choroby cywilizacyjne. Niestety testy się nie powiodły, przez co utworzył się w organizmach testowanych wirus, o n...